O tragedii greckiej - tragicznie, czyli jak o antyku pisać o nie wolno.
Refleksje filologiczne i metodologiczne
3. Dochodzimy do kolejnych istotnych spostrzeżeń: bogowie Ajschylosa i Sofoklesa nigdy nie zostawiają bohatera samotnym, jeśli ten nie popełnił winy moralnej: nie opuszczają Edypa pogrążonego w ciemnościach, ale sprawiają, iż staje się herosem, który ze swego grobu w świętym gaju w Kolonos będzie odtąd chronił przed złem okolicznych mieszkańców, jak dowiadujemy się z Edypa w Kolonie, swoistej kontynuacji Króla Edypa. Co więcej, można rzec, iż bogowie w tragedii pojawiają się tylko po to, by wymierzyć sprawiedliwość (dike - kolejne kluczowe pojęcie w teodycei Ajschylosa i Sofoklesa). Złym wyborem, poprzez hamartia, porządek świata (kosmos) zostaje na pewien czas zakłócony, bogowie muszą więc interweniować. Jak pisał Solon: "Dike jest niezawisła od ludzkiej, ziemskiej sprawiedliwości, nie przychodzi też z zewnątrz jako doraźna interwencja karzącej sprawiedliwości bogów, jak ongiś wyobrażał to sobie Hezjod, lecz spełnia się immanentnie jako wyrównaniem które następuje bezwarunkowo, i właśnie ta jej nieuchronność jest "karą Zeusa" i "pochodzącą od bogów odpłatą" (Solon frg. 1, 25; 30) 4. Człowiek poprzez chęć posiadania więcej, niż się komuś należy, popełnia hybris, która z czasem rodzi nową hybris i prowadzi do zguby. Na tym właśnie przekonaniu opiera się fabuła słynnych Persów, w których Kserkses ponosi karę za to, iż wbrew Zeusowi zapragnął on rozszerzyć swoje panowanie na Europę i przeprowadził wojsko przez Hellespont, "narzuciwszy morzu na szyję jarzmo" (Persowie, w. 72, przeł. S. Srebrny) w postaci mostu z wielu okrętów. Kreon popełnia hybris, ponieważ nie udźwignął ciężaru swej władzy i własnego egoizmu; za to bogowie karzą go surowo, uderzając w jego najbliższych. A bogowie pamiętają o "wyrównaniu rachunków" zawsze: mogą się mścić nawet do trzeciego pokolenia (tak jest w przypadku Edypa, który sam jest niewinny, ale ciąży nad nim klątwa rodowa).
Dochodzimy tu do kolejnej ważnej refleksji: bogowie tragików to nie bogowie Homera! Zacytujmy Steffena: "Homer i cyklicy greccy nie brali bogów na serio, wprowadzali ich do akcji z różnymi zaletami, ale częściej jeszcze z przywarami i wadami, powiedzielibyśmy, ludzkimi. Byli to bogowie egoistyczni, działający w swoim własnym interesie i dla swoich interesów ingerujący w sprawy ludzkie. Świat bogów Homera odzwierciedlał raczej wierzenia ludowe, bezkrytyczne i nie poparte głębszą refleksją. Wiara Ajschylosa w bóstwa jest zupełnie inna. Jest ona w pewnym stopniu kontynuacją idei religijnych dawnych elegików greckich, zwłaszcza Solona."5
Nie można tedy przedstawiać samej Antygony bez krótkiego naświetlenia najważniejszych pojęć konstytuujących antyczną teorię tragizmu i bez uświadomienia ewolucji tragedii. Ale nie chodzi tu bynajmniej o wiedzę dotyczącą zwiększenia liczby aktorów. Praktyka dowodzi, że za kilka lat i tak stasimony pomylą się uczniom z epejsodionem. Chodzi o idee i o wartości, które z nich wynikają: a więc sofrosyne, dike, kosmos, pathei mathos, pojęcia elementarne i dobrze znane. Ale to nie wszystko: dość istotne wydaje się podkreślenie wyjątkowości sztuk Eurypidesa na tle całej tragedii greckiej. Po pierwsze, w micie, jaki przyjmował Sofokles, toczono wiele sporów i nie zawsze dochodzono w nich do prawdy. Ale, jak pisał słusznie Jerzy Mańkowski, tam była tożsama prawda dla obu stron, choć jedna z nich jej nie widziała. Samej prawdy ani sprawiedliwości bogów nie kwestionowano, zaś akcja dramatu pokazywała, kto był w błędzie6. U Eurypidesa natomiast mit, potraktowany z wielką swobodą i realizmem, opowiada o ludziach, którzy będąc w niezgodzie nie mają żadnych punktów stycznych, wszystko widzą ostro, ale oceniają inaczej: "Nie ma nawet odwołania do sprawiedliwości, w imieniu której autor wyrokowałby udramatyzowany mit: obie strony przegrywają bez pewności, że płacą w ten sposób za obronę słusznej sprawy." Tak jest w Medei, Hipolicie i Heraklesie. Po drugie, wobec całego pesymizmu realizmu tragicznego Eurypidesa jego sztuki cechuje miłość życia, nie zaś, jak ongiś przypuszczano, koncepcja śmierci jako dobra. Z tego m. in. względu Eurypides był tak bardzo bliski renesansowym humanistom włoskiego Quatrocenta oraz Janowi Kochanowskiemu, który przełożył prolog Alkestis, po raz pierwszy zresztą sięgając przy translacji po wiersz biały; doświadczenia zdobyte przy tłumaczeniu tegoż właśnie dramatu Eurypidesowego wykorzystał Jan z Czarnolasu przy samej kompozycji Odprawy posłów greckich7. Adagia Erazma z Rotterdamu to chyba najlepsze nowożytne ekscerpty ze sztuk Eurypidesa; znajdziemy tam kilkaset najważniejszych sformułowań gnomicznych z kilkunastu sztuk tego tragika. Bohaterowie Eurypidesa, cokolwiek mówią o śmierci, w jej obliczu szukają dróg ocalenia, rozpaczliwie ratując życie. Postawieni w analogicznych sytuacjach, jak bohaterowie Sofoklesa, wybierają życie, nawet bardzo trudne, nie zaś śmierć. Jeśli umierają dobrowolnie, to w ofierze i w pełni świadomości, że rezygnują z dobra (Hipolit, Alkestis). Jeśli tedy Sofokles mówił: lepsza piękna śmierć, niż życie w cierpieniach, Eurypides mówi: lepsze najcięższe życie, niż piękna śmierć. Nie zapominajmy, iż w pierwotnej wersji Hipolita Fedra nie popełniała samobójstwa, ale przekonana przez swą piastunkę, wolała zachować życie... Po trzecie Eurypides mówi, iż los człowieka jest prawie niemożliwy do zniesienia, a życie niesie ze sobą niewiele dobrego. Ale rozstrzygać sprawy życia trzeba na takiej płaszczyźnie, jaka jest nam dana w codziennym doświadczeniu. Tak jest w przypadku Heraklesa, który w Hercules furens zdruzgotany przez bogów, uniezależnia się od nich i postanawia stawić czoła losowi, wierząc, że siły ludzkie pozwolą mu żyć z tym wszystkim, czego się dopuścił (w zaślepieniu rozszarpał własne dzieci). Trzeba próbować żyć; stąd ostatni obraz tej tragedii to Herakles wychodzący wsparty o Tezeusza (por. poglądy XX-wiecznych egzystencjalistów!) "Bogowie pozostali niezmiernie daleko. Może istnieją, ale tacy, jakich pokazał dramat, są już zupełnie nieważni."8 Bogowie nie kierują się dike, są jedynie siłami niszczącymi ludzi pod wpływem kaprysu. Również w słynnych Bakchantkach Eurypides pokazał okrucieństwo boga, tyle że pochodzącego spoza olimpijskiego panteonu. Ale i w tej tragedii, gdy Dionizos osiągnie swój cel i zniszczy niewinnego Pelazgosa, ludzie pozostali żyć będą - mimo bogów. Eurypides zaznacza, że jeśli jest gdzieś bóg, który realizuje zasady sofrosyne i dike, to na pewno nie są to Hera czy Hefajstos, wymyśleni przez poetów. Bóg dobra musi obejmować każdą ludzką sprawę, musi być pełnią wszystkiego (Herakles w. 1341-1346), a przede wszystkim - jego wyroki nie mogą być sprzeczne z ludzkim sumieniem (zalążki tego stwierdzenia znajdujemy już w nadmienionym Filoktecie Sofoklesa). "Albowiem do boga, o ile rzeczywiście istnieje, musi przynależeć wszystko" (w. 1345-1346), mówi Herakles. Jedynym miernikiem wartości człowieka jest dobro moralne, nic więcej. Reszta to parerga (Herakles, w. 1340), rzeczy nieistotne. Eurypides pierwszy akcentuje w tragedii pojęcie "wstydu", który może być dobry lub zły; zły wtedy, gdy jest uzależnianiem się, dostosowywaniem postępowania do spodziewanej reakcji innych ludzi (przypadek Fedry); dobry, jeśli takie uzależnianie się bohater uważa za tłumiące i krępujące, a za jedynie obowiązujące uznaje aidô wewnętrzne. Są to postawy tak różne, iż jak pisze sam Eurypides, powinny być oznaczane różnymi słowami (Hipolit, w. 385-387). Po czwarte Eurypides jest mistrzem ironii tragicznej, której podporządkował zabieg deus ex machina, nie traktowany poważnie, ale służący do wykpienia samych bogów i ich nieetycznych postępków. Analogicznie zresztą - i na tym polu również jest nowatorski - wprowadza Eurypides dyskretną ironię skierowaną przeciw bogom do partii chóru, który chwilami zdaje się być jakimś zbiorowym głosem ludzkości broniącej własnej dignitas. Po piąte, Eurypides dowodzi, iż nie ma różnicy między wolnym a niewolnikiem, a potępiając wszelkie przejawy krzywdy i okrucieństwa demaskuje wojnę jako absolutne zło, stanowiące zagrożenie najwyższych wartości ludzkich. Po szóste, i to może jest najważniejsze: Eurypides stawiał sobie za cel, by świat jego tragedii nie był nieprawdziwy. W Trojankach krytykuje literaturę, która jest tylko "ozdobą uczt", która propaguje ułudę i sławę, jak eposy Homera. Dlatego bohaterami jego sztuk są pielgrzymi-żebracy, królowe, które stały się niewolnicami, starzy ludzie obarczeni odpowiedzialnością ponad siły ich wieku. Co więcej, jak napisał pięknie Jerzy Mańkowski "od Medei ujawni się świadomość poety, że potrzebna jest literatura, która stanie przy człowieku biednym, cierpiącym, zakłamanym. (...) Przede wszystkim z tragedii Eurypidesa widać, jak wielką wartością jest dla człowieka życie: jego ludzie nie chcą umierać, a zdruzgotani przez los - często odnajdują siły do dalszego życia, (...) próbują przezwyciężyć przeznaczenie. Ofiara z życia natomiast jest szczytowym aktem heroizmu. Mit uwydatnia wielkość człowieka pokazując, jak wielkie cierpienie (pathos) musi on niekiedy znosić i jak ogromne, dogłębne zmiany w człowieku może spowodować odebranie mu tego, co było dlań najdroższe."9
A więc tragedie Eurypidesa to studia sytuacji, nie zaś studia postaci mitologicznych. Potwierdzają się słowa Sofoklesa cytowane w Poetyce Arystotelesa: "Ja przedstawiam ludzi takimi, jakimi być powinni, Eurypides zaś takimi, jakimi są"10
Niestety, nawet w najnowszych podręcznikach szkolnych czytam, iż tragedie Eurypidesa to tylko obraz okrucieństwa losu i świata, skrajnej rozpaczy, z której nie sposób się podnieść. A przy Ajschylosie i Sofoklesie żadnych konkretnych pojęć i wartości, jedynie "przeznaczenie", "konflikt dwóch racji" i katharsis. Czy takie przesłanie ślą nam Grecy: przeczytajcie, a później... i tak cokolwiek zrobicie, musicie poddać się losowi? To smutne, iż wciąż w metodologii historycznoliterackiej pokutują jeszcze fatalistyczne koncepcje XIX-wieczne, bo jak inaczej tłumaczyć tak zawężone i spłycone interpretacje antycznej literatury? W naszej refleksji nad literaturą kat'egzochen, a w szczególności w naszym odkrywaniu innym i sobie samemu europejskiej literatury dawnej, warto poświęcić osobne miejsce na głębsze wprowadzenie do istoty tragedii i tragizmu, bo to się opłaci. Przekazujmy wartości Śródziemnomorza bez zbytnich uproszczeń. Pokazujmy je po prostu mądrze, głęboko, dociekliwie. Wtedy młode pokolenie oglądać będzie Szekspirowskiego Tytusa Andronikusa nie tylko z perspektywy dwudziestowiecznego totalitaryzmu, ale także, a może przede wszystkim poprzez Oresteję, której rolę w historii literatury trudno przecenić. A jak zacząć mówić o tragedii? Może tak, jak Maciej Słomczyński w Opowiem wam jak zginął...
Przypisy:
1 Zob. J. de Romilly, Tragedia grecka, przeł. I. Sławińska, Warszawa 1993 (wydawałoby się, iż przynajmniej ta książka, ze względu na wyjątkowo przejrzysty i popularnonaukowy charakter jest powszechnie znana i polecana w szkołach średnich, ale to jedynie pobożne życzenie); J. Axer, Filolog w teatrze, Warszawa 1991; R.R. Chodkowski, Ajschylos i jego tragedie, Lublin 1994 (znakomita rozprawa habilitacyjna, którą warto polecić także szerszemu gronu czytelników; w niniejszym szkicu referuję i wykorzystuję niektóre jej tezy); H.D.F. Kitto, Tragedia grecka. Studium literackie, przeł. J. Margański, Bydgoszcz 1997; J. Mańkowski, Mity i świat Eurypidesa. Zagadnienia wybrane, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1975; M. Maślanka - Soro, Nauka przez cierpienie (pathei mathos) u Ajschylosa i Sofoklesa, Kraków 1991; T. Sinko, Literatura grecka, t. 1, cz. 2: Literatura klaysczna, Kraków 1932; Mit, człowiek, literatura, pod red. S. Stabryły, Warszawa 1992; W. Steffen, T. Batóg, Ajschylos. Twórca tragedii greckiej, Warszawa - Poznań 2000; T. Zieliński, Z życia idei. Studia i szkice. Seria 2, Warszawa 1939. 2 Prócz prac podanych wyżej zob. A. Lesky, Die griechische Tragödie, Stuttgart 1964; N.G.L. Hammond, Personal Freedom and Its Limitations in the Oresteia, "The Journal of Hellenic Studies" vol. 85 (1965), s. 42-55; T. Gantz, Inherited Guilt in Aischylos, "The Classical Journal" vol. 78 (1982), s. 1-23; M. Pohlenz, Die griechische Tragödie, Bd. 1-2, Göttingen 1954; J.P. Vernant, P. Vidal - Naquet, Mythe et tragedie en Grece ancienne, Paris 1972. Ze względu ogólny, sui generis filologiczno-metodologiczny oraz po trosze metodyczny charakter artykułu, nie zagłębiamy się tutaj w literaturę bardziej specjalistyczną ani też nie analizujemy szczegółowych (często dyskusyjnych) kwestii, np. domniemanego monoteizmu Ajschylosa, wieloaspektowości pojęć w Orestei, skrajnych interpretacji Bakchantek Eurypidesa, charakteru winy Edypa, który (zdaniem części badaczy, np. Vernanta czy Pohlenza) niezależnie od klątwy rodowej popełnia hamartia zabijając napotkanego na drodze człowieka, po czym jego własne zaślepienie prowadzi go ostatecznej zguby etc. etc. 3 Zob. M. Scheler, O zjawisku tragiczności, [w:] Arystoteles, D. Hume, M. Scheler. O tragedii i tragiczności, wybór i oprac. W. Tatarkiewicz, Kraków 1976. Por. R. Chodkowski, op. cit., s. 386-387. 4 W. Jaeger, Paideia, przeł. M. Plezia, t. 1, Warszawa 1962, s. 186. 5 W. Steffen, T. Batóg, op. cit., s. 130. 6 Zob. J. Mańkowski, op. cit., s. 72n., 85n. 7 Zob. M. Hanczakowski, "Odprawa posłów greckich" Jana Kochanowskiego, [w:] Lektury polonistyczne, t. 4: Jan Kochanowski i jego twórczość, pod red. A. Gorzkowskiego, "Universitas", Kraków 2001 [w druku]. 8 J. Mańkowski, op. cit., s. 83. 9 Tamże, s. 86. 10 Por. S. Stabryła, Wstęp (Eurypides), [w:] Ajschylos. Sofokles. Eurypides, Antologia tragedii greckiej, przeł. S. Srebrny, K. Morawski, J. Łanowski, opr. S. Stabryła, Kraków 1975, s. 363.