Ortyle (od niem. Urteil - wyrok) to orzeczenia i komentarze prawne wydawane w średniowieczu przez sąd ławniczy w Magdeburgu na prośbę sądów miast polskich założonych na prawie niemieckim. Orzeczenia te, spisywane w języku niemieckim, układano potem w zbiory, a następnie tłumaczono na język polski. Najstarszy przekład ortyli powstał w połowie XV wieku na ziemi lwowskiej. Do naszych dni zachował się m.in. polski zbiór ortyli prawa magdeburskiego (Biblioteka Ossolińskich we Wrocławiu) spisany ok. 1480 roku w okolicy Lwowa. Jego język wykazuje właściwości polszczyzny południowo-wschodniej. Kilka ustępów z tego zabytku podajemy w transkrypcji profesora Wacława Twardzika.
* * *
Pr<z>yjacielski pokłon naprzod. Mili przyjaciele! Pytaliście nas o prawo takimi słowy: Gdy mężczyzna pojmie żonę a swej żenie wianuje na swem jidącem jimieniu sto grzywien albo mniej lubo więcej przez sądu, a ten to mąż umrze i zostawi po sobie długi i dziatki, co lat nie mają, i brata albo siostry męża albo jinego przyrodzonego przyjaciela, albo opiekaldnika, a tego umarłego żona pojmie jinego męża, ten mąż od swej żony prawi od tego opiekalnika jej wiano, coż jej wianował umarły mąż i został jej [wiano] winowaty. Opiekalnik mowi: Wiem o tej żenie wienie i tem to dłudze i to wyznawam przed prawem, jako sie rzecz w sobie ma; ale ja nie wiem, ma<m>li tę moc z prawa dać jej to wiano z jimienia tych to dzieci, gdyż jej nie wianowano przed prawem, i też ty[ch] dzieci ten ortyl mają, iże bliszczy są k temu przyć przysięgą jedną ręką, iże jich ociec nic nie wianował jich macierzy, i też dzieci lat nie mają jich o dziale wyznawać albo nie wyznawać. Acz już ten opiekalnik ma moc i musi ot tych dzieci to wiano dać z prawa? Na to mowiemy przysiężnicy z Majdburku: Gdy opiekalnik z prawa obejmie się dzieci, co lat nie mają, tedy ma moc długi fołdrować i dać [i] zapłacić długi wszytkim obyczajem, jako by mogły uczynić ty to dzieci, gdyby lata miały. Przeto opiekalnik ten może długi płacić, o ktorych wie, z jimienia tych to dzieci, a o ktorych nie wie, może sie dać upominać albo o nie przysiąc z prawa. [Wielkrzu] <wieli> o tem dłudze opiekalnik a będzieli upominan, musi ten dług płacić i tej niewieście wiano z jidącego jimienia, jestli go tako wiele, <wieli też>, iż je też tako wianował z prawa etc.
Dalejeście nas pytali, kto ranne ludzi ma oględać. Sędziali, przysiężnicyli, lekarz<li> rannemu na wyznanie, sąli rany ciężkie albo blisku śmierci, albo nie? Na to my przysiężnicy s Majdburku mowiemy prawo: Sędzia je oględać ma, ty rany, i przed prawem je zeznawać, [j]kakie były, ale w mieściech, gdzie są ranni lekarze, tym to dają pod przysięgą szacowawszy [jakie były] przed prawem powiedać, jakie to rany były, i też sędzia może podług oglądania sędzić i ortelu pytać podług prawa.
Jeden Żyd żałował sie na krześcijanina, iż ji łajał i nazwał ji kurwimsynem. Tego sie wyznał krześcijan. Żyd pytał prawa, mali mu za to pokupić.Tedy przysiężnicy skazali, iż gdy się wyznał przed gajonym sądem, iż mu łajał, ma mu pokupić. Ten przysiężnikow ortel łajał ten krześcijan i wyrzekł przeciw temu taki ortel: Gdyż wszycy ludzie Żydy zową kurwisyny, tedy ja <jemu> w tem niżadnej krzywdy uczynił, alem go prawie łajał a nie trzeba mnie <jemu> za to pokupić podług prawa, i ciągnął sie oto do krolewskiego stolca i też w niemiecskie prawo. I dopuścili ji tamo <przysiężnicy> i wojt, tako aby ortel tego w gajony sąd przyniosł za trzy dwie niedzieli, a jako nie przyniosł, tako sie przysiężnicy upominali jemu i poręcznikom jego, aby ortel ten przyniosł i położył, tako wżdy jego nie przyniosł. Potem we ćwierć roku pozwali ji przed sąd i jego poręczniki i kazali jim położyć [ten] ten ortel, a jako go nie mieli, poddał sie pod winę, i<ż> nie położyli jego [a] we dwu niedzielu, tedy mają i chcą wojtowi i przysiężnikom jich winę zapłacić. Tedy jako po dwu niedzielu nie położył tego ortela, wzięli przysiężnicy i wojt na nich swą winę, jako jest z[a] prawa. Potem przez rok rzekł ten, co łajał ortel: Przysiężnicy i wojt niesprawnie ze[che] mnie wzięli winę a muszą mi me pieniądze wrocić.Co o to jest za prawo? Ty winy, co przysiężnicy dosięgli i wzięli z wojtem, ty sprawnie wzięli podług prawa prawego.
Pytaliście też nas o prawo tymi słowy: Jeden człowiek przywiodł przed nas przed gajony sąd człowieka, co mu na szyję wiązano trzy skory. Jako ji wiodł przed sąd, tako rzecze, co ji przed prawo wiodą, pirwej niżli nań żałowano, i żałował sie rzekąc, iż mu ty skory gwałto<w>nie na szyję wiązano. Tedy pytał wojt: Kto tego człowieka jął? Tedy żałował powod rzekąc: Żałuję się na tego złodzieja, iż on przyszedw w me jimienie i ukradł mi ty skory, a ja jego naśladował aż w jego gospodarza dom, gdziem tę kradzież nalazł i tego bieżącego za gorąca jął. Pytam prawa: Gdyż on tę kradzież na szyji ma, możeli on przeciw temu rzec albo co <ma> za to cirpieć ? Tedy odpowiedział ten jęciec rzekąc: Jam nikomu nie ukradł, t[e]y skory gwałtownie na mą szyję wiązany i bezprawnie, to mogę z swym gospodarzem ukazać i z ta<ko> wielim ludźmi, jako wiele mi jich trzeba ku prawu memu. Tedy rzekł powod: Ja mogę nań mieć dwa człowieki, a rzekł: Azali ja nań nie bliszy doświadczyć, <i rzekł>, iż mu miano sześć groszy szyrokich dać za ty skory [prawo] podług pra<wa>. Gdy tego jęca przywiedli przed prawo nie wołając jego świadki tego odwołania, słowie iż nań nie wołano wiodąc [nań] ji przed prawo: Niestojcie na mego złodzieja, tedy ten jęciec bliszy sam swą ręką na krzyżu odbyć, iż mu ty skory gwałtownie na szyję wiązany, tedy ma ji z pokupem, słowie z w[i]e[c]tem i z winą puścić podług prawa.
Też przy mnie krotoszyńszczy słali po prawo do Lwowa takimi słowy: Grzegorz żałował na ruskiego popa rzekąc: To nań żałuję, iż moj koń wbiegł w jego dwor otworzony a tamo jego czeladź wgoniła mego konia na płot, a moj koń skacząc przez płot wskoczył na ostry koł jego płota, tego konia żałuję jako trzydzieści grzywien na popa. Na to odpowiedział pop rzekąc: Moja czeladź jechała z pola do domu z pługiem i z końmi, za tymi wbieżał w moj dwor też koń jego, a jako parobcy wyprzęgali moj koń, tako sie wy[e]rwie u poganiacza i rzucił sie od swej świerzepy na jego koń, a wtem koń jego skoczył na koł i uraził sie, a czeladź moja nie goniła jego konia. Jestli ja tu cso winowat podług pra<wa>? Śmieli pop przysiąc sam swą ręką, iż jego czeladź <nie goniła> Grzegorzowa konia <ani swego konia> chcąc upuścili, tedy pop jest praw i prozen od Grzegorza podług prawa.