Jan Łoś, jeden z najznakomitszych znawców staropolszczyzny, omawiając w swoim monumentalnym, do dziś niezastąpionym "Przeglądzie językowych zabytków staropolskich do r. 1543", najdawniejsze zabytki wierszowane pisze, co następuje: "Jest też po rękopisach nieco humorystyki wierszowanej, uprawianej nieraz przez kopistów, by konceptem ulżyć nudom przy przepisywaniu długich nieraz traktatów poważnych, a właściciele rękopisów tolerowali te żarty i nie wymazywali ich nie tylko na okładkach, ale i w odstępach pomiędzy tekstami pobożnymi lub naukowymi. Humor to niewybredny, nieraz ordynarny [...]"1. Oto kilka pierwszych z brzega przykładów tego wierszowanego humoru, jakie Łoś przytacza:
Ach miły Boże, toć boli,
kiedy chłop kijem głowę goli,
ale barziej boli,
kiedy miła inszego woli.
Miły Boże, daj pokoj, mir
a k temu pokrętę chleba i czeski syr2.
Kapłanie, chcesz polepszyć dusze swej,
nie mow często: "Piwa nalej" itd. 3
By stary mogł a młody śmiał,
tedyby żadny kiep nie beł cał4.
I może jeszcze tytułem próby jeden z ówczesnych makaronizowanych wierszyków:
Dum bibo piwo,
stat mihi kolano krzywo5.
Skoro przytoczone powyżej i jeszcze kilka innych wierszyków zacytował Łoś w transkrypcji, czyli w powszechnie dla czytelnika zrozumiałej postaci, mimo że, z wyjątkiem pierwszego, były one wcześniej wydane tylko w transliteracji, zastanawia, czemu jedynie w transliteracji wydrukował poniższy dwuwiersz:
Llaudate xąsa pascha szkaszny,
bo rad pywo pye po laszny6.
Któremu wskutek Łosiowej (i jego uczniów) nieuwagi czy niedopatrzenia przyszło na swoją transkrypcję czekać ponad 70 lat, licząc od czasu wydania "Początków piśmiennictwa polskiego" (zob. przypis 1).
Jej autorami są dwaj na dzień dzisiejszy najzasłużeńsi m.in. w zakresie wydawania często dotąd nieznanych zabytków polskiego średniowiecznego piśmiennictwa filologowie poznańscy, Wiesław Wydra i Wojciech R. Rzepka, których imponująca "Chrestomatia staropolska" jak najsłuszniej doczekała się już dwóch wydań (1984 i 1995 r.). Oto ich transkrypcja:
Laudate księżą! Paschę skaźni,
Bo rad piwo pije po łaźni.
I w tym miejscu wybiła godzina, bym bez ogródek wyznał, że lekcji moich zacnych i szlachetnych przyjaciół z Poznania nie rozumiem. Żywcem nie widzę tu żadnej żartobliwości, a wierzyć mi się nie chce, by ją wielki Łoś temu dwuwierszowi gołosłownie wmawiał.
Nie nastręcza oczywiście żadnych trudności rozumienie będącego zdaniem przyczynowym drugiego wersetu: bo rad pije piwo po łaźni znaczy tyle co 'ponieważ chętnie pije piwo po umyciu się, po kąpieli'7, ale już od pierwszego wejrzenia podpowiada on tak proste, że aż prostackie pytanie: kto, jakiż to rozkosznik rad piwo pije po łaźni. Oczekiwać wolno, że był on wymieniony już w pierwszym wersecie. Tymczasem w transkrypcji poznańskich przyjaciół ani przez lupę go dostrzec nie umiem.
Nie rozumiem bowiem, kogo prosi o pochwałę wyrażonego rozkaźnikiem orzeczenia laudate8 autor dwuwiersza, podobnie jak nie rozumiem, jaką formą gramatyczną miałby być opatrzony przez wydawców wykrzyknikiem wyraz księżą9, a też nie wierzę, by Pascha naprawdę mogła tu znaczyć 'Wielkanoc', jak mniemają wydawcy10, a już absolutnie żadną miarą nie potrafię dać wiary w to, by skaźni - czasownik skaźnić przecie nie może wieść swego rodu skądinąd, niż tylko od podstawowego czasownika kaźnić, który znaczył albo 'karać', albo 'karcić, strofować, trzymać w karności'11, i pochodził od rzeczownika kaźń, a ten znaczył w średniowieczu 'rozkaz, polecenie' lub 'karność, dyscyplina obyczajowa, surowość obyczajów', albo 'władza, moc', lub 'kara, poskromienie', albo w końcu 'więzienie, ciemnica, areszt' i niczego innego znaczyć nie chciał12 - mogło znaczyć 'zapewne: zepsuje, naruszy zwyczaj'13, jak sądzą trzpiotowato poznaniacy wbrew temu, o czym dowodnie poucza krakowski Słownik staropolski14, a mianowicie że staropolskie skaźnić znaczyło tylko 'ukarać'.
Obawiając się, by powyższe wyrazy nierozumienia, za których węgłem czai się łacno dostrzegalna krytyka, nie były mi przez autorów przytoczonej transkrypcji poczytane za przejaw starczego śledziennictwa i za jałowe krytykanctwo, powinienem ich transkrypcji przeciwstawić inną. Oto tedy i ona.
Napisałem wcześniej, że oczekiwałbym, by wymieniony był w pierwszym wersecie ten, co rad piwo pije po łaźni. Wszelako nim go ujawnię, proponuję łaskawemu czytelnikowi, by śledził kolejne moje kroki, które jego ujawnienie ułatwią. Czytam na początku laudate (co, przypominam, M. Włodarski bystrze przełożył 'chwalcie'), które oznacza formę 2. osoby liczby mnogiej trybu rozkazującego czasownika laudo. A widząc taki tryb i taką liczbę, naturalną koleją rzeczy szukam w takiejże liczbie rzeczownika. I, na przekór przyjaciołom z Poznania, ale za to posłusznie wiedziony przez tekst na jego postronku, znajduję go tuż obok w zapisie xąsa. W którym nieporównanie roztropniej jest widzieć oczekiwany wołacz księża aniżeli zgoła nieprawdopodobny biernik księżą. Któż by bowiem wtedy miał tę księżą, czyli 'tych księży' chwalić? Ktoś spoza dwuwiersza? Impossibile!
Wydra i Rzepka czytając księżą jak najsłuszniej poszukiwali dla czasownika 'chwalcie' wyrażonego biernikiem dopełnienia bliższego. Wszak czasownika chwalić bez niego niemal nie sposób sobie wyobrazić. Skorom poznańskie dopełnienie unicestwił, pora mi zaproponować krakowskie. A gdyby go szukać obok? Dla zżytego ze staropolską pisownią i trudnościami, z jakimi się nieraz przychodzi jej czytelnikowi borykać, znalezienie dopełnienia w zapisie następnego wyrazu nie powinno być niemożliwe. Miejsce tego wyrazu w zdaniu i jego wygląd (końcówka -a) radzą go czytać jako rzeczownik, i to taki rzeczownik, który - jak wynika ze wszystkiego, co było powiedziane dotychczas - wcześniejsi księża powinni chwalić. A może nie który, lecz którego? Przecie chwaliło się15 i dotąd chwali najczęściej kogoś. Ponieważ "Słownik staropolski" nikogo, kto by się od sylaby pas- lub pasz- rozpoczynał16 - a na taką nieodparcie wskazuje zapis początku omawianego wyrazu - znaleźć mi nie pomógł, szukam go po sąsiedzku w "Słowniku staropolskich nazw osobowych"17 i, choć nie od razu, wychodzi mi na spotkanie w bardzo wielkiej liczbie przedstawicieli Paszek i Paszko (jak też wszystkie od niego pochodne), będący dawnym zdrobnieniem imienia Paweł. Nie od razu, ponieważ połączenie spółgłoskowe -szk- zarówno w różnych przypadkach zależnych pierwszego, jak i u drugiego zapisywane było zazwyczaj -szk-, -schk-, -sk- lub -szc-, -schc-, -sc-, a więc Paszka, Paschko, Paskowi czy Paszca, Paschcone (z częstą w polskich dokumentach łacińską końcówką narzędnika), Pasco, wszelako bystre oko dostrzeże taką rotę sądową krakowską z 1400 roku: Jako prawie Jakusz paniej kaźnią jechaw samotrzeć na pana P a s z k o w ę dziedzinę, gwałtem jął człowieka pana Paszkowa, gdzie interesujący mnie wyraz zapisany został pierwszy raz Paschcową, a drugi Paschowa18, czy, tyle że podczas lektury imienia Jaszko (będącego zdrobnieniem imienia Jan), dwie sąsiadujące ze sobą roty poznańskie z 1443 roku, w których ten sam człowiek, Jaszek Dąbrowski (w drugiej nazwany Jaszkiem w Dąbrowie), zapisany został w dopełniaczu raz v yaschka, a drugi raz v yascha19. Tego rodzaju zapisy (a na pewno, gdyby za takimi samymi poszperać dłużej i cierpliwiej, można by ich znaleźć więcej) dają mi, ufam, pełne prawo, by w pierwszym wersecie omawianego dwuwiersza zapis pascha czytać jako Paszka (współcześnie powiedzielibyśmy: Pawełka), będącego wyrażonym w bierniku oczekiwanym dopełnieniem bliższym czasownika laudate 'chwalcie'.
A teraz rad bym przypomniał cierpliwemu czytelnikowi, o czym go powiadamiałem na początku, że mianowicie roztrząsany tu dwuwiersz znalazł się u Łosia wśród humorystyki wierszowanej. Gdy tymczasem w transkrypcji poznańskich przyjaciół konceptu, moim zdaniem, nawet na lekarstwo. A przecie znający staropolszczyznę na wylot Łoś mylić się nie powinien. Wierząc mu przyszło mi tedy szukać żartu w ostatnim, dotąd nie rozszyfrowanym wyrazie. Dotychczasowe chwalcie, księża, Paszka upewnia, o czym już podczas wcześniejszej analizy znaczenia czasownika skaźnić była mowa, że lekcja skaźni w rachubę wchodzić nie może. A skoro nie może ona, polecam za inną węszyć, szukając kolejnego dopełnienia czasownikowi 'chwalcie'. I w tym sposobie ją znalazłem, zadając pytanie, dlaczego to księża mają Paszka chwalić, czyli zachęcając widzieć w ostatnim wyrazie okolicznik przyczyny. A ten od najdawniejszych czasów20 do dzisiaj21 może być wyrażony m.in. dopełniaczem rzeczownika z przyimkiem z, jaki podpowiada początek zapisu szkaszny. Tak, tej samej kaźni, której znaczenia nie po próżnicy wymieniałem wcześniej stwierdzając, że nie rozumiem poznańskiej lekcji pierwszego wersetu. Jeśli uznam, że tu znaczy ona 'karność, dyscyplinę obyczajową, surowość obyczajów', otrzymam koncept i humor, który jak najtrafniej widział tu wielki Łoś. I to humor nie ordynarny czy rubaszny, ale wybredny, a nawet subtylny. Księża powinni pochwalić Paszka - proszę zauważyć, że już w tym zdrobnieniu się kryje koncept: przecie rymopis musiał znać dobrze od dawna zadomowione w polszczyźnie imię Paweł22, a tu wybrał postać zdrobniałą - z powodu jego surowości obyczajów, ponieważ rad piwo pije po kąpieli.
Może nie od rzeczy będzie, jeśli na koniec chwalonemu z obyczajów Paszkowi, by się nie czuł osamotniony, dodam do godnej kompanii onę również z obyczajów chwaloną białogłowę, o której u jednego z mistrzów renesansowej polszczyzny Łukasza Górnickiego czytamy w "Dworzaninie" (1566 r.): Jako jeden chwaląc białągłowę z obyczajow, z dobroci, z cnoty, na koniec i z cudności, kiedy ona tej ostatniej chwały nie przyjmując rzekła23.
Przeciwstawiona tedy poznańskiej a zrodzona w Pracowni Języka Staropolskiego Instytutu Języka Polskiego PAN krakowska transkrypcja opisanego dwuwiersza przedstawia się tak oto:
Chwalcie, księża, Paszka z kaźni,
bo rad piwo pije po łaźni.
Jeśliby znakomitych autorów "Chrestomatii staropolskiej" wyłuszczone powyżej i uzasadniające ją argumenta przekonały, proszę ich w ostatnim słowie o to, by - wybaczywszy mi przyjacielskie uszczypliwości - wprowadzili ją do oczekiwanego przez rzesze miłośników dawnej polszczyzny trzeciego tej "Chrestomatii" wydania.
Przypisy
1J. Łoś, Przegląd językowych zabytków staropolskich do r. 1543, Kraków 1915, s. 445. To samo zob.: J. Łoś, Początki piśmiennictwa polskiego (Przegląd zabytków językowych), wydanie drugie poprawione, Lwów 1922, s. 460. 2Ib. s. 446, wyd. II, s. 462. Zapisany w rękopisie nr BOZ 139 Biblioteki Narodowej w Warszawie na s. 291 w roku 1460 ręką Wojciecha z Bydgoszczy, wydał w transliteracji (z dwiema usterkami) i transkrypcji J. Przyborowski, Wydanie krakowskie dzieła Jana z Turrekrematy "Explanatio in Psalterium", Przegląd Bibliograficzno-Archeologiczny, t. I, Warszawa 1881, s. 187. Najnowsze wzorowe wydanie w: W. Wydra, W. R. Rzepka, Chrestomatia staropolska. Teksty do roku 1543, wydanie II poprawione i uzupełnione, Wrocław 1995, s. 419-420. Ich transkrypcję powtórzył niedawno M. Włodarski, Polska poezja świecka XV wieku. wydanie czwarte zmienione, Wrocław 1997, s. 101 ( Biblioteka Narodowa seria I nr 60). 3Ib. s. 445, wyd. II, s. 461. Zapisany ręką Lutosława z Chrościechowa we wtorek przed Zielonymi Świątkami o pierwszej w południe 22 maja 1414 roku (za pomoc w uściśleniu daty niech będzie łaskaw przyjąć serdeczne podziękowanie dr Krzysztof Pawłowski z Pracowni Słownika Łaciny Średniowiecznej Instytutu Języka Polskiego PAN w Krakowie) na karcie 180r zaginionego niestety w czasie ostatniej wojny rękopisu petersburskiej Cesarskiej Biblioteki Publicznej nr Lat. Quarto 25 (później Biblioteki Narodowej w Warszawie), wydał w transliteracji A. Brückner, Neue Quellen zur Geschichte der polnischen Sprache und Literatur, Archiv für slavische Philologie, Bd. XIV, Berlin 1892, s. 499. Dlaczego Łoś napisał "itd.", zamiast przytoczyć resztę wiersza (Boć piwo jest dziwny olej. / Więc z nich kłamają chłopi / a rzekąc: "Szaleni są popi"), nigdy się pewnie nie dowiemy. Transkrypcję tego wiersza znajdziemy dopiero w: S. Vrtel-Wierczyński, Średniowieczna poezja polska świecka, wydanie trzecie, rozszerzone i zmienione, Wrocław 1952, s. 12 (Biblioteka Narodowa seria I nr 60). Dzisiejszego czytelnika nie może nie rozrzewniać korny ukłon wydawcy złożony czasom, w których swoją antologię drukował: omawianemu pięciowierszowi dodał on od siebie "postępowy" tytuł: "Satyra na księży". Za Wierczyńskim przedrukował go (z tym samym tytułem?! w księdza Rydzykowej III Rzeczypospolitej?!) M. Włodarski, op. cit., s. 15. 4Ib. s. 446, wyd. II, s. 461. Łoś pisze o nim: "Dwuwiersz swawolny [...], a przy tym dopisek złośliwy", ale tego dopisku (a był on taki: Kto ma kurwę w sym rodzie, / tedy to zmaż) nie przytacza. Zapisany z kilkoma skreśleniami (autocenzura swawolnego czytelnika Arystotelesa?) nieznaną ręką w latach trzydziestych XVI wieku na ostatniej karcie inkunabułu Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie nr Inc. 1952 (Aristoteles, De anima, Leipzig 1500), wydał w transliteracji W. Wisłocki, Incunabula typographica Bibliothecae Universitatis Jagiellonicae Cracoviensis, Kraków 1900, s. 40. Niedawno wydany ponownie i w transliteracji, i w nie wolnej od usterek transkrypcji w: W. Wydra, W. R. Rzepka, op. cit., s. 420. 5Ib. s. 445, wyd. II, s. 461. Zapisany nieznaną ręką w pierwszej połowie XV wieku w zawierającym łacińskie kazania rękopisie petersburskiej Cesarskiej Biblioteki Publicznej nr Lat. I Folio 407 (u Łosia błędnie 471) na karcie 381, wydał w transliteracji A. Brückner, Drobne zabytki języka polskiego XV wieku. Pieśni, modlitwy, glosy, Rozprawy Akademii Umiejętności Wydział Filologiczny, t. XXV, Kraków 1897, s. 273. Ten sam dwuwiersz (poprzedzony łacińskim Explicit hoc totum, / infunde, da mihi potum) z rękopisu Biblioteki Narodowej w Warszawie nr 5636 II z 1448 roku wydali w transliteracji i transkrypcji W. Wydra, W. R. Rzepka, op. cit., s. 301. 6Ib. s. 446, wyd. II, s. 461. Zapisany w rękopisie nr 824 II Biblioteki Ossolińskich we Wrocławiu może ręką Piotra Bolesty w roku 1453 na dolnym marginesie karty 405v pod tekstem kazania De Corpore Christi, wydał A. Brückner, Średniowieczna poezja łacińska w Polsce, cz. III, Rozprawy Akademii Umiejętności Wydział Filologiczny, t. XXIII, Kraków 1894, s. 298. Niedawno wydany ponownie i w transliteracji i w transkrypcji w: W. Wydra, W. R. Rzepka, op. cit., s. 419. Transkrypcję poznańskich wydawców powtórzył i opatrzył swymi objaśnieniami (zob. niżej) M. Włodarski, op. cit., s. 113. 7Nie sposób pochwalić decyzji Słownika staropolskiego (t. IV, Wrocław 1963-1965, s. 106, s. v. łaźnia), który połączył w jednym znaczeniu 'pomieszczenie do kąpania się' i 'kąpiel (w wodzie lub w parze)'. Przecie niemożebne jest, by 'miejsce' i 'czynność' były równoznaczne czy tworzyły wspólną parę. Dlatego jak najsłuszniej postąpił Słownik polszczyzny XVI wieku (t. XII, Wrocław 1979, s. 534-535) dając jako pierwsze znaczenie 'pomieszczenie do kąpania się, budynek czy też miejsce wydzielone w domu; także naczynie przeznaczone do mycia się lub kąpieli', zaś jako zupełnie odrębne drugie 'kąpiel, mycie się'. 8Trafnie wyłożonego na polski przez M. Włodarskiego (op. cit., s. 113) 'chwalcie'. 9To zapewne wykrzyknik ten sprowokował M. Włodarskiego (loc. cit.) do uznania tej formy za biernik liczby pojedynczej rzeczownika zbiorowego księża. Śmiałemu interpretatorowi nie stanął na zawadzie fakt, że znająca collectivum księża staropolszczyzna nie zarejestrowała żadnego jego użycia w bierniku (zob. Słownik staropolski, t. III, Wrocław 1960-1962, s. 421-423). 10Zob. s. 463 załączonego do Chrestomatii staropolskiej słownika, za którym takież znaczenie powtórzył M. Włodarski (loc. cit.). Słownik staropolski (t. VI, Wrocław 1970-1973, s. 42) s. v. pascha (nb. zapisana raz tylko w Wokabularzu trydenckim z 1420 roku jako paska) uznał ostrożnie ten rzeczownik, znaczący tyle co 'rodzaj ciasta, potrawa utarta z sera na mleku, maśle i jajach, spożywana głównie na święta wielkanocne', za wyraz niepewny. 11Teste Słownik staropolski, t. III, Wrocław 1960-1962, s. 257. 12Op. cit., s. 257-259, s. v. kaźń. Pomijam szóste znaczenie 'traktowanie, sposób obchodzenia się z kimś' jako wątpliwe. 13Zob. s. 469 wspomnianego słownika do Chrestomatii, za którym jak za panią matką powtarza takież nieprawdopodobne znaczenie M. Włodarski (loc. cit.). Czemu poznańscy wydawcy po podanym przez siebie znaczeniu dają odsyłacz: "por. też skazić", pozostaje ich słodką tajemnicą. Czyżby dlatego, że jego zbiorcze, chyba nazbyt pojemne znaczenie - gdy kiedy indziej odrębne znaczenia umieją oddzielić od siebie średnikiem - definiują 'zepsuć, uszkodzić, naruszyć, zniszczyć'? Warto może zauważyć, że Słownik staropolski (t. VIII, Wrocław 1977-1981, s. 226-229) wyróżnił siedem odrębnych, dobrze przykładami ze średniowiecznych zabytków udokumentowanych znaczeń czasownika skazić: 1. 'zniszczyć, zburzyć, spustoszyć'; 2. 'zabić, wygubić, wyniszczyć'; 3. 'okaleczyć, uszkodzić'; 4. 'okaleczyć moralnie, zdeprawować'; 5. 'naruszyć, przekroczyć'; 6. 'zniweczyć, usunąć, odrzucić'; 7. 'pozbawić mocy prawnej'. 14Zob. t. VIII, Wrocław 1977-1981, s. 230, s. v. skaźnić. 15Zob. rekcję czasownika chwalić (zresztą nie tylko w znaczeniu 'wyrażać uznanie, pochwalić') w Słowniku staropolskim, t. I, Warszawa 1953-1955, s. 263-266. 16Zob. Słownik staropolski, t. VI, Wrocław 1970-1973, s. 41-53. 17Słownik staropolskich nazw osobowych, pod redakcją i ze wstępem W. Taszyckiego, t. IV, Wrocław 1974-1976, s. 195-200. 18Op. cit., s. 198. 19Op. cit., t. II, Wrocław 1968-1970, s. 463. Tutaj tego drugiego za wydawcą rot wielkopolskich, W. Kuraszkiewiczem, uznali redaktorzy SSNO za dopełniacz imienia Jasz, Jaszo (ib. s. 457-458). Mnie konsekwencja zachęca, by traktować go tak samo jak wcześniejszego Paszka. 20Zob. Słownik staropolski, t. XI, Kraków 1995-2002, s. 16-17. 21Zob. Z. Klemensiewicz, Składnia opisowa współczesnej polszczyzny kulturalnej, Kraków 1937, s. 160. 22Zob. Słownik staropolskich nazw osobowych, pod redakcją i ze wstępem W. Taszyckiego, t. IV, Wrocław 1974-1976, s. 201-203, który zaświadcza, że w mianowniku był zapisywany w dokumentach od początku XIII wieku, zaś w innych przypadkach od roku 1387. 23Cytuję (we własnej transkrypcji) za: Słownik polszczyzny XVI wieku, t. III, Wrocław 1968, s. 348, s. v. chwalić. Tenże słownik odnotował ponad 60 przykładów rekcji chwalić kogoś z czegoś (ib. s. 348-350).