Stary mit celtycki spisał ok. 1170 roku Tomasz z Anglii. Zachowało się kilka redakcji opowieści o Tristanie i Izoldzie z XII-XIII wieku; na ich podstawie znakomity filolog-romanista Józef Bédier zrekonstruował pierwotny tekst poematu o losach tragicznych kochanków owładniętych fatalną namiętnością.
Król Kornwalii Marek wysyła do Irlandii swego siostrzeńca Tristana po złotowłosą Izoldę, którą chce pojąć za żonę. Podczas podróży morskiej służebnica odnajduje przypadkowo napój miłosny przygotowany przez matkę Izoldy dla niej i króla Marka. Nieświadoma fatalnych skutków podaje go spragnionym Izoldzie i Tristanowi. Przemożne uczucie wiąże odtąd na wieki królową i młodego wasala, stając się przyczyną ich dramatycznych losów. Rycerskiego Tristana gnębi poczucie zdrady wobec monarchy, Izolda cierpi jako niewierna żona. Moc namiętności łamie jednak wszelkie przeszkody i zobowiązania. Tristan usiłuje wprawdzie walczyć z samym sobą - opuszcza ukochaną, żeni się z inną - lecz w końcu powraca do miłości swego życia. Jest bohaterem niezwykle skomplikowanym psychicznie, obdarzonym inteligencją i wrażliwością, szamotającym się pomiędzy poczuciem honoru i obowiązku moralnego a ślepą namiętnością. Dzieje Tristana i Izoldy są opowieścią o nierozerwalnym splocie miłości i śmierci, radości i żałoby, wolności i przeznaczenia (fatum). Liryczne sceny miłosne i tragizm dwojga młodych kochanków związanych uczuciem sięgającym poza grób czynią z poematu o Tristanie i Izoldzie jeden z najbardziej przejmujących utworów literatury powszechnej.
Dziecięctwo Tristana1
Panowie miłościwi, czy wola wasza usłyszeć piękną opowieść o miłości i śmierci? To rzecz o Tristanie i Izoldzie królowej. Słuchajcie, w jaki sposób w wielkiej radości, w wielkiej żałobie miłowali się, później zasię pomarli w tym samym dniu, on przez nią, ona przez niego. [...]
Napój miłosny
Kiedy nadszedł czas oddania Izoldy rycerzom Kornwalii2, matka jej nazbierała ziół, kwiatów i korzeni, rozmieszała je w winie i uwarzyła silny napój. Dokończywszy go wedle przepisów sztuki czarnoksięskiej, zlała do bukłaczka i rzekła tajemnie do Brangien3:
- Słuchaj, dziewko, masz udać się z Izoldą do kraju króla Marka. Miłujesz ją wierną miłością; weź tedy ten bukłaczek z winem i zapamiętaj te słowa. Ukryj go w taki sposób, aby go żadne oko nie ujrzało i żadne wargi się doń nie zbliżyły. A kiedy przyjdzie noc weselna i chwila, w której zostawia się małżonków samowtór4 ze sobą, wlejesz to wino nasycone ziołami do czaszy i podasz, aby wypróżnili ją wspólnie król Marek i królowa Izolda. Bacz jeno dobrze, dziewczyno, aby oni sami tylko mogli skosztować napoju. Taka jest bowiem jego moc: ci, którzy wypiją go razem, będą się miłowali wszystkimi zmysłami i wszystką myślą na zawsze, przez życie i po śmierci. Brangien przyrzekła królowej, iż uczyni wedle jej woli.
Prując glębokie fale statek unosił Izoldę. Ale im bardziej oddalał się od ziemi irlandzkiej, tym bardziej młoda dziewczyna czuła w sercu żałość. Siedząc w namiocie, w którym zamknęła się z Brangien, służebnicą wierną, płakała wspominając swój kraj. Dokąd ją wiozą ci cudzoziemcy? Do kogo? Na jaki los? Kiedy Tristan zbliżał się i chciał ją uspokajać łagodnymi słowy, gniewała się, odtrącała go i nienawiść wzdymała jej serce. Przybył on, rabuśnik, on, morderz Morhołtowy5, wydarł ją podstępem matce i ziemi rodzinnej; nie raczył zachować jej dla samego siebie i oto uwozi ją jako łup ku nieprzyjacielskiej ziemi! "Nieszczęsna! - myślała sobie. - Przeklęte niech będzie morze, które mnie nosi! Radziej wolałabym umrzeć w ziemi, gdzie się zrodziłam, niż żyć tam..."
Jednego dnia wiatry uciszyły się i żagle opadły, zwisłe u masztu. Tristan kazał przybić do wyspy; znużeni morzem rycerze kornwalijscy oraz majtkowie wysiedli na ląd. Jedna Izolda została na statku wraz z młodą służebniczką. Tristan zbliżył się do królowej i starał się ukoić jej serce. Ponieważ słońce piekło i czuli pragnienie, zażądali pić. Dziewczynka poszła szukać jakiegoś napoju, aż znalazła bukłaczek oddany w ręce Brangien przez matkę Izoldy.
- Znalazłam wino! - zawołała. Nie, nie, to nie było wino - to była chuć, to była rozkosz straszliwa i męka bez końca, i śmierć! Dziecię napełniło puchar i podało swej pani. Piła dużymi łykami, po czym dała Tristanowi, który wypił do dna.
W tej chwili weszła Brangien i ujrzała ich, jak spoglądali na się w milczeniu, jakby oszołomieni i zachwyceni razem. Ujrzała przed nimi naczynie prawie puste i puchar. Wzięła naczynie, pobiegła na tył okrętu, rzuciła je w fale i jękła:
- Nieszczęśliwa! Przeklęty niech będzie dzień, w którym się zrodziłam, i przeklęty dzień, w którym wstąpiłam na ten statek! Izoldo, przyjaciółko moja, i ty, Tristanie, otoście wypili śmierć własną.
I znowuż statek pomykał w stronę Tyntagielu6. Zdawało się Tristanowi, że żywy krzew o ostrych cierniach, o pachnących kwiatach zapuszcza korzenie w krew jego serca i silnymi więzami wiąże do pięknego ciała Izoldy jego ciało i wszystką myśl, i wszystkie pragnienia. Myślał: "Andrecie, Denoalenie, Gwenelonie i ty, Gondoinie7, zdrajcy, którzyście mnie oskarżali, iż pożądam ziemi króla Marka, ach, jestem jeszcze nikczemniejszy i nie ziemi jego oto pożądam! Ty, miły wuju, który pokochałeś mnie, sierotę, nim nawet poznałeś krew siostry swojej Blancheflor8, który mnie opłakiwałeś tkliwie, gdy ramiona twoje niosły mnie do barki bez żagla i wioseł, ty, miły wuju, czemuż od pierwszego dnia nie wygnałeś precz zbłąkanego dziecka9, przybyłego, aby cię zdradzić? Ha, cóżem pomyślał? Izold jest twoją żoną, a ja twym lennikiem. Izold jest twoją żoną, a ja twoim synem. Izold jest twoją żoną i nie może mnie kochać."
Izold kochała go. Chciała nienawidzić - zali nią haniebnie nie wzgardził? Chciała nienawidzić i nie mogła, dręczona w sercu czułością dotkliwiej piekącą niż nienawiść.
Brangien patrzała na nich z bólem, okrutniej jeszcze udręczona. Ona jedna znała nieszczęście, które sprawiła. Dwa dni śledziła ich i widziała, jak odtrącają wszelkie jadło, wszelki napój i wszelkie pokrzepienie, jak się szukają niby ślepi posuwający się po omacku ku sobie, nieszczęśliwi, kiedy usychali rozdzieleni, bardziej nieszczęśliwi jeszcze, kiedy będąc przy sobie drżeli przed grozą pierwszego wyznania.
Trzeciego dnia, kiedy Tristan zbliżał się do namiotu rozpiętego na pokładzie, gdzie Izolda szukała schronienia, Izold ujrzała go nadchodzącego i rzekła pokornie:
- Wejdźcie, panie!
- Królowo - rzekł Tristan - czemu nazywasz mnie panem? Czy nie jestem, przeciwnie, twym lennikiem, wasalem, powinnym cię czcić, służyć ci i kochać ciebie jak swoją królową i panią?
Izold odparła:
- Nie, ty wiesz o tym, że jesteś moim panem i władcą! Ty wiesz, że twoja moc włada nade mną i że jestem twą niewolnicą! Ach, czemuż nie rozjątrzyłam niegdyś ran schorzałego lutnisty? Czemu nie dałam zginąć pogromcy smoka w trawach bagniska10? Czemu, kiedy spoczywał w kąpieli, nie spuściłam nań miecza wzniesione-go już nad głową? Niestety, nie wiedziałam wówczas tego, co wiem dzisiaj!
- Izoldo, co wiesz dzisiaj? Co ciebie dręczy?
- Ach, wszystko to, co wiem, dręczy mnie, i wszystko, co widzę! To niebo mnie dręczy i to morze, i ciało moje, i życie moje!
Położyła rękę na ramieniu Tristana, łzy przygasiły promienie jej ócz, wargi zadrżały. Zapytał:
- Miła, co ciebie dręczy?
Odpowiedziała:
- Iż cię miłuję.
Wówczas położył usta na jej ustach.
Ale gdy po raz pierwszy oboje kosztowali rozkoszy miłości, Brangien, która śledziła ich, wydała krzyk i z wyciągniętymi ramionami, z twarzą zalaną łzami, rzuciła im się do nóg:
- Nieszczęśliwi, wstrzymajcie się i jeśli możecie jeszcze, zawróćcie z drogi! Ale nie, droga jest bez powrotu; już siła miłości was ciągnie i nigdy już nie zaznacie słodyczy bez boleści. To wino napojone ziołami ogarnęło was, napój miłosny, który matka twoja, Izoldo, powierzyła mi. Jeden król Marek miał wypić go z tobą; ale Nieprzyja-ciel zadrwił sobie z nas trojga i oto wy oboje wysączyliście puchar. Miły Tristanie, Izoldo miła, za karę złej pieczy, którą miałam o nim, oddaję wam swoje ciało, życie; przez moją to zbrodnię wypiliście w przeklętym pucharze miłość i śmierć!
Kochankowie obłapili się: w ich pięknych ciałach drgało pragnienie i życie. Tristan rzekł:
- Niech tedy przyjdzie śmierć.
I kiedy wieczór zapadł, na statku, który coraz chyżej pomykał ku ziemi króla Marka, związani na zawsze, pogrążyli się w miłości.
Śmierć
Ledwie powrócił do Małej Bretanii, do Karhenia11, Tristan, spiesząc z pomocą ukochanemu druhowi Kaherdynowi, wdał się w bitwę z baronem imieniem Bedalis. Wpadł w zasadzkę zastawioną przez Bedalisa i jego braci. Tristan zabił siedmiu braci, ale sam otrzymał ranę od lancy, a lanca była zatruta.
Wrócił z wielkim trudem do karheńskiego zamku i dał sobie opatrzyć rany. Lekarze zbiegli się w wielkiej ciżbie, ale żaden nie umiał wyleczyć trucizny: zgoła jej nawet nie odkryli. Nie umieli sporządzać żadnego plastra, aby wywabić jad na zewnątrz; próżno ubijają i mielą korzenie, zbierają zioła, warzą napoje; Tristan miewa się coraz gorzej, jad rozchodzi się po ciele, on sam blednie i coraz bardziej świeci kośćmi pod skórą.
Uczuł, że życie zeń ucieka. Zrozumiał, że trzeba umrzeć. Wówczas zapragnął ujrzeć Izold Jasnowłosą. Ale jak iść ku niej? Jest tak słaby, że morze by go zabiło; a gdyby nawet dostał się do Kornwalii, jak umknąć nieprzyjaciołom? Tak lamentuje, trucizna go pożera, czeka śmierci. [...]
[Izold] obróciła się ku wschodowi i pomodliła Bogu. Potem odkryła nieco zwłoki, ułożyła się przy nich wzdłuż swego przyjaciela, ucałowała mu usta i twarz i obłapiła go ciasno: ciało przy ciele, usta przy ustach. I tak oddała duszę, umarła przy nim, z boleści po miłym przyjacielu.
Kiedy król Marek dowiedział się o śmierci kochanków, przebył morze i przybywszy do Bretanii kazał uczynić dwie trumny: jedną z chalcedonu dla Izoldy, drugą z berylu dla Tristana12. Uwiózł na statku do Tyntagielu umiłowane ciała. Wpodle kaplicy, po lewej i prawej stronie absydy13, pochował ich w dwóch grobach. Ale w nocy z grobu Tristana wybujał zielony i liściasty głóg o silnych gałęziach, pachnących kwiatach, który wznosząc się ponad kaplicę, zanurzył się w grobie Izoldy. Ludzie miejscowi ucięli głóg; nazajutrz odrósł na nowo, równie zielony, równie kwitnący, równie żywy, i znowuż utopił się w łożu Izoldy Jasnowłosej. Po trzykroć chcieli go zniszczyć, na próżno. Wreszcie donieśli o cudzie królowi Markowi. Król zabronił odtąd ucinać głóg.
Panowie miłościwi, dobrzy rybałtowie dawnych czasów, Béroul, Thomas i przewielebny Eilhart, i mistrz Gotfryd14 opowiedzieli tę opowieść dla tych, którzy miłują, nie dla innych. Przekazują wam przeze mnie pozdrowienie. Pozdrawiają tych, którzy tkwią w zadumie, i tych, którzy są szczęśliwi, nienasyconych i pragnących, tych, co są radośni, i tych, co są stroskani, słowem - wszystkich miłośników. Oby mogli znaleźć tu pociechę przeciw odmienności, przeciw niesprawiedliwości, przeciw urazie, przeciw cierpieniu, przeciw wszystkim niedolom miłowania!...
Objaśnienia
1Tristan to imię wywiedzione z łacińskiego słowa tristis - smutny; tu oznacza "urodzony w smutku"; 2Kornwalia to półwysep w południowo-zachodniej części Anglii; 3zaufana służebna Izoldy; 4samych we dwoje; 5Tristan zabił krewnego Izoldy Morhołta, co stało się przyczyną nienawiści królewny; 6port w Kornwalii, zamek króla Marka; 7baronowie kornwalijscy na dworze króla Marka, wrogowie Tristana; 8siostra króla Marka, żona Riwalena, matka Tristana, która umarła zaraz po urodzeniu syna; 9chorego Tristana król Marek zaniósł na jego życzenie do barki bez żagla i wioseł, która przez siedem dni błądziła po morzu; po wielu przygodach Tristan powrócił na dwór swego opiekuna; 10odnalezionego przez rybaków w łodzi chorego Tristana ratuje Izold Jasnowłosa, ona także ocala mu życie po zwycięskiej walce ze smokiem w Irlandii; 11do zamku przyjaciela Tristana, Kaherdyna, znajdującego się w Bretanii; 12minerały, z których powstają szlachetne kamienie - agat i szmaragd; 13półkoliste zamknięcie prezbiterium i nawy kościelnej; 14średniowieczni autorzy opowieści o Tristanie i Izoldzie
Za wyd. Dzieje Tristana i Izoldy, oprac. J. Bédier, przeł. T. Żeleński (Boy), Warszawa 1973, s. 133, 157-160, 249, 256-257; przedruk w: Zrozumieć średniowiecze, oprac. R. Mazurkiewicz, Tarnów 1994.