Prawie-eś się ukochał w nauce i cnocie,
Znać, żeś się nie lenił ku dobrej robocie.
NAGROBEK STANISŁAWOWI GRZEPSKIEMU
To miejsce, w którym ciało twoje pochowano,
Godna rzecz, Grzepski, aby łzami obmywano.
Nauka, cnota, rozum i postępki święte
Tam z tobą w ten grób za raz z pośrodka nas wzięte.
Świat, jesliże dobrze znał te przymioty w tobie,
Mógłby nie rok ani dwa czernić się w żałobie
Po twym zejściu. Lecz póty, póki sam stać będzie,
Niech się twe imie sławi i zawsze, i wszędzie.
O KSIĘDZU SKARDZE
Nie skarżcie się na Skargę, iże się frasuje
Na nas, bo w nas niecnoty wielkie upatruje.
Raczej się skarżmy na się, jemu pokój dajmy,
A żywota naszego lepiej poprawiajmy
Za jego świętą nauką, co podaje z nieba,
Tedy nam już nie będzie skarżyć się potrzeba
Na jego frasowanie: i on chwalić będzie,
Jeśli w nas co postępków pobożnych przybędzie.
NA ŁAKOMEGO
Chłop każdy skąpy, acz jest i nader bogaty
W złoto, srebro, imienie i w kosztowne szaty,
A nie umie używać, co mu szczęście dało,
Lepiej, aby nie miał nic, albo barzo mało.
Bo to dziwak, co go bogactwo zubożyło,
Przyrównam go osłowi, choć mu to nie miło,
Który przysmaki nosi kosztowne na sobie,
Przedsię lada chróścisko najdziesz przed nim w żłobie.
DO ŁUKASZA GÓRNICKIEGO
Co owo drugi złoto za imienie daje,
Mógłby drożej przepłacić twoje obyczaje
I tę godność, co ty masz, mój Górnicki, w sobie,
Bo tej z tobą nie zawrze śmierć okrutna w grobie.
Cnota, dzielność, nauka, te na wieki słyną,
A pieniądze za czasem, miasta i wsi giną.
DO DOKTORA
Wszytko mówisz nade mną, a nic mi nie dajesz,
Moja febra nie lubi, kiedy nad nią bajesz.
Daj mi raczej pigułki, bo ich próżno szczędzisz,
Słowy kaszlu i febry ze mnie nie wypędzisz.
DO SWOICH OCZU
Nieobyczajne oczy, czemu tam patrzycie,
Skąd niebezpieczność i szkodę widzicie?
Ona na mię okowy nieznośne włożyła,
Ona nieprzepłaconej swobody zbawiła,
Ona mi serce wzięła, przez które człek żywie,
A kto serca postrada, ten umarł prawdziwie.
A tak, albo nie patrzcie w tamtę stronę więcej,
Bo jeśli być nie może, albo się naprędzej
Postarajcie, żeby mi albo dała swoje,
Albo żeby wróciła tamto serce moje,
Bo go jednak korzyści nic nie będzie miała,
Jeśli nie weźmie k niemu za raz mego ciała.
Z GRECKIEGO
Ale cóż mnie wymownych mistrzów księgi dadzą?
Więcej mi, niż pomogą, wykręty zawadzą.
Miasto ksiąg podaj ty mnie kufel wydrążony,
Winem starym i smacznym czyście napełniony.
Tym, gdy sobie podrażę, to wszytki frasunki
Usną ze mną: bodajże zdrów wymyślał trunki!
DO PANIEN
Patrząc na was, rymów mi dostaje,
Bez was stałby poeta za jaje.
Za wydaniem: Melchior Pudłowski i jego pisma, wyd. T. Wierzbowski, Warszawa 1898 (Biblioteka Zapomnianych Poetów i Prozaików Polskich, t. X).