Wiedz kożdy, iż tu jest obrazkow sto i dwadzieścia i jeden, ktore człowieka wielce mogą pobudzić ku nabożnemu rozmyślaniu męki gorzskiej i niewinnej Jesusa miłościwego, a od kożdego s nich osobliwie z łaski Pana Boga Wszechmogącego i z skarbu męki niewinnej Jesusa miłościwego szterzej biskupowie dali po szterdzieści dni otpustow, kto by s nabożeństwem przed ktorem smowił Pacierz i Zdrowę Maryją, rozmyślając mękę gorzską i niewinną Jesusa miłościwego, a tak to czyniąc, od jednego obrazka otrzyma sto dni i sześćdziesiąt dni odpusto<w>. A jesliby kto przed kożdem obrazkiem, ile ich, smowił jeden Pacierz i Zdrowę Maryją s rozmyślanim męki gorzskiej i niewinnej Jesusa miłościwego, taki otrzyma odpustow dni dziewiętnaście tysięcy trzysta i sześćdziesiąt dni. A jesli taki chce wiedzieć, wiele lat abo rokow czynią ty dni, wiedz iże czynią piędziesiąt lat i trzy lata przez siedm dni. Kto więc temu nie wierzy, licz sobie, ni maszli co czynić, jedno pilno, by sie więc nie omylił, boć się to natychmiast głowie przyje i będzie szumiało by w lesie. A nie wierzyszli, skosztujże. Otoż tak etc. Pisano to w klasztorze u Świętej Trojce Zakonu Kaznodziejskiego Lata Bożego tysiąc<n>ego pięćstego trzydziesnego i wtorego w poniedziałek po Wszystkich Świętych. [...]
A gdyż już zgotowali koronę abo cirzniową czapkę, jęli mowić: "Oto, Jezu, korona tobie, coś sie kazał w Kwietną Niedzielę chwalić za krola izdrahelskiego!" I włożyli korunę abo czapkę cirzniową i wciskali ją na głowę Panu Jezusowi, ale iż cirznie było miąższe, nie mogło ić prędko w głowę Jezusa błogosławionego. A tedy oni złoczyńcy wzięli dwa drągi wielkie i przyłożyli je na głowie na onej srogiej koronie abo czapce na krzyż, i przybijali onymi laskami koronę w głowę. O, dopiro gwałtem szło cirznie w głowę Jezusowę! O, tuć była boleść nad boleści głowie jego i wszyśćkim stawom! A oni przez lutości bili w głowę jego, aże leżała głowa jego na plecach, bo w czoło przybijali koronę pirwej a potym w tył głowy. I wbieżały ostrożyny prze kości aże do mozgu. A tę własność cirnie ma, iż bierze w się wszelką wilkość, bo jest wnątrz prozne. A gdy przyszło ku mozgu, tedy wpoiło w sie mozg z głowy Jezusowej i napełniły się ostrożyny krwie i mozgu z głowy Jezusowej. O, jakoż tu bolała głowa Pana Jezusa i silny gwałt cirpiała! Abociem ta część w człowiece, głowa, jest barzo subtylna: jedno przejdzie namniejszy wiatr ku mozgu, o, tedy silna boleść będzie w głowie człowieczej. O, to nie wiatr przyszedł ku mozgowi Pana Jezusa, ale cirznie ostre weszło aż ku mozgu jego. I wysuszyło cirznie głowę Pana Jezusowę, bo wściągnęło w się wilkość głowy. Tu pisania nie trzeba, rozum to ukazuje, iż tu była silna boleść Pana Jezusowa. [...]
A kiedy Pan Jezus już był na krzyżu silno rozciągnion, dopiroż jęli rękę prawą przybijać onem miąższem goździem, i bili ciężko młoty w prawą rękę, i był źwięk od młotow w miąższy gwoźdź, i przybili rękę Pana Jezusa. O, niewymownaż to boleść była! Bo tego drudzy dowodzą, iż gwoźdź przybijali nie w dłoń ręki, ale w kość ręki, i przewlokły sie żyły z ręki z gwoździem aże na drugą stronę krzyża. A iż był gwoźdź miąższy, nie puścił z rany krwie, tylko ręka Jezusowa zsiniała i sczerniała. Pan Jezus od onej ciężkiej boleści omdlał, boć jego człowieczeństwo już było barzo męką zjęte, ale oni rzucili sie do drugiej ręki lewej i takież ją gwoździem tępem przebijali, aże żyły takież przeszły z gwoździem na drugą stronę. I wyciągnęły sie żyły z wirzchnich stawow jego, aż sie piersi Pana Jezusowe wysoko podniosły. O, tu męka wielka była Panu wszej chwały! A takoż już ręce jego błogosławione przybity. A tedy miarę jego wziąwszy przymierzali ku krzyżu. A iż był krzyż wysoki, trudno im było nogi jego przybijać społem. A tedy kożdą nogę pierzwej przebili gwoździem, na kamieniu położywszy. O, tu krew strumieniem płynęła, bo przebiwszy nogę kożdą wyjęli gwoźdź. A tak z obu nog krew strumieniem płynęła. A miły Jezus w boleści wielkiej będąc oczy wzgorę podnosił, modląc sie za krzyżujące. A tak nogi błogosławione położyli jednę na drugą i przybili gwoździem ku krzyżu. I był rozciągniony na krzyżu, iż mogł zliczyć kożdy staw i kości jego. [...]
A kiedyż już spuszczono ciało Jezusowe umarłe z krzyża a matka płaczliwa wzięła głowę ukoronowaną, ktoraż sie barzo nisko była zwiesiła, a tedy matka na swych ręku <głowę> jego trzymała z Janem świętym, a Nikodem z Jozefem w poły ciało błogosławione trzymali, a Magdalena nogi Jezusowe uchwyciwszy puścić sie ich nie chciała i dzierżała nogi Jezusowe, a niosąc je, całując, o, i barzo rzewno i głośno płacząc. A takoż niesiono ciało błogosławione od krzyża i z anjelską pomocą i służbą, i wszystek obrząd pogrzebu był sprawion z jich posługą, abociem Pan Jezus był wzrostu wielkiego, a przyjacielow Jezusowych natenczas niewiele było, tylko matka smętna z swą małą rotą a Jozef i Nikodem z małą czeladzią. A przetoż anjeli dla uczliwości ciała bożego i na pociechę smętnej matki wszyśćkę posługę czynili Panu swemu. I słuszno temu wierzyć, iż tysiącmi byli przy ciele bożem. A takoż i oni trzymali z panną głowę z koruną okrutną, a drudzy z Jozefem przy pośrodku ciała byli. A matka smętna rozpominała jako Jezusa w dzieciństwie nosiła w wielkiej pociesze, a ten raz niesie go w gorzkości serca swego, z krzyża zjętego, umarłego i zranionego. O, jakoż tedy ciężko płakała, niosąc umarłego jedynego syna swego, pociechę dusze swojej [...].
A tedy dokonawszy pogrzebu, włożywszy ciało w grob, wszyscy poklęknąwszy, a matka płacząca i wzdychająca naprzod dała cześć i chwałę ciału błogosławionemu bijąc swe piersi. Ale matka smętna jeszcze jęła ciało syna miłego odwijać i rany całować, i oblicze, z osobna usta, takież oczy i głowę, narzekając ku Bogu Ojcu: "Oj nałaskawszy Ojcze, oto syn twoj tobie w bostwie rowny, ktoregoś zesłał na świat! Otoż już dokonał na coś go zesłał! Był ci posłuszen aże do krzyżowej śmierci. A jam, moj Ojcze niebieski, już sierotą ostała po mojem synu miłym, i proszę, raczy mie przyjąć w twe miłosierdzie". A jęła tu grob obłapiać i całować mowiąc: "Oj synu moj miły, oto mi cie włożono w kamienny grob, trzymałabych ja ciebie na moim łonie rada aże do twego zmartwychwstania, alem nie była, smętna, na to dopuszczona, a przeto tu chcę być przy twem ciele u grobu, aż zmartwychwstaniesz". A obrociwszy sie ku anjołowi Gabryjelowi rzekła: "O anjele, tyś mi rzekł zwiastując przy poczęciu Syna Bożego: "Zdrowaś, łaski pełna", otom ja dziś na duszy i siercu zraniona prze śmierć syna mego. I rzekłeś mi: "Bog z tobą", oto dziś oddalon ode mnie, oto już umarł syn moj i syn Ojca Boga za grzechy ludzkie". Odpowiedział Gabryjel rzekąc: "O miłościwa Panno, wonczas było wesele *przy *cię, kiedym ja twej dostojności pozdrowienie przyniosł od Trojce Świętej, kiedy słał k tobie nowe pozdrowienie przy poczęciu syna jego, ale dziś czas smętku przy śmierci jego, a przeto nie raczy styskować, uźrzysz go trzeciego dnia zmartwychwstałego".
* * *
Rękopis Rozmyślań dominikańskich powstał przed rokiem 1522 w krakowskim klasztorze dominikanów p.w. Świętej Trójcy. Odkrył go w roku 1958 prof. Karol Górski w Bibliotece Klasztoru Karmelitanek Bosych w Krakowie (sygn. 287). Liczy 122 kart pergaminowych bogato zdobionych całostronicowymi miniaturami. Transkrypcję kilku fragmentów podajemy za wydaniem: Rozmyślania dominikańskie, wydali i opracowali K. Górski i W. Kuraszkiewicz, opracowanie ikonograficzne Z. Rozanow, wstęp komparatystyczny T. Dobrzeniecki, Wrocław - Warszawa - Kraków 1965 (Biblioteka Pisarzów Polskich, Seria A nr 3), t. 2. Transliteracja i przypisy.