ŻALE NAGROBNE NA ŚLACHETNIE URODZONEGO... PANA JANA KOCHANOWSKIEGO
(wybór)
ŻAL V
Któż tak śmiały, któż tak, proszę, zuchwałego czoła,
Który by się śmiał pokusić o twe strony zgoła?
Co by się więc usty swymi stroju trzcinianego
Dotknąć ważył i piszczałki ze źdźbła owsianego,
Jako jeden świętokrajca, godzien by był skargi,
Kto by na munsztuk uczony śmiał położyć wargi,
Na którymeś ty więc dziwne wyprawował pieśni,
Że się słuchając Pan zdumiał i bogowie leśni.
Gdy z przytuloną do piersi tyś się porozumiał
Lutnią, słoniem oprawioną, sam się Febus zdumiał;
Każdy by rzekł, że sam Febus bije w kręte strony
I osnowę trzewowitną ćwiczy bóg uczony.
Pan też z zagórza zaglądał, trząsając rogami,
Choć suremką swoją słynie tam między bogami,
Z daleka się przysłuchiwał, stulając kosmate
Uszy, gdyś na szczupłej trzcinie pieśni grał bogate.
Echo też, za tobą chodząc, za wieczornej rosy,
Zbierała po dźwięcznym lesie rozpuszczone głosy;
Narcysowi się swojemu po dolnych zwierzyńcach
Zalecała pieśnią twoją, po kiściastych trzcińcach.
Komuż tedy odkazujesz odumarłe sprzęty,
Lutnią i treść niebotyczną, o poeta święty?
Tchu i dowcipu po tobie żaden dziś nie ma z to,
Co by się twych pieśni podjął: partacześmy prosto.
Chcieliśmy twe gęśli oddać pasterskiemu bogu
Na pustyniach arkadyjskich, przy kolącym głogu.
Nie chciał przyjąć upominku, bo nie ufał sobie,
Zęby więc brakiem nie stanął i wtórym po tobie.
ŻAL XIII
Złotopromienny Febe, by nie strzały
A nie promienie, ledwo by cię znały
Siostry: We wszystkim podobien ci boski
Poeta polski.
Jeśli naciągnął na dumę frygijską
Posłuszne strony, albo na lidyjską,
Jeśli doryckie pieśni zaczął sobie,
Był rówien tobie.
Przetoż, o Febe, dusza tak ćwiczona
Niech między bogi będzie policzona,
Na którą sam Bóg wylał swoje dary
Prawie bez miary.
Niech się Sarmatom zacnym nad ciemieniem
Nowym gwiazdeczka zapali promieniem.
Niechaj przezwisko wieczne nosi cnego
KOCHANOWSKIEGO.
Pozwolił Febus łagodnymi brwiami,
Wyszedł od bogów złocistymi drzwiami,
Zalecił późnym wiekom JANA cnego,
Bogów godnego.