Wrażenie, jakiego doznajemy wobec tych potężnych pomników, pozostaje zawsze w pewnym stopniu dowolne i to, co przeżywamy oglądając je, zabarwione jest zbyt wielką dozą romantyzmu, sentymentalizmu i jeszcze czegoś nieokreślonego. Tymczasem dla człowieka trzynastego wieku, a zwłaszcza dla człowieka wykształ-conego, katedra była tworem przejrzystym i zrozumiałym, w którym objawiał się rozum ludzki i to, co leży poza światem zmysłowym. W tej jedności rozumu i wiary, tego co ziemskie i co boskie, tkwi jakaś sprzeczność, z którą my, żyjący w czasach ogólnego braku wiary, nie potrafimy się uporać. Natomiast w trzynastym wieku ludzie wszystkich stanów i warstw społecznych, biskup czy prosty mnich, rycerz czy rzemieślnik, byli głęboko przekonani - chociaż każdy odpowiednio do swych indywidualnych duchowych dyspozycji - że sensu i ostatecznej prawdy wszelkiego stworzenia należy szukać wyłącznie w Bogu. Tak więc pojmowanie prawdy było całkiem różne od naszego. W średniowieczu prawdą było nie to, co wymagało specjalnego dowodu i co jest możliwe do udowodnienia, lecz to, co było zgodne z bezwzględnie uznanym i poprzedzającym wszelką myśl ludzką objawieniem. Podejmowano badania naukowe nie po to, aby znaleźć prawdę, lecz po to, aby pogłębić zrozumienie dawno ustalonej prawdy, to znaczy pogłębić zrozumienie uwarunkowanej przez Boga przyczynowości wszelkiego bytu. Dlatego pojęcie autorytetu miało dla średniowiecznego uczonego nieskończenie większe znaczenie niż dla ludzi obecnych czasów. Tym też tłumaczy się zaufanie średniowiecznego artysty do swego exemplum, do książki z wzorami, którą należało kopiować. Oryginalność pomysłu podobnie jak studium z natury miały niewielkie tylko znaczenie. Nawet rysunki Villarda de Honnecourt są w dziewięciu dziesiątych kopiami innych dzieł. Dzieła nowe w naszym rozumieniu powstawały w średniowieczu tylko w efekcie powolnego rozwoju i w sposób o wiele mniej zamierzony, niż to sobie zwykle wyobrażamy.
A przecież styl gotycki stanowił na pewno świadomą innowację w architekturze i niewątpliwie był dziełem mocnych, świadomych siebie indywidualności. Ich katedry są świadectwem, które uzasadnia takie mniemanie, a i w scholastyce znajdujemy jego potwierdzenie. Najważniejszym osiągnięciem trzynastego wieku jest w dziedzinie scholastyki zdecydowane odejście od czysto transcendentalnej postawy. "Świat jest tak zbrukany grzechami, że pobożny chrześcijanin splami się samą tylko myślą o nim" - napisał Piotr Damian w pierwszej połowie jedenastego wieku. W trzynastym wieku natomiast woła Wincenty z Beauvais: "Jak wspaniałe jest nawet najmniejsze piękno tej ziemi! Kiedy rozważam różnorodność, piękno i trwałość stworzenia, odczuwam gorące nabożeństwo dla Stwórcy i Pana tego świata". Według św. Tomasza z Akwinu (względnie jednego z jego uczniów) piękno polega na "zgodności rozbieżnych elementów". Lecz nigdy nie chwali się świata dla niego samego, to znaczy dla jego immanentengo bytu. Piękno świata jest zawsze pięknem boskiego dzieła, które się w nim czci. Powinniśmy się nim cieszyć całym sercem, gdyż sam Bóg "znajduje radość we wszystkich rzeczach, bo każde z jego dzieł znajduje się w harmonii z jego najważniejszą istotą" (św. Tomasz z Akwinu). Była to właśnie ta sama, nacechowana religijnymi uczuciami idea, która przyświecała również kamieniarzom, gdy się teraz zabrali do odtwarzania z natury kształtów liści dębu, klonu, głogu i winnej latorośli. Za czasów Piotra Damiana ornamenty były tylko geometryczne względnie ściśle abstrakcyjne. Obecnie formy dekoracyjne, podobnie jak wiązki filarów, służki i żebra, pulsują młodzieńczym życiem. Ornamentyka trzynastego wieku, nawet tam gdzie posługuje się naturalistycznymi motywami, zawsze jest wolna od małostkowości i pedanterii, daleka od tego, aby się zbytnio eksponować; pozostaje zawsze w służbie chrześcijańskiej świątyni jako idei i jako koncepcji architektonicznej.
*Wg wyd. N. Pevsner, Historia architektury europejskiej, t. 1, przełożył J. Wydro, Warszawa 1978, s. 174-186; przedruk w: Zrozumieć średniowiecze, oprac. R. Mazurkiewicz, Tarnów 1994.