[...] U początku wieku XIII pojawia się we Włoszech postać, w którą w sposób przykładowy wciela się omawiane tu połączenie sublimitas i humilitas, ekstatycznego i pełnego oddania poczucia związku z Bogiem - i nasyconej pokorą, konkretnej powszedniości, przy czym treść i forma, działanie i jego wyraz, nie dają się tu rozdzielić; mowa o Franciszku z Asyżu. Istota egzystencji Franciszka i siła jego wystąpienia polega na woli radykalnego i praktycznego naśladowania Chrystusa. Od czasu gdy zabrakło w Europie męczenników za wiarę, wola ta przybierała na ogół formę mistyczno-kontemplacyjną; Franciszek nadał jej nowy kierunek, zwrócił ją ku sferze praktycznej, powszedniej, publicznej i ludowej. I jakkolwiek on sam był mistykiem oddającym się kontemplacji i stale jej spragnionym, to równocześnie zarówno dla niego, jak i dla jego towarzyszy sprawą decydującą było życie pośród ludu, pośród maluczkich; sami przy tym chcieli być maluczkimi, najbardziej pogardzanymi ze wszystkich : sint minores et subditi omnibus1, Franciszek nie był teologiem, a jego wykształcenie, choć skądinąd bynajmniej niemałe i uszlachetnione przez jego talent poetycki, miało charakter popularny, było nacechowane dostępnością bezpośrednią i zmysłową; jego pokora nie lękała się wystąpień ani nawet widowisk publicznych. Franciszek uzewnętrzniał kierujący nim impuls wewnętrzny, jego charakter i przeżycia stawały się wydarzeniem publicznym; wszystko, co czynił, przekształcało się w scenę - poczynając od dnia, w którym lżącemu go ojcu oddał w oczach biskupa i całego miasta Asyżu swoje szaty, aby wyzwolić się od wszystkiego, co ziemskie, kończąc zaś na dniu, w którym, umierający, położył się nago na gołej ziemi (ut hora illa extrema, in qua poterat adhuc hostis irasci, nudus luctaretur cum nudo2 - powiada o tym Tomasz z Celano, Legenda secunda, 214). Sceny organizowane przez Franciszka miały zaś taką siłę ekspresji, że porywał on wszystkich, którzy byli ich świadkami lub przynajmniej o nich słyszeli. [...]
Publiczne ukazywanie się świętego odznaczało się zatem, jak mówiliśmy już wyżej, zawsze czymś dosadnym, uderzającym zmysły, ba, nawet pewną scenicznością; anegdoty, które o tym opowiadają, są bardzo liczne, a znajdują się pośród nich i takie, które późniejszej wrażliwości wydają się groteskowe, a nawet zatrącające o farsę. Takie wrażenie odnosimy czytając opowieść o tym, jak to podczas uroczystości. Bożego Narodzenia obchodzonych w stacji w Greccio Franciszek pojawił się z wołem i osłem, $praesepium, przy czym w swym kazaniu i śpiewie naśladował w wymowie słowa "Betlejem" beczenie baranka. Podobne wrażenie sprawia też scena powrotu Franciszka do Asyżu po chorobie, podczas której spożywał on lepsze posiłki; powracając, nakazał jednemu z braci, by ten prowadził go przez miasto na powrozie, jak zbrodniarz, a przy tym by głośno krzyczał: Patrzcie na tego żarłoka, który bez waszej wiedzy opychał się kurzym mięsem! Jednakże tego rodzaju występy w tamtej epoce i na tamtym terenie nie sprawiały bynajmniej wrażenia farsy; wszystko, co było w nich rzucające się w oczy, jaskrawe i przesadne, nie budziło zgorszenia, lecz - jako przemawiające do zmysłów i przykładowe objawienie świętości owego żywota - służyło bezpośredniemu oświeceniu słuchacza; było zrozumiałe dla każdego i dla każdego stanowiło wezwanie, by starał się współprzeżywać doświadczenia Franciszka i by, porównując się z nim, sprawdzał samego siebie. Obok tych scen dosadnych i odznaczających się szerokim oddziaływaniem znajdujemy też i inne anegdoty, które świadczą o wielkiej subtelności i o szlachetnym sposobie bycia świętego i które zdradzają fakt, iż miał on znaczny, zresztą czysto instynktowny, talent psychologiczny. W momentach rozstrzygających Franciszek z reguły wie, co dzieje się w sercu bliźniego, zatem i jego interwencja z reguły trafia w punkt decydujący: porusza i wstrząsa. To przykładowe i niezapomniane oddziaływanie zawsze przy tym stanowi owoc zaskakująco zmysłowej bezpośredniości, jaka wyróżnia istotę świętego.
Objaśnienia
1 "Niechaj będą maluczcy i podlegli każdemu". 2 "Aby w owej godzinie ostatniej, kiedy jeszcze mógł się srożyć nieprzyjaciel, nagi walczył z nagim".
Za wyd. E. Auerbach, Mimesis. Rzeczywistość przedstawiona w literaturze Zachodu, tłum. Z. Żabicki, t. 1, Warszawa 1968, s. 281-282, 289-290.