"Kronika wszytkiego świata" Marcina Bielskiego -
kontynuatorzy i czytelnicy
Oprócz oficjalnych poświadczeń znajomości (lepszej lub gorszej) autora i jego dzieła, dysponujemy też świadectwami nieoficjalnymi wprawdzie, ale autentycznymi - mowa o czytelniczych uzupełnieniach, notach marginalnych i innych rodzajach odręcznej interwencji na tekście drukowanym*. Nie wszystkie są czytelne, bo dukt pisma niestaranny, albo karty przycięto w trakcie powtórnej (lub kolejnej) oprawy. To ślady prywatnej, najczęściej emocjonalnej lektury, których nie dyktowała żadna powinność.
Po pierwsze, można je podzielić ze względu na język notacji. Przytłaczająca większość marginaliów została zapisana w języku polskim, ale zdarzają się i łacińskie.
Można je, po drugie, uszeregować według stopnia organizacji Najprostsze mają charakter, by tak rzec, oznakowy, jako "nieartykułowany" ślad prymitywnej reakcji. To miejsca pomazane, pokreślone, niekiedy wydarte, a zawsze niszczące drogą książkę. Agresja mogła być skierowana nie tylko na narrację autorską, ale i na glosy innych czytelników, uznanych za rywali - zwykle z powodów religijnych. Staranniejszą formą są podkreślenia wybranych partii, niekoniecznie zresztą wyrażające akceptację, którym od czasu do czasu towarzyszą (albo je zastępują) "rączki", czyli ikonki dłoni, z palcem wskazującym wycelowanym w wybrane miejsce tekstu, lub litery NB - skrót od nota bene. Jeszcze wyższy poziom uporządkowania reprezentują noty werbalne, potem zdaniowe, wreszcie dłuższe sekwencje prozatorskie lub - co się zdarza - nawet amatorskie wiersze.
Po trzecie, mówić można o typologii ról, w jakie wchodzi interweniujący czytelnik (oczywiście pojedyncza "ręka" nie musi ograniczać się do jednej roli). Wstępnie wymieniłbym ich dziewięć: bibliotekarz, konserwator, fałszerz, redaktor, ilustrator, recenzent, cenzor, komentator, kronikarz. Przyjrzyjmy się im nieco bliżej. Bibliotekarz zapisuje, do kogo książka należy, skąd przybyła, komu lub od kogo pożyczona. W tej roli najczęściej, jak można domniemywać, występują kolejni właściciele, jak niejaki "Balcer Babicki", utrwalający swe imię na marginesie drugiej edycji, czy "Nicolaus Gomolka" (miło przypuszczać, że mógł nim być kompozytor Melodii na psalmy...). Kolejny przykład: "Tę książkę darowałem wnukowi memu Konstantemu Rogalińskiemu w Brodach r. 1716 - 15 Aprilis. Czegom nie dopisał w ni, to niech zakończy. Konstanty Marszewski". I niżej, inną ręką: "Ta książka dostała mi się po śmierci Ojca Konstantego Rogalińskiego przy sprzedaży Golejewka J. P. Bronikowskiemu szwagrowi; wziąłem w skarbcu 1784 d. 3 lipca w Golejewku. Wawrzyniec Rogaliński". Albo łacińska notka: "Ex cathalogo librorum Stanislai [?] Czaikowski"; lub "Joannes Krziskowski Anno Domini 1578". Blisko kolejnej roli sytuuje się wpis: "Całość dzieła tego zbierana przez lat 20 luźnemi zakupami kart [...]".
Rola konserwatora polega bowiem na rekonstrukcji i uzupełnieniu luk w zdefektowanym egzemplarzu na podstawie innego, lepszego. Świadczy ona o pełnym pietyzmu traktowaniu rzadkiej księgi, a zarazem, jak można przypuszczać, o niewygasłym szacunku dla jej wartości informacyjnej. Te odręczne uzupełnienia są najczęściej staranne i czytelne. Zaawansowaną i nader pracochłonną formą wywiązywania się z tej roli są rękopiśmienne wstawki imitujące oryginalny krój czcionki, jaką dzieło było drukowane, liczące sobie i po kilkanaście stron. Do zakresu tej roli trzeba także włączyć ręcznie odrysowane kopie brakujących drzeworytów.
Od konserwatora niedaleko do fałszerza. Umiejętności mają te same. Z przykładem takiej postawy spotykamy się w pewnym egzemplarzu trzeciego wydania, w którym brakująca księga Sleidanusa o ruchu protestanckim została bardzo starannie dopisana odręcznie, z troską o imitację gotyckiej czcionki. Ale - są i marginalia, krojem liternictwa także przypominające autentyk, tyle że w istocie rzeczy "dywersyjne", przemycające opinie przeciwne duchowi tekstu: przy Lutrze dopisano "Wielki szalbierz i zdrajca", "Głupstwo Luterowe i matactwo", "Luter salbieruje i chce sie wykręcić".
Czytelnik redaktor (i zarazem często "korektor") reperuje usterki rzeczowe lub językowe, czasem dokonuje niezbędnego jego zdaniem przekładu, coś prostuje, uzupełnia jakiś drobiazg, słowem - troszczy się o komunikatywność i poprawność przekazu. Jemu też trzeba przypisać odręczne marginalia, nie pełniące funkcji komentującej lub oceniającej, tylko wskazujące na istotny fragment narracji, a zatem uzupełniające drukowany aparat, na przykład "Caucasus (góra)", "Kometa" czy "Wieloryby". Również pełniący tę rolę czytelnik pozostawił notkę "żył lat 71 i kilko" dodaną do informacji o bizantyjskim cesarzu Anastazjuszu, poprawił pod rokiem 1450 "Patrologus" na "Paleologus". Z kolei jeden z lektorów drugiego wydania zmieniał - skreślając i dopisując - genealogię Jezusa po kądzieli; inny wprowadził marginalną numerację kolejnych pontyfikatów; następny załatał przykrą jego zdaniem lukę, wyposażając indeks w odnośniki do wiadomości o kometach. Znalazł się ekspert, który alfabet grecki przytoczony przez Bielskiego uzupełnił o brakującą literę "kappa". Podpisywano też ilustracje: "Marcin Luter roku 1515", "Kazimierz Mnich". Ilustrator - zamieszcza rysunki własnego wykonania. Bierze się tu pod uwagę tylko te z nich, które pozostają w uchwytnym związku z narracją historyczną. Poza tym większość spełnień tej roli polega na uzupełnieniach gotowych, oryginalnych drzeworytów lub kolorowaniu czarno-białych rycin. Taki "ilustrator" dorysował na przykład egipskiej piramidzie krzyż, albo grono gapiów do sceny egzekucji, lub do wizerunku Etny głazy miotane siłą erupcji. Inny dodał Marcinowi Lutrowi jakąś poczwarę wydobywającą się z ust. Jeszcze inny dorysowywał postaciom fajki. Znajdziemy też na przykład ładny profil husarza zdobiący początek kroniki węgierskiej, czy detale architektoniczne dorysowane do portretu "Jagiełły" (w rzeczywistości Zygmunta Starego).
Rola recenzenta była, jak można było z góry przypuścić, jedną z częściej przyjmowanych. Rezultatem są opinie, nierzadko pośpiesznie nagryzmolone, na temat jakości czytanego tekstu. Jakość tę ocenia się w pryzmacie kwalifikacji autora, i to niekoniecznie kwalifikacji fachowych - raczej moralnych i religijnych. Szerzej rzecz ujmując, czytelnicy - recenzenci rozumowali, podobnie zresztą jak sam historyk, w kategoriach wspólnoty i w jej obrębie poszukiwali uprawomocnień dla podmiotu narracji historycznej. Jej wartość miałaby być wprost proporcjonalna do autorytetu dziejopisa. Zrozumiałe więc, że dezawuacja wiarygodności przekazu polegała na podważeniu tego autorytetu. Rzadko na drodze polemiki, często natomiast - obelgi. Zbierał cięgi autor, obrywał niekiedy impresor ("skurwysyn drukarz"). Jak nietrudno przewidzieć, przynależność wyznaniowa było najważniejszym kryterium oceny, niekiedy w parze z identyfikacją stanową.
Recenzent zostawia czasem tylko krótkie notki, typu non sunt, więc dyskwalifikujące prawdziwość danej informacji. Nie brak jednak i syntagm szerszych: "Nie twoja rzecz, chłopie, strofować zwirzchność", "Refleksyja Heretycka bardzo śliczna"; "NB zelum Bielskiego"; "uwłoczy zakonom, który i Papieżom nie przepuścił"; "wiele tu kłamstwa"; "skłamałeś", "psie Lutrze"; "A! głupi Autor [...]" - i inną ręką - "prawda, że bardzo głupi ten autor"; "skurwisyn to pisał"; "skurwysyn pisał jako hostis Ecclesiae"; "fałsz Lutra Poganina i innych odszczepieńców i Heretyków, którzy tego dowieść nie mogą, gdyż o tym nikt Słuszny nie pisze, tylko też [?] ci, którzy prawdy nie szukają" - to o papieżycy, podobnie jak taki wpis: "Ten Bielski oderwał sie albo raczej uschnął niepłodny członek Wiary Chrystusowej [...] zawył jako wilk [...] z drapieżnemi wilki Heretykami, strojąc baśni na Kościół S. Katolicki"; "Dawnoś mógł z piekła wyleźć Bielski z takim rozsądkiem, że chcesz Papieże Święty sądzić. Ach, nieszczęsny wyrodku, fili perfidionis"; "A tak to będziesz fundował klasztory P.Bielski?"; "Nie dla zbytków dwu albo trzech mnichów mają być pustoszone klasztory P. Bielski. Widział DD [Dominus Deus], że miał zgrzeszyć Adam, a przecię dla niego Raj wystawił. I niebo przyobiecał"; "Baśń Luterska z bluźnierstwem"; "Fałsz wielki a bluźnierstwo przeciw papieżom"; "Łżesz jako wielki Szalbierz i Luter żeby Namiestnik Chrystusa był czarniksiężnikiem"; "Łżesz Skurwy Synu Bielski"; "O wielebny Świątku Bielski, toż sie tu wszędy nabajesz i nakrzyczysz na Mszą S., oszalałeś od takiej Świątobliwości na starość!"; "P. Bielski, wszytkieś rozumy posiadł wszytkoś cokolwiek jest na niebie i na ziemi, Na morzu i powie[t]rzu zwiedział; siedząc sobie za piecem czyniłeś to wszytko in Gratiam Lutheranismi seu Calvinismi. Nie jesteś-ci tak barzo wyśmienity Historyk. Byli i są, i będą prócz Ciebie, Polaku z piekielną Intentią [?]. Luteranie, Kalwinie bezecny"; (o idei osiedlenia szlachty po miastach) "Bielskiemu sie podoba mieszkać w mieście jako babie, [nie] w polu, albo na wsi jako godnemu[?] Polakowi i odważnemu Rycerzowi"; "O chytra liszko"; "Łżesz skurwysynu głupi i kpie wielki"; "Łżesz skurwysynu"; "Autor tej Księgi Mądrogłupi Błazen, a kto go czytając, wierzy mu, niech wie, iż z nim potępiony będzie. Anathema sit". Jeden z "recenzentów" zdobył się nawet na mowę wiązaną: "Niecnoto, warczysz na duchowieństwo, / Ganisz kościoły i Nabożeństwo / Chłop z ciebie prosty, nie wiesz, coś pisał, / Z Lutra, z Kalwina konceptaś wyssał".
Z rolą "recenzenta" blisko sąsiaduje status cenzora, z konieczności dysponującego środkami cenzury wyłącznie represyjnej. "Cenzor" konfiskuje te fragmenty, które wydają mu się szkodliwe i gorszące, posługując się dwiema technikami: zamazaniem i wydarciem. Ta pierwsza jest łagodniejsza, bo zostawia wyraźny ślad interwencji. Miejsce zamazane można odtworzyć na podstawie innego egzemplarza. Okazać się może na przykład, że jeden z czytelników pierwszego wydania zaczernił inkaustem informację o papieżu Aleksandrze II, który ustanowił, że "kapłan cudzołożny abo występny święcić ani mszej mieć nie może, a ci, co by go słuchali, w takimże grzechu są jako i on [...]". Drugą metodę trudniej rozpoznać, jeśli wydarto całą kartę - nie każdy bowiem na bieżąco śledzi paginację. Ofiarą konfiskat padały zwykle partie podejrzane pod względem wyznaniowym. Najczęściej usuwano kartę z legendą o papieżycy Joannie. W jednym przypadku zamiast niej pojawiła się łacińska inskrypcja mówiąca, że niektórzy zmyślają, jakoby papież Jan był kobietą, a plotka ta znalazła posłuch wśród pospólstwa albo ze względu na kobiece rysy twarzy, albo słaby charakter - czytelnik musiał więc być po lekturze Roczników kościelnych Baroniusza. Komentator upamiętnia własne refleksje dotyczące świata przedstawionego. Wyraża akceptację lub dezaprobatę, pozostawia świadectwo wrażeń i przemyśleń towarzyszących lekturze. Przykładowo: w kronice czeskiej znajdziemy modlitwę (pogańską) Czecha, którą miał wygłosić w związku z objęciem nowej ziemi w posiadanie. Zakończył ją sakramentalnym "Amen" - i jest to wynik nadgorliwości Bielskiego, bo w źródłowej kronica Hájka tego "Amen" nie ma. Otóż czytelnik to miejsce skomentował tak: "nie rozumieli, co to jest Amen".
Są komentatorzy prawowierni: "zdechł jako pies i siedzi u diabła w dupie, gdzie każdy tej wiary będzie" (to o śmierci Lutra); "Psie głosy nie idą w niebiosy" (to o modlitwie Lutra); "Przeczytawszy z wielką uwagą tego Szlejdana, Liczę go za Psa i gorszego niż Szatana". Zdarzają się, choć mniej ich, komentatorzy protestanccy: "[zamazane, pewnie Luter lub Lutherus] wiele dobrego kościołowi Bożemu uczynieł. Prawdę zatłomioną zabobonami ludzkimi odkrył i Mękę Syna Bożego i wiarę weń, odpustami Papieskimi [nieczytelne] i w wątpliwość przywiedzioną światu pokazał stateczną i doskonałą być samę do zbawienia, Co i samiż Papieżnicy mę[d]rszy zeznawają, iż ta beła przyczyna wyścia jego z Papiestwa. Do P. Krystusa drogę okazować [...]".
Bywają komentatorzy jowialni: przy informacji o gąsiorze, który uratował Rzym, pojawia się adnotacja: "Rzymianie ch[walili] gąsiora, dobry kiedy tłusty"; są dosadni ("Świerzbiące mięso między nogami"). Są fundamentaliści obyczajowi: na marginesie narracji o żydowskim prawie karzącym śmiercią dziewczęta, które po ślubie nie okazały się dziewicami, zaznaczono: "Na dziwki pr[awo] srogie". Są moraliści, dający przestrogi, w rodzaju "kara Boża", niekiedy zwracający się wprost do innych czytelników: "Przeczytaj i rozbirzaj to", "Tu czytać". Są niedowiarki - upokorzony przez papieża Henryk IV trzy dni stał na lodzie bosymi nogami, a czytelnik dopisał: "Jako mu nie odmarzły". A są i domyślni, jak ten, co fragment o rzekomym synu papieża Sykstusa II opatrzył notą: "Syn był papieża, t[o] była i żona". Inny protestant przy papieżycy Joannie dopisał "Meretrix Babilonica". Znalazł się też czytelnik-epikurejczyk, który podkreślił zdanie Eklezjastesa "I poznałem, iż nic lepszego nie masz, jedno być wesołym a czynić dobrze w żywocie swym", a zaznaczał skrzętnie inne sentencje o podobnej wymowie.
Rolę "komentatora" czasem trudno odróżnić od roli "recenzenta" lub nawet "cenzora", ponieważ krytyczny stosunek do osób czy zdarzeń często idzie w parze z niezgodą na ich dziejopisarskie utrwalenie czy sposób utrwalenia: "Ten Sleidan wiele nałgał, bo Ojca Diabła jako Luter naśladował. Przeciwko Papieżom pisał niecnotliwie, a cale kłamliwie; niegodzien, aby prawdziwy katolik onego pismo czytał, chyba na to: złości jego przypatrzył się, za kłamcę onego osądził i jego pismem gardził, bo szalbierz, kłamca. I Bielski, że tę kronikę jego włożył, lubo Polak, wdał się in periculum suspitionis de fide orthodoxa, ponieważ nie podał jej pod Cenzurę Teologom, aby była app[robowana]". "Komentatora" bowiem też określa jakaś wspólnota. Jeśli wiadomości o biskupie, który mieszkał z mniszką towarzyszy refleksja "Łotr Biskup mniszkę miał", jeśli podkreśla się (co jest najprostszą formą komentarza) wszelkie antykatolickie ekskursy Bielskiego, bądź wiadomości, które w ten sposób mogłyby być interpretowane, to znaczy, że "ręka" jest protestancka lub ewentualnie prawosławna. Znalazł się też na przykład czytelnik pierwszego wydania, którego żywo obchodziło wszystko, cokolwiek kojarzyło się z tradycją grecką, prawosławiem i Rusią. Podkreślał te wiadomości i zaznaczał skrótem NB (nota bene), na przykład tę, że przed ustanowieniem komuniii przez papieża Aleksandra "prosty chleb poświącano, jako dziś u Rusi i Greków". Z kolei pewien patriota lokalny odnotował miejsca związane z Wielkopolską. Bywali komentatorzy trefnisie. Jeden z nich na drzeworycie otwierającym pamiętnik Ludwika Wartomannusa, a przedstawiającym pieszego podróżnika, napisał "Krakowiak Wędrowca".
Wreszcie kronikarz. Ten zazwyczaj dopisuje do tekstu dalszy ciąg. Mogą to być właściwe dla kroniki zapiski retrospektywne lub rocznikarskie noty bieżące, a także wykazy. Wspomniany wyżej czytelnik rusofil uzupełnił w kosmografii spis rzek o "Rzeki ruskie"; informację Bielskiego "Pisze Berozus nastarszy historyk, iż od Chaldejczyków Żydów Babilończycy, a od Babilończyków Grekowie i Łacinnicy pisma nawykli, a stąd mamy rozumieć, iż Żydowski język przed potopem był nad ine pierwszy" wzbogacił o dopisek: "Potym Słowacy i Ruś inszym Charakterem z Moskwą".
Wyróżnić tu jeszcze należy dwa rodzaje perspektyw: publiczną i prywatną. Z publiczną mamy do czynienia wówczas, gdy czytelnik kontynuuje kronikę polską. Zdarzyło się tak w przypadku egzemplarza pierwszej edycji, doprowadzonej w zakresie kroniki rodzimej do śmierci Zygmunta Starego. Została ona uzupełniona o numerowany poczet następnych władców, a pod pozycją dwudziestą dziewiątą figuruje "Władysław syn Zygmuntów daj Panie Boże długo nam panujący". To jednak nie koniec - powinność kronikarską podjęła inna ręka, powiadamiając o abdykacji Jana Kazimierza i śmierci Korybuta Wiśniowieckiego.
Przykładem perspektywy prywatnej jest wpis wykorzystujący wolną przestrzeń po zakończeniu kroniki polskiej w egzemplarzu drugiego wydania: "lata wyżej [??] był Liat 15 - Liata Bożego 1551 wydanam jest zamąż - Liata 1557 Urodził nam [?] sie Syn pierw[szy] Jan. W sobotę Kwietną o siódmej godzinie. A Cypryjanek urodził sie 20 dnia lutego 16 godziny Roku Pańskiego 1560. Umarł tegoż roku 22 Marca 20 godziny [?] - AD 1562 [?] we czwartek 12 Dnia Marca marnie jest zabit Małżonek Mój zdradą od Człowieka złego, towarzysza swego w drodze. Tegoż roku wydanam jest zamąż. - 1565 tego Roku Mej Paniej Matce jest Liat 80". Oto czternaście lat z życia szesnastowiecznej, ciekawej świata kobiety, co czytywała kroniki. Wydawana dwukrotnie za mąż, po imieniu wymienia tylko dzieci. Kronika publiczna przechodzi w rodzinny rocznik, w domową sylwę - Jan i Cyprianek dzięki temu gestowi trafili na karty dziejów, badź co bądź, powszechnych. Był to gest śmiały, zwłaszcza na tle szesnastowiecznych ograniczeń kobiecej podmiotowości pisarskiej (sam Bielski przecież z przekąsem wyrażał się o czytających białogłowach, o piszących nawet nie wspomniał).
Ponadto "kronikarz" pasjonuje się czasem chronologią i pozostawia na marginesie kalkulacje zmierzające do ustalenia liczby lat dzielących go od wypadków opisywanych w kronice. Dzięki tym rachunkom wiemy, z którego roku pochodzi dana "ręka". Najczęściej były to notacje z XVII - XVIII wieku.
Wszystkie powyższe role łączy jedno: taki czy inny rodzaj aktywnego stosunku do tekstu. Poza tą typologią pozostaje jeszcze jedna, którą z braku lepszego określenia nazwałbym rolą outsidera. "Outsider" - to podmiot zapisków w żaden sposób nie związanych z narracją kroniki, takich jak na przykład komplement "Jesteś nadobna", skierowany do jakiejś białogłowy. Poza tym mogą to być bieżące rachunki, próby pióra, ćwiczenia podpisu (pilnie go doskonalił "Hipolit Cybulski"), wyrazy ulgi ("Koniec tego jest czytania") i inne notacje, dla których książka jest warta tyle, co papier, na jakim ją drukowano. Chciałoby się dla takich znudzonych i beztroskich czytelników dobrać stosowny epitet. Ale po paru stuleciach te glosy też stają się nobliwymi zabytkami - a najstarsze trafiają do rozmaitych antologii.
Wypada jeszcze nadmienić, że czytelnicze interwencje pozostają nie tylko w relacji do czytanego tekstu, ale też względem siebie. Ktoś jakiejś postaci domalował fajkę, ktoś później tę fajkę przekreślił, bo uznał ją za profanację albo po prostu był wrogiem tytoniu. Jedna ręka ozdobnie podkreśla wiadomość, że chorobę weneryczną przyniosła do Polski kobieta "z Rzyma na odpust chodząc" i stawia na marginesie NB. Inna ręka tę informację inkaustem zamazuje, wszczynając wojnę wyznaniową nie tylko z autorem, ale i wcześniejszym czytelnikiem.
*Cytowane w tekście przykłady pochodzą z egzemplarzy wszystkich trzech edycji, będących własnością Biblioteki Narodowej, Biblioteki Jagiellońskiej, Biblioteki Czartoryskich, Biblioteki krakowskiego klasztoru oo. Dominikanów pod wezwaniem św. Trójcy, Biblioteki Zakładu Narodowego im.Ossolińskich, Biblioteki PAN w Kórniku, Biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Biblioteki Raczyńskich, Biblioteki Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Biblioteki Uniwersytetu Zielonogórskiego. Spostrzeżenia te nie mają charakteru dokumentacyjnego, rezygnuję więc z podawania sygnatur.