(fragmenty z Księgi II w przekładzie Jana Smereki)
[...]
Była pora gorąca i lipca upały
Na role dar Cerery wywiodły dojrzały,
Piękne dzieło dla żeńców zgiętych i wieśniaków.
Wówczas Mars groźny stanął na polach Prusaków.
Wstrząsnął bronią, obrócił puklerz w obie strony,
Obwieścił Prusom, Polsce wojnę i jej plony
Okrutne zapowiedział: zgonów, nieszczęść wiele
Ludom, które żądały oręża zbyt śmiele.
Tymczasem gniew się srożył, Śmierć z podziemia wstała
I spiżem zawładnąwszy przez niwy leciała,
Znacząc wężem skrwawionym trupy, których cienie
Wpaść miały w bagna Styksu i Nocy przestrzenie.
A na błoniach rozległych już się zgromadziły
Niezliczone szeregi i pancerne siły.
Zaroiły się Prusy od wojsk, a oręża
Szczęk straszny wzniecał Marsa szał, dzikiego męża.
Niepomny drogich dziatek, małżeństwa świętego,
Wzrastał gniew bladolicy i z serca każdego
Wypędzał myśl o kraju: znikł zagon spokojny
I dom sprzed oczu wszystkich; w bój słał lud Duch Wojny.
Już z obu stron zastępy ściągają pomału,
Wodzowie im przed walką dodają zapału.
Wtem na rozkaz Witolda mknie Nomadów tłuszcza,
Chwyta łuki z kołczanów, pędem konie puszcza
I straszny okrzyk wznosząc, gwałtownym napadem
Razi wrogów zastępy strzał śmiertelnych gradem.
Podobnie gdy Wszechmocny chmurom wodze puści
I w krąg świata ugodzi z burzliwych czeluści,
A śnieżyca północna szaleje na dole,
Niszczy łąki kwitnące, zasiewy i role -
Tak błyszczące w dal zbroją Prusaków oddziały,
Rażone z rąk tatarskich strzałami, padały.
Dalej w innym szeregu kroczą wprzód Rusini
Zawzięci, w ślad z włóczniami waleczni Litwini
Z rwącymi się ochoczo w bój Massagetami
Śpieszą i w hufce wroga dzielnymi piersiami
Wdzierają się... Wre walka, podwajają ciosy,
W okropnej rzezi rąbią, śląc na śmierć ciał stosy,
Zewsząd walą się szyki, krew się leje wszędzie,
Ci giną od pocisków, tych świszcząc zdobędzie
Włócznia i trupem kładzie, rwąc w Tartaru mroki.
Lecą głazy, mkną strzały jak deszcz przez obłoki,
Od grotów śmiercionośnych czernieje przestworze,
Bo ziemia tej nawały pomieścić nie może.
Wszelka broń rani groźnie, grzmi w dal Mars ponury
Strasznie, jak władca Jowisz poprzez czarne chmury
Lub ciemnych drzew wierzchołki i borów gęstwiny.
[...]
Natychmiast wzywa karne Polaków oddziały,
Aby w szyku stanęły; sam na rączym koniu
Z mieczem w ręku przebiega wzdłuż wojska po błoniu
I zagrzewa serdecznie: "Wszczyna się rozprawa.
Jeśliby z was niektórym sromotna obawa
Wstrząsnęła serca, hańbiąc zacnej krwi zaszczyty,
Lub męstwo niweczyła, plamiąc znakomity
Ród wasz, to pamiętajcie o czci i ojczyźnie,
I o sławie, Polacy, bo strach, gdy się wślizgnie,
Kala wszystko, a w wojnie jedynie pomaga
I zdobi czynem świetnym dzielność i odwaga.
Więc was proszę i wzywam, bo bój jest już bliski
I Teuton tryumfuje gotujcie pociski!
Teraz, jeśliście kiedy mężne piersi w zbroi
Okazali, pierś silną nadstawić przystoi.
Bijcie się dzielnie, proszę, a zwycięstwo z nami,
Jak ongiś nad Tatarem i Massagetami.
Jakim kto się okaże, blask osiągnie taki!"
Skończył, każe grzmieć w surmy, ruszyć naprzód znaki
I na wroga groźnego pędzi hufce śmiele.
Wypadają zastępy, a król mknie na czele.
Pierwszy szerzy śmierć straszną, wdziera się w oddziały,
Powala niezliczonych, rosną trupów wały
Wokół. Jak ongiś Tydeus dziki i ponury
Szalał koło skalistej, groźnej Sfinksa góry,
Lub Hektor wojowniczy, co zasłał ciałami
Greckich książąt równinę pod Troi murami,
Tak król srogi germańskie tłumy trupem kładzie,
Szczęśliwy wódz, szczęśliwy w zwycięskim napadzie.
Tuż rusza jazda polska w ślad za jego drogą.
Rycerze podnieceni wojenną pożogą
Rwą naprzód, ostre dzidy wcisnąwszy w ramiona,
Do ataku, puklerzem lśni pierś osłoniona,
Zwiększają siły, w ciała godzą wskroś żelazem,
Łamią wpół, ranią grotem, raz zdwajają razem,
Tną zbroje, mężów rąbią i w podziemne gaje
Germańskich dusz ślą tłumy, gdzie huk nie ustaje
Flegetonu. Do ciemnej Eumenid komnaty
Spadają dzielne ciała wskutek tchu utraty.
Zapał rośnie w żołnierzach, żądza walki warczy,
Miecze niecą błysk wokół, słychać szczęk, zgrzyt tarczy,
Okrzyk straszny się zrywa, miesza koni rżenie,
Bój na miecze się toczy i całe przestrzenie
We krwi toną od rzezi; ziemia drży zhańbiona
Stosami gęstych trupów, a niebios osłona
Od chęci błyska. Trwa zamęt i wojenna wrzawa
Tak olbrzymia, że hukiem takim nie napawa
Świata Etna, gdy Cyklop cios w jej wnętrzach zada.
[...]