Pragniecie widzieć władcę, Pana tego świata,
Którego wam przybycie nieba obiecały,
Który siebie z ludzkością, ludzi z ludźmi zbrata,
I w swem królestwie pokój im zapewni stały.
Poczekajcie! niedługo ów święty się zjawi,
Nie będzie on tak twardym jak na Paros głazy,
Owszem, boską potęgą całą ludzkość zbawi,
Chętnie prośby wysłucha, przebaczy urazy.
Lecz wielkie ducha swego odkłada zamiary,
Aby z większem pragnieniem był oczekiwany,
By Mu gorętsze serca składano w ofiary,
Kiedy na świat wyrzuci wielkie świata zmiany.
Gdy więc przybędzie pasterz, którego świat czeka,
Zaraz i kozy strojne w bogate wymiona,
Dostarczą najczystszego i zdrowego mleka,
I z siebie dobrych rodów wydadzą nasiona.
Nie rzuci się na owcę wilk łupu spragniony,
Dziki lew z żyznej paszy bydełka nie zgoni;
Tu rosnąć będą same cukry, cynamony,
I te kwieciste wieńce drzew cudownej woni.
Bujne niwy wydadzą obfite pastwiska,
Pasterz owce paść będzie na tej tłustej roli,
A tam gdzie jedno czyste z nieba źródło tryska,
Tysiącami spragnionych napoi dowoli.
O ty, źródło czyściejsze nad szkło przeźroczyste,
Co płyniesz bez początku, zawsze, wszędzie, czyste,
Przypływaj nam nareszcie, dokończ Twego cudu,
Ugaś pragnienie Ciebie spragnionego ludu.
GWIAZDA II
O CHRYSTUSIE POŻĄDANYM OD OJCÓW
Czemuż stoi otworem mieszkanie Proroka?
I czemu dawniej skryte świetniej słońce błyska?
Czemu dziś i ta słodka pilnych pszczół patoka,
Po twardych skałach płynie, z nich na świat wytryska?
Czemuż bitne narody milczą osłupiałe,
I lśnią się bujne niwy odziane w szkarłaty?
I czemu ten widnokrąg, to powietrze całe,
Wszędzie w około rozrzuca woniejące kwiaty?
Dziś brzemienna Elżbieta, co niepłodną była
Śpiewa z brzemienną Panną świątobliwe pienia,
A ta radość co w piersi tych niewiast ożyła,
Swoim głosem dosięga niebiosów sklepienia.
Do ich domu tak często pilny anioł wlata,
Wesoły przylatuje, weselszy odleci,
Zwiastuje tego Króla, tego Pana świata,
Tego ojca co spóźnia przybycie do dzieci.
O świetne pokolenie najwyższego Pana,
Naródź się już raz, naródź! z przeczystej dziewicy.
Długo oczekiwany, od rana do rana,
Zstąp z łona Ojca, użycz nam boskiej prawicy.
Pociesz śpiesznie strapionych! daj nam Twego chleba,
O to Ciebie, Dziecino, w pokorze błagamy;
Spojrzyj przecie na ziemię z wysokiego nieba,
Przyjdź koić troski ziemi, otwórz szczęścia bramy.
O Ty, nader szczęśliwa Panno! w świętych gronie,
Która już nosisz w sobie niebiańską ozdobę,
Ty, Jutrzenko, zrodzona na świętości łonie,
Zwiastuj nam prędko światło i szczęśliwszą dobę.
GWIAZDA III
O CHRYSTUSIE Z DZIEWICY NARODZONYM
Któż Cię dziecino złożył w stajence ubóstwa?
Jakież ręce Twe Ciało od zimna zasłonią?
Oto Największa Panna, darem swego bóstwa
I czystości dziewiczej opiekuńczą dłonią.
Ona w swojej czystości złote cnoty zdobna,
Tchem niebieskim świętego ożywiona ducha,
Zawsze wypogodzona, aniołom podobna,
Sercem troskliwej matki płacz dziecka wysłucha.
Sama go na dziewiczem swem łonie piastuje,
Z śnieżnej piersi najświętszy pokarm mu dać spieszy,
Z miłością macierzyńską ciągle go pilnuje
I płaczące niemowlę i pieści i cieszy.
Tutaj wół, a tam osieł oddechy czystemi,
Uklęknąwszy, to boskie Dziecię pokrzepiają;
Tego, co lud nie poznał na tej świętej ziemi,
Tego już bezrozumne zwierzęta poznają.
Z górnych niebios zstępują i aniołki małe,
Aby wdzięcznym swym chórem oddać Panu chwałę:
Chwała niech będzie Panu w miłości i wierze,
Pokój ludziom, co pokój umiłują szczerze.
Pastuszkowie, gdy trzody na pastwisku strzegli,
Do żłobu przywołani od trzódek odbiegli,
Dzieciątku głoszą chwałę w miłości i wierze,
A pokój ludziom, pokój miłującym szczerze.
Niebiosów słodkie hymny wielbią boskie Dziecię,
Brzmi radość i wesele po przestronnym świecie,
Chwała niech będzie Panu w Trójcy Jedynemu,
A pokój, pokój wieczny wiernym Bogu swemu.
GWIAZDA IV
CHRYSTUS JEZUSEM NAZWANY
Już ósme w swym porządku światło zajaśniało,
W niem i początek światła boskiego widziano,
A pierwszy obrzęd prawa dopełniając z chwałą,
Narodzonemu dziecku imię JEZUS dano.
Od tego dnia rok każdy swój początek bierze,
Światu go przekazały łzy i krew dziecięca,
Tę epokę naznaczył JEZUS swojej wierze,
Bo ja w sobie poczyna i w sobie uświęca.
O! ludu zatracony, przybywaj w tę stronę,
Tutaj, przy tem dziecięciu twe zbawienie całe,
Godłem tego zbawienia, Imię ubóstwione,
Imię JEZUS świętością bogate, wspaniałe.
Jeśli się więc kto lęka o zgubę w złej doli
I ubóstwo mu grozi gdy utraca mienie,
Niechaj w modłach się odda świętej BOGA woli,
A w Nim zawsze pozyska pokój i zbawienie.
Jeśli na kogo szatan swe sidła zastawi,
Jeżeli świat lub ciało dobrego uwodzi,
Niechaj wezwie JEZUSA, Jego imię sławi:
A On go zabezpieczy i złemu przeszkodzi.
Gdy kogo znowu długa wciąż choroba nęka,
Jeżeli śmierć straszliwa przejmuje go trwogą:
Ulgę mu zaraz sprawi boska Pana ręka,
Skoro Go tylko wezwie szczerych modłów drogą.
Ktokolwiek zgoła wzywa to Imię tak drogie,
I na łaskę zasłuży ofiarnemi śluby,
Temu JEZUS da życie szczęśliwe i błogie,
Bo sama ufność w Panu ratuje od zguby.
Tę epokę naznaczył JEZUS swojej wierze,
Bo ją w sobie poczyna i w sobie uświęca.
O! ludu zatracony, przybywaj w tę stronę,
Tutaj, przy tem dziecięciu twe zbawienie całe,
Godłem lego zbawienia, Imię ubóstwione,
Imię JEZUS świętością bogate, wspaniałe.
Jeśli się więc kto lęka o zgubę w ziej doli,
I ubóstwo mu grozi gdy utraca mienie,
Niechaj w modłach się odda świętej BOGA woli,
A w Nim zawsze pozyska pokój i zbawienie.
Jeśli, na kogo szatan swe sidła zastawi,
Jeżeli świat lub ciało dobrego uwodzi,
Niechaj wezwie JEZUSA, Jego imię sławi:
A On go zabezpieczy i złemu przeszkodzi.
Gdy kogo znowu, długa wciąż choroba nęka,
Jeżeli śmierć straszliwa przejmuje go trwogą:
Ulgę mu zaraz sprawi boska Pana ręka,
Skoro Go tylko wezwie szczerych modłów drogą
Ktokolwiek zgoła wzywa to Imię tak drogie,
I na łaskę zasłuży ofiarnemi śluby,
Temu JEZUS da życie szczęśliwe i błogie,
Bo sama ufność w Panu ratuje od zguby.
GWIAZDA V
O CHRYSTUSIE UCZCZONYM PRZEZ TRZECH MĘDRCÓW
Gwiazda co świetniej błyszczy na niebieskim świecie,
Do Betleem prowadzi trzech mędrców, trzech króli.
I kogoż więc szukacie? Czy JEZUSA chcecie?
W tej chacie JEZUS leży; zbliżcie się powoli.
A wszedłszy do stajenki, gdzie Pan na was czeka,
Na kolanach uczcijcie tę dziecinę małą,
Lecz wielką duchem Boga i duszą człowieka,
Bo w postaci dziecięcia bóstwem okazałą.
Z kornem czołem powstawszy, dobądźcie z skarbnicy:
Złota, kadzidła, mirry ofiarnicze dary;
Składajcie je Synowi przeczystej Dziewicy,
Z duchem tak samo czystej jak MARYJA wiary.
Słuchajcie tam miłego tego dziecka tchnienia,
To znowu mówcie z Matką, patrzcie na Jej lica,
Tem dzieciątkiem to JEZUS, hasło wybawienia:
A tą Matką MARYJA, przeczystą Dziewica.
Już i Balaam głosił przyjcie na świat Pana,
Że Go i od bezbożnych oczekuje chwała;
Jest to ta gwiazda z domu Jakóba wysłana,
Aby po całej ziemi ludom przyświecała.
Lecz dosyć patrzeliście na oblicze Boże,
Trzeba i mnogim ludom nieść pociechę błogą,
Siadajcie więc królowie na wielbłądy hoże,
Spieszcie do nich, lecz tajną dla Heroda drogą.
Bo król Herod okrutny, i srogi i skryty,
Ów lis szczwany co chytrą duszę nosi w sobie,
Utopiłby w JEZUSIE sztylet krwi niesyty,
Gdyby wiedział, że leży ukryty w tym żłobie.
GWIAZDA VI
O CHRYSTUSIE DO KOŚCIOŁA PRZYNIESIONYM
Nie wiem co mi dobrego zwiastuje me serce,
Myśl wesoła, chęć żywa wzywa do świątyni.
Symeonie! pospieszmy na święte kobierce,
Niech z nas każdy do chwały Pana się przyczyni.
Patrzaj! najwyższy kapłan dąży do ołtarza
I święte składa wedle zwyczaju ofiary:
I wznoszą się ku niebu, do światów mocarza,
Woniejące wokoło całopaleń dary.
Oto! i ta niewiasta w pokorze i wierze,
Łzą radości zroszone ocierając lice,
Daje swojemu Bogu to dziecię w ofierze,
Razem synogarlicę i świętą gromnicę.
Sądzą wszyscy, że Matka, jak niewiasty inne,
Wraz z synem w tej świątyni będzie oczyszczona,
Lecz nie! - tu czysta Panna, dzieciątko niewinne,
Świętych Pana wprowadza do śmiertelnych grona.
Co ta znowu za światło wkoło się rozszerza?
Czy całe słońce wpadło pod święte sklepienie?
Czyli może tak błyszczy od tego ołtarza?
Nie! to cud tego dziecka, to jego promienie.
Wątłe już Symeonie chciej przyspieszać kroki,
I bierz na swoje ręce ten skarbiec uroczy,
A spełniając najwyższe niebiosów wyroki,
Nasyć niemi spragnione człowieczeństwa oczy.
Twój duch już przepowiedział, że to światło Boga
Ujrzysz w Całym niebieskiej potęgi rozwoju.
Tem światłem więc sam Chrystus, w nim zbawienia droga:
Teraz błogo umierać i umrzeć w pokoju.
GWIAZDA VII
O DWUNASTOLETNIM CHRYSTUSIE POMIĘDZY DOKTORAMI
Spieszcież już do Chrystusa wy dobrzy młodzianie!
A przybywszy wołajcie słowy pobożnemi:
Witaj nam młody JEZU! witaj światów Panie!
Na tym nędznym padole, śmiertelnika ziemi.
Skądże wracasz młodzianku? troskliwie pytamy:
Powiedz, jak Ci się dotąd wszędzie powodziło?
Nas bowiem nieszczęśliwych, u przepaści bramy,
I wiele niebezpieczeństw i nieszczęść trapiło.
Zewsząd w kraju zebrane dwuletnie chłopięta,
Wściekły Herod, bez Boga, bez litości razem:
Jakby jakie niedawno zrodzone jagnięta,
Rozkazał pomordować swej żądzy żelazem.
My co pod tarczą Boga trzech lat doszli przecie,
Patrzeliśmy ze wstrętem na śmierć naszych braci,
Płacz rodziców się rozległ po gwiaździstym świecie,
A Herod się ukazał w swej wilczej postaci.
Z Egiptu ocalony wróciłem w te strony,
Do tej ojców krainy, do tej mojej ziemi,
A dziś, gdy już dwunasty rok liczę skończony,
Ojca Ojców uwielbiam modły gorącemi.
Dla własnego więc do mnie schodźcie się pożytku,
I szlachetne obierzcie sobie życia wzory,
Wnijdziem razem do tego świętego przybytku,
Z modłami uwielbienia, wiary i pokory.
Cóż to znowu za cuda w tym Pańskim kościele?
Widno sędziwych, starców razem z tym chłopczykiem,
Z nim o wielkim Messjaszu rozmawiają wiele,
A wszyscy go witali radości okrzykiem.
Jakże on zawsze skromny, jak mądrze rozprawia,
Jak jasno niezgłębiane tłómaczy podania,
Jak czysto każdy przedmiot tym starcom przedstawia,
Jak trafną ma odpowiedź, jak trafne pytania!
Dla nabycia mądrości lat długich nie trzeba,
Gdy swą mądrością natchnie Duch zesłany z nieba;
To dziecię, dwakroć starcem dojrzałością ducha,
A starzec dwakroć dzieckiem, kiedy Go wysłucha.
Tłumaczył L. Badeni
Cykl łacińskich liryków o dzieciństwie Jezusa pt.Septem sidera wydał w Krakowie w roku 1629 jako dzieło Mikołaja Kopernika znany matematyk Jan Brożek. Jak jednak wykazał G. Krókowski, autorem poematu jest anonimowy jezuita z końca XVI wieku. Tekst polskiego tłumaczenia L. Badeniego podajemy za wydaniem: M. Kopernik, Wybór pism, oprac. J.A. Birkenmajer, Kraków 1920 (BN I, 15), s. 133-143.