105. Czcienie o tem, <jako> słali Jesusa po ogień Maryja i Jozef
Kiedy miły Jesus swej matce posługował, wezwawszy ji i posłała po ogień. Tedy on wźwiąwszy węgla w łono swej suknie poniosł. Chciąc takież ine dzieci uczynić i zeżgły sobie suknie a nie śmiały do domu, ale stały na ulicy płacząc a rzekąc, iże sam czarownik nam szkodę czyni. A przydąc do domu skarżyły macioram, iże on czarownik kazał nam, bychmy brali ogień w suknie, i zeżglismy suknie sobie. Bieżawszy ony i skarżyły Jozefowi i Maryje. A miły Jesus kazał im suknie zwlec i uczynił im zasie cało jako pirwej.
106. Czcienie o dziecięciu, ktore sie swaliło z skały i zdechło, a to miły Jesus wskrzesił z martwych
Jednego dnia dziecię miły Jesus wyszedł na pole a za nim dzieci naśladowały wielika tłuszcza. Tako są weszli na jednę gorę wielmi przykrą i poczęli igrać każdy swoję igrę, ktora sie komu widziała, a Jesus siedział niedaleko ich przyglądając. Bieżąc jedno dziecię nieopa<t>rznie i zwaliło sie z onej gory, to jest z skały, padnie na ziemię i zdechnie. Uźrąc to ine dzieci i poskoczą przecz od niego i poczną powiedać, kako sie stało. Od niemiłościw<ych> Żydow natychmiast słowo pojdzie, iżeby je Jesus zepchnął. Poślą po Jozefa a po Maryją, jego matkę, i imą dawać winę Jesusowi rzekąc, iże on krzyw w jego śmierci. Maryja wiedząc syna swego niewinnego <...>, milcząc idzie do niego i imie k niemu mowić łaskawie rzekąc: "Powidz mi, synku miły, co mam uczynić i przeciw takiej potwarzy co mam odpowiedzieć". Rzekł Jesus: "Moja miła matko, my[e] będziemy cirpieć od niemiłościwych Żydow rozmaite potwarzy, ichże winą nie zasłużemy. A wszakoż by sie nikt nie pogarszał w tej potwarzy a też bych niewinność moję ukazał, niechaj dadzą to ciało, a jemu każę, iże powie moję niewinność". Takoż przystąpił Jesus z matką swoją ku ciału onego dziecięcia umarłego i rzekł jemu: "Zenonie, każę tobie, a<by> powiedział przed wszem ludem, jest<li> ja ciebie sepchnął albo uczyniłlim tobie co złego <...>" Tedy on umarły westchnął a przede wszemi zawołał rzekąc: "Aniś mie zepchnął ani <z>rzucił <...>, aniś niektore złości uczynił". "Dziecię miłe - rzekł k nie mu - przeto iżeś mię wyprawił a prawdęś powiedział, każę tobie, abyś smartwychwstał i był żyw a popełnił dni swoje we zdrowi". Natychmiast jako Jesus to słowo rzekł, nagle ono dziecię ożyło i wstało z martwych a poklęknąwszy przed Jesusem dał jemu chwałę a przed wszemi ludźmi chwaląc ji i rzekł: "Toć jest syn boży, tegoż chwalą anjeli, ale źli duchowie nie naźrą jako i ludzie".
107. Czcienie o tem, kako miłe dzie[vy]cię Jesus przedłużył drzewa ciągnę z sługą z Jozefowym
Jozef iż był cieśla, dał słudze swojemu dwie drzewie, aby je uciosał rowno podług miary, ktorąż mu dał. Ten istny nie rozmyśliwszy sie przerąbi ono drzewo i ukroci je, przeto bojęcy sie swego pana wielmi sie smęcił. Jesus wtenczas przydę k nie mu uźrzy ji barzo smętnego a pocznie pytać, czemu by był tako barzo smęcien. Powie jemu sługa, iż ukrocił drzewa, ktoreż mu był jego pan <kazał> urownać, to jest [Czyos] ukrocić. Usłysząc to Jesus i rzecze: "A my je dłuższe uczyniemy a przyciągnąwszy przyprawimy miarę". Parobek rzecze k niemu: "Miłe dziecię, drzewo nie może być <dłuższe>, jedno jako je urąbi, aby je nawięcej ciągnął". Ale wżdy Jesus wziąwszy drzewo za koniec a za drugi koniec parobek i przyciągnęli onych drzew, iże były dłuższe, takoż je przyprawią podług prawej miary.
108. O tem, jako miły Jesus zawieszał dzban na promieniu słonecznym
Kiedy miły Jesus nosił <ze studnie> wodę swej miłej matce, ktorąż ona chciała pić, tako zawiesiwszy sąd na promieniu słonecznym i ciągnął za sobą słońce jako powroz z tym wiadrem.
109. Czcienie o tem, jako miły Jesus przy sadzon do szkoły. De infantia
Maryja wziąwszy syna swego i wiodła do szkoły i poleciła ji mistrzowi, aby ji pismu nauczył. Dziecię miły Jesus wszytko dobrze wiedział a przezpiecznie umiał. Ten istny mistrz, jen ji pismu chciał uczyć, kiedy przyszedł k temu słowu w obiecadle, jeż słową el, Jesus rzecze ku mi strzowi: "Co sie przez to słowo mieni?" Mistrz to usłysząc lęknie sie i nie wie, kiedy odpowiedzieć, i jimie myślić, kako jemu miał odpowiedzieć. Jesus rzecze: "Przez to słowo rozumi się ja sam s moim ojcem, bo el po żydowsku mieni sie Bog". Ale mistrz tego nic nie rozumiał, co dziecię mowiło i odpowiedział mu tako rzekąc: "Alboś anjoł albo duch, albo Bog opłciony, alboś w człowiece dyjabłem uczynion. Wynidź z mojej szkoły, boć nie trzeba ode mnie wyknąć, bo widzę, iżeś czarnoksiężnik albo dyjabeł, albo szatan, albo obłuda, albo niektore boskie widzenie, albo stworzenie Ducha Świętego".
117. Czcienie o tem, jako Jozef, opiekalnik dziewice Maryje, legł i umarł
Znalazszy miłe dzicię Jesukrysta i wrocili sie do Nazaret. Jozef jako stary a barzo w robocie człowiek natychmiast wpadnie w niemoc, iże jemu już idzie ku śmierci. Ubacząc dziewica Maryja, iż jej opiekalnik tako wielką niemoc ma, przystąpiwszy ku swemu synu miłemu pocznie jego z płaczem prosić rzekąc: "O miły synu, namilejszy nasz opiekalnik silno w trudnej niemocy leży a idzie jemu ku śmierci. Ale widzisz, miły synku, iżeś jeszcze młoda ja jako żeńczyzna nie wiem sie opiekać, tegodla ja ciebie proszę, nie daj mu tak rychło umrzeć, nie przepuszczaj nań śmierci". Miły Jesus odpowiedział k temu rzekąc: "O miła matko, ten jest był przy mem narodzeniu i uchowaniu i już widział moje dni aż dotychmiast, przeto musi umrzeć, aby zstąpił do prorokow i do starych ojcow, ktorzy siedzą na piekielnych otchłaniach, aby im powiedział, co widział od mego urodzenia aże dotychmiast, a też iże <sie> ich odkupienie bliży". Takoż sie stało, iże Jozef umarł w tej niemocy. Tako dziewica Maryja z tego wieliki smętek miała i ubrawszy sie we wdo<w>ie odzienie, jako tedy był obyczaj <...>, bo dokąd był Jozef żyw, chodziła, jako tedy był zakon małżenkam chodzić. Przyjaciele wźwiąwszy ciało Jozefowo i nieśli do kościoła na marach. Dziewica Maryja z inny<mi> paniami też szła za nim na pogrzeb wielice płaczęcy a narzekając. Takoż ji w kościele pochowano, a ona ostawiwszy przed kościołem <...> wieliki płacz i smętek, ktoryż miała o swego opiekalnika. Wszytki Żydowki cieszyły ją rzekąc: "O miła pani, nie miej takiego smętku! Bożać wola k temu była, wszyscy umrzemy i zemrzeć mamy". Temi słowy rozmaicie ją cieszyły <...> A to sie przeto działo, aby złemu, dyjabłu, skryto było człowiectwo miłego Jesukrysta.