Słowa "gotycka katedra" wywołują w naszej wyobraźni niezwykle jasną i określoną wizję, jakiej nie daje nazwa żadnego innego typu budowli. Żadne też inne dzieła epoki, całkowicie również pod względem kulturowym od naszej, nie pozostały w takim stopniu cząstką współczesnej rzeczywistości, jak katedry. Kultura średniowieczna może wcale nie być nam bliższa niż kultura grecka czy egipska; co więcej, świat w którym żyjemy zrodził się właśnie z buntu wobec duchownego porządku średniowiecza. Jednakże katedry gotyckie, wyraz tego porządku, stoją po dziś dzień i służą kultowi; nie są to romantyczne ruiny z bezpowrotnie minionej przeszłości, lecz wciąż jeszcze ośrodki wielu miast Europy, ba, nawet Ameryki, chociaż tam mają już tylko postać mniej lub bardziej udanych naśladownictw.
Zarazem jednak doznania, jakie budzi w nas katedra, tłumi w dużej mierze przyzwyczajenie. Właśnie dlatego, że katedry są wciąż użytkowane, gotyk stał się konwencją. Wizja, której urzeczywistnienie wymagało niegdyś uruchomienia materialnych środków, technicznych umiejętności i artystycznego geniuszu całej epoki, stała się banalną formułą tradycyjnej budowli kościelnej oraz przedmiotem klasyfikacyjnych zabiegów historyków sztuki.
Twierdzenie to może się wydać przesadne, a nawet fałszywe nie tylko wobec mnogości zwiedzających, którzy rokrocznie wstępują poruszeni w mury gotyckich katedr. Badania naukowe całego stulecia pozwoliły dokładnie poznać estetyczne i konstrukcyjne właściwości architektury gotyckiej. Jednakże definicja stylu i jego intuicyjne pojmowanie to jeszcze mało, by wyjaśnić zjawisko, jakim jest katedra. Czym była ona w odczuciu ludzi, którzy brali udział w jej powstaniu? W jakim wzajemnym stosunku pozostają artystyczny wyraz gotyckiej świątyni i jej właściwa funkcja jako miejsca kultu w średniowieczu? Co chcieli budowniczowie katedry przez nią wyrazić? Pozwólmy odpowiedzieć na te pytania dwóm średniowiecznym świadkom.
W roku 1130 poświęcono nowy chór katedry w Canterbury. Ceremonia, w której uczestniczył król w otoczeniu dostojników królestwa, wydawała się współczesnym najświetniejszą "od czasu poświęcenia na konsekrację kościoła (Rdz 28, 17): "O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama do nieba!" Kiedy król Henryk I wysłuchał tych słów i przyjrzał się nowemu chórowi, gorejącemu w tym momencie od niezliczonych świateł, "potwierdził królewską przysięgą na mękę Pańską, że [świątynia to] zaiste budzi grozę".
Wyznanie to wywołał widok jednego z architektonicznych arcydzieł tamtej epoki; jest ono wyrazem wrażenia, jakie dzieło wywarło na królu i jego współczesnych. Katedra to dom Boga. Słowa te nie były wyblakłym frazesem, lecz oddawały budzącą dreszcz trwogi rzeczywistość. Średniowiecze żyło w stałym poczuciu obecności świata nadprzyrodzonego, który wyciskał swe piętno na każdym aspekcie ludzkiego żywota. Świątynię odbierano naprawdę jako zapowiedź i jako obraz Nieba. Podziwiając doskonałość architektury, średniowieczny obserwator nie uświadamiał sobie właściwie wywieranego przez nią wrażenia estetycznego; co więcej, wrażenie to tłumiła siła doznań religijnych. Nie inaczej odczuwali budowniczowie katedr.
W czternaście lat po konsekracji prezbiterium katedry w Canterbury poświęcono inny chór, który miał odegrać epokową rolę w dziejach architektury - chór kościoła we francuskim opactwie St-Denis, będący prototypem katedry gotyckiej. Twórca tego dzieła, opat Suger, był świadom jego znaczenia; w napisanym przez siebie traktacie starał się obiaśnić współczesnym - ale i potomności - właśnie te elementy nowej architektury, które wydawały mu się najważniejsze. Małe, jedyne w swoim rodzaju pismo ma nieocenioną wartość dla naszych prób zrozumienia architektury gotyckiej. Oczywiście, nie jest to w żadnej mierze analiza estetyczna w pojęciu współczesnej krytyki artystycznej. Na wstępie autor roztacza przed nami mistyczną wizję harmonii, którą Opatrzność boska przepaja kosmos. W zakończeniu traktatu Suger zdaje sprawę z uroczystości konsekracji, którą przygotował ze świadomym przepychem i którą opisuje teraz jako rodzaj widowiska: Niebo i Ziemia, zastępy aniołów i zgromadzenia w kościele wierni wydają się tu łączyć w jedną całość.
Co ma wspólnego kościół Sugera z tymi dwiema wizjami? Otóż Suger wydaje się pojmować swą świątynię jako obraz tych wizji. W każdym swym słowie usiłuje przezwyciężyć owo poczucie dystansu, jakie dzieli patrzącego od dzieła sztuki, "to co jest, od tego co się wydaje". Co więcej, interpretacja ta ma sprawić, by udziałem wiernych stało się w nowej świątyni określone doświadczenie religijne we właściwym tego słowa znaczeniu, doświadczenie, które sztuka otwarła przed samym opatem St-Denis. Dalsza analiza pism Sugera wykaże, że projekt jego kościoła - a więc powstanie stylu gotyckiego - ma istotnie w znacznej mierze swe źródło w takim właśnie, religijnym doświadczeniu.
[...]