ŻYWOT ŚWIĘTEJ SALOMEI
fundatorki klasztoru Św. Jędrzeja Panienek w Krakowie,
z tegoż klasztoru wzięty, z starodawna na pargaminie pisany.
Żyła około Roku Pańskiego 1240.
Salomea, córka książęcia krakowskiego i sędomierskiego Leszka, z matki Grzymisławy rodzaju ruskiego, siostra Bolesława Pudyka męża św. Kunegundy, z młodości Ducha Boskiego napełniona, wielkiej skłonności do służby Bożej była. Jędrzej król węgierski chciał, aby była dana za żonę synowi jego Kolomanowi, i groził ojcu jej Leszkowi, jeśli by nie chciał przyzwolić, zwojowaniem ziemie jego. Na co Leszko odpowiedział: "Uczynić tego nie mogę, bom ją Bogu poślubił. A nie jest więtsza moc króla węgierskiego nad moc Króla Wszechmocnego, w którego ręku wszytko jest". Ale gdy panowie w to się wkładali i rada jego, przyzwolił na żądanie króla węgierskiego; i gdy miała trzy lata Salomea, do Węgier przeniesiona jest. I tam się Zakonu Bożego wespołek z oblubieńcom swoim Kolomanem, także dziecięciem, uczyła i prędzej, i lepiej w nauce pochop brała niżli on. A gdy dorastało oboje, ślub małżeński wzięli, ale w nim czystości strzegli, zmówiwszy się oboje z namowy Salomei, która się Panu Bogu oddawała, trwając na modlitwach i trudzeniu ciała swego, na których ją Kolomanus często, gdy się ocucił w nocy, zastając, upominał, aby się tak nie trudziła.
A iż się nie ubierała jedno podło jako wdowy zwykły, czasu jednego, gdy król Koloman jej małżonek z pany swymi w łowy wyjechał, napadła ją pokusa, aby się też raz ubrała wedle zwyczaju niewiast świeckich. Co gdy w komorze swej uczyniła, a ozdoby sobie z ubiorów onych przyczyniając i w nich się niejako kochając, tymczasem wracał się Kolomanus i do niej do komory wchodził; ona przelękła, nie mogąc tak prędko ubiorów onych złożyć, tak czekać przyszcia jego musiała, i wzruszony cielesną żądzą, obłapiając ją, wielkie a mężne zwycięstwo sam nad sobą uczynił, bo patrząc na jej urodę, zawołał: "O Jezu Chryste, jako ja wiele dla Ciebie opuszczam". I rzekł do niej: "By nie dla Pana Boga mego, już bych myśl cielesną wypełnił". I zatym wyszedł z łożnice. A ona widząc w jakim sidle była i jako z niego z miłosierdzia wielkiego Pańskiego wyszła, nigdy tego na potym nie czyniła, ale, jako była zwykła, prostych wdowich ubiorów używała, o co ją upominał Kolomanus, ponieważ wdową nie była, aby takiego ubioru nie nosiła.
Raz, gdy się na modlitwach spracowała i legła, usłyszała nie śpiąc głos taki z nieba: "Skończono jest". I od onego czasu wielka ją wzgarda zawzięła wszytkich rzeczy świeckich i które do kochania służą w żywocie tym. Barzo się strzegła rozmowy z mężem; i gdy raz królowa węgierska, żona króla Jędrzeja, Francuzka, iść jej patrzyć na igrzyska męskie kazała, prosiła jej, mówiąc: "We wszytkim cię słuchać chcę w towarzystwie białychgłów, ale z mężczyzną żadnej spólności mieć nie chcę". Nosiła włosiennicę, jednę z końskich włosów z węzełkami, drugą nie tak grubą z takichże włosów, trzecią mieszaną z końskich i z konopnych powrózków, czego barzo taiła, chyba na rozkazanie spowiednika rękaw jeden ukazała, i to z trudnością. Te sukienki w Sędomierzu, gdy zamek spalono, pogorzały.
Po śmierci króla Jędrzeja, dwa synowie jego podzielili się królestwem: Bella na Węgrzech na ojcowskim państwie został, a Kolomanus wziął królestwo Gallacyjej, to jest halickie w Rusi, gdzie 25 lat królując, umarł. Wróciła się do Polski Salomea z wielkimi skarby, za które nakupiła imion wiele, na których fundowała klasztor mniszek i panienek św. Klary, który się z różnych miejsc przenosił, aż ostatnie w Krakowie u św. Jędrzeja został. Sama potym od Prandoty biskupa krakowskiego poświęcona jest na mniszki św. Klary reguły św. Franciszka za Rajmunda ministra tego zakonu. Dwadzieścia i ośm lat w zakonnym onym żywocie świątobliwie trwając, w modlitwach, postach i przykładach cnót wszytych żyjąc, siostry zbierając, panienki swoje duchowne budując, klasztory naprawując, w pokorze wielkiej przeżyła.
A roku Pańskiego 1268, w wigiliją św. Marcina, w Ewanjeliją na wielkiej mszej wpadła w niemoc, w której była barzo cierpliwa i niczym się do żadnego gniewu przywieść nie mogła, i poznała o bliskiej śmierci swojej, i siostrom opowiadała. A gdy jej mówiono: "Nic ci jeszcze nie będzie, Pan Bóg chować cię nam będzie" - ona mówiła: "Sobota to przyszła okaże". We czwartek wezwała siostry, upominała ich, pokój im i miłość zostawując, a czystość świętą zalecając, i posłuszeństwo bez szemrania i na starsze narzekania. "Co jeśli czynić - mówiła - będziecie, wieczne szczęście najdziecie, a jeśli zachować tego nie będziecie, w wielkie uciski wpadniecie". I tegoż dnia wszytko, co miała, ksieniej abatysie oddała. "Jeśli - prawi - ciało moje bracia ku pogrzebu mieć chcą, dajcie je". I mówiła do sióstr: "Nie proście Pana Boga o mój żywot, bo proszę Chrystusa, aby mię z tego więzienia wyzwolił, bo nie ku pomocy, ale ku obciążeniu wiela ich jestem, a za przyczyną przesławnej Matki swej przywieść mię Chrystus mój będzie raczył do ochłody wiecznej", i na takich modlitwach i rozmowach trwała.
W sobotę ujźrzała ją siostra jedna, a ona się śmieje, i spytała przyczyny. A ona rzekła: "Widzę Panią moję Naświętszą Dziewicę, Matkę Bożą przed sobą". A gdy ducha wypuszczała, widziały dwie siostrze jako gwiazdę jasną z ust jej wychodzącą. Po śmierci zaraz cudy wielkimi słynąć poczęła. Ślepa jedna, płótnem z głowy jej oczy ocierając, przejźrzała i inni cudowne zdrowie odnieśli. Ośm dni stało nie pogrzebione ciało jej w chórze sióstr, piękne i wonne. Umarła w Kamieniu w klasztorze św. Magdaleny i wieziona od braciej św. Franciszka do Krakowa, gdzie pogrzebiona jest z wielką pociechą i ochłodą wszystkich roku Pańskiego 1268, pierwszego dnia czerwca. Była na jej pogrzebie św. Kunegunda, księżna krakowska i sędomierska, i innych wiele. Po śmierci wielkimi cudy słynęła, które tam są pilnie wypisane. Na cześć Panu Bogu w Trójcy Jedynemu.
OBROK DUCHOWNY
Ubiorem i muskaniem niewieścim lekkomyślnym wdała się i oblubieńca swego wprawiła w wielką pokusę przeciw poślubionej czystości ta św. Salome. Skąd się daje znać, iż ubiory wiele pokus i myśli nieczystych przywodzą przez oczy patrzących, które by bez ubierania i strojów mocy nie miały. W tym takie się nauki i przestrogi bogobojnym białymgłowom dać mogą:
1. Naprzód każdy ubiór zbytnim kosztem i stanowi niesłużącym bez grzechu nie jest. O to bogacz on w piekle gorzał: czym mógł wiele ubogich uchować, to ciało swe hardzie i niepotrzebnie pokrywając i odmienne szaty drogie i zbytnie chowając, i imi skrzynie napełniając, tracił i jako w błoto miotał.
2. Każdy ubiór i muskanie, i twarzy a głowy strojenie, by dobrze nie kosztowny ani zbytni złym sercem przystrojony, to jest, aby kogo do grzechu przywiódł i wzgorszył, i duszę jego i swoję zabił, wielki grzech jest. Tak się ona Tamar ubrała, aby zwiodła Judę, ojca zmarłego męża swego. Tak czynią nierządne sprośnice, które Pismo święte hańbi: "Ozdobiłaś się - prawi - królewskimi woniami i rozmnożyłaś farby i malowania swoje". I o drugiej: "Umuskałaś farbą brwi i oczy swoje i ozdobiłaś się strojem niewieścim". I Jezabeli onej złej przygania Pismo święte, mówiąc: "Umalowała oczy swoje farbą i ubrała głowę swoję". Od takiej umalowanej odwracać oczy swoje Mędrzec każe.
3. Wszakże ubiór i muskanie z lekkomyślności niewieściej, którym nie myśli nikogo zgorszyć, jedno swej próżności świeckiej dosyć czyni, nie jest grzechem śmiertelnym, gdy zbytku i wielkiej a próżnej utraty nie ma.
4. Godzi się jednak i pannom, do małżeństwa świętego zmierzającym, i mężatym k woli mężom swoim ubierać się - ale tak, jako mówi Apostoł, wstydliwie, trzeźwie, to jest miernie, nie wydwornie, nie kosztownie. Tak Rebekę sługa Abraamów przybiera do świętego małżeństwa. Tak Noemi niewiastkę swoję upomina, mówiąc: "Umyj się i olejkiem pomaż, a w lepszą sukienkę ubierz". Tak się chędożyła Zuzanna, czyste a niepokalane serce mając. Nie tak jako Bersabee grzesznica, na cudzołóstwo z Dawidem królem zezwalając, której serce i ochędóstwo nieczyste było.
5. Lecz w tym, co się godzi, prędkie jest zachwianie do tego, co się nie godzi. Drugie w rzeczy się dla męża, abo panny dla przyszłego małżeństwa ubierając i muszcząc, w wielkie inne pokusy i grzechy i samy wpadają, i drugie w nie pociągają, okrom pychy, próżności i czasu dobrego trawienia, którego w takich ubiorach ustrzec się trudno. Przeto ostrożnym barzo być potrzeba około tego, a baczenie mieć na czas, na miejsce, na persony. A to rozumieć każdej białejgłowie pilna jest barzo, iż każda nabożeństwem, wstydem, pokorą, milczeniem, cichością, robotą, modlitwą, niepróżnowaniem i innymi cnotami, zwłaszcza białymgłowom własnymi, barzo się zdobi i urody sobie, i wielkiej okrasy przyczynia. Bez tego i napiękniejsza wdzięczność wszelaką traci, jako u Boga, tak i u ludzi.
*Wg wyd.: P. Skarga, Żywoty świętych polskich, oprac. J. Duska, A. Karasiowa, Kraków 1987.