Przedmowa ku temu co ma czynić a co ma rozumieć o tych książkach, przy ktorej jest argument o wszystkich rozdziełach krotko wypisany
Ile słuchamy o tych, co dalej niż w Polszcze bywają, tedy postronni narodowie język (a podobno i dowcip) polski na małej pieczy mają; jako też z łaski bożej nie barzo sie jest czym chłubić, gdyż niedbalszych ludzi nie masz jako Polacy, a co by sie w swym języku mniej kochali.
Też to zasię o Polaku powiedają, iż żadny narod nie jest przykłonniejszy i ku kstałtom, i ku każdemu ćwiczeniu, jako Polak, gdy do czegożkolwiek pilności a chuci dołożyć będzie chciał. Co sie to znaczy niedaleko jeżdżąc, kto pomni mało przeszłe czasy, albo czyta pirwsze pisma polskie, jeśliże język albo wymowa, albo każdy iny kstałt dzisiejszych Polakow, ku pirwszym terminom polskim jest podobny, ktorym snadź drugim ledwe rozumiemy. A to sie niczym inszym nie dzieje, jedno iż nastało niemało książek polskich, a są drugie i od zacnych i od uczonych sprawione. A tak ty książki niżej napisane, acz ze wstydem wydane, gdyż puścić co na świat na rozmaite sądy, jest sie na co rozmyślić. Ale iście więcej z chuci prawej, niżli dla czego inego są pisany, aby ci, ktorym Pan Bog ten funt dał, tu znalazszy co poganić, z tej przyczyny do czego sie szyrszego a potrzebniejszego pisać przychylili, a narod swój i język zdobili, a z tego mnimania nikczemnej niedbałości u postronnych sie ludzi wywodzili.
Ipokrates
A tak sprawa książek tych jest ta. Iż jest rzecz zmyślona i z inych uczonych zebrana, ktora tak idzie. Iż Ipokrates, on filozof zacny, uczynił rzecz dyscypułow swoich, wiodąc je ku poczciwym cnotam i ku cnotliwym stanom, przypominając im i bojaźń Bożą, i bieg a omylność świata tego. Ktorym dyscypułem jego każdy sie z nas rozumieć może, iż nam tego wszytkim potrzeba. A to będzie rozdział pirwszy, ktory zową Ipokrates.
Dyjogenes
Rozdział drugi. Iż młodzieniec jeden z onych dyscypułow, słysząc ono upominanie, ktore mu sie dobrze podobało, nie zdało mu sie jeszcze dosyć na tym, szedł niedaleko do drugiego filozofa, ktorego zwano Dyjogenes, ktory był wzgardził bogactwa świata tego, i
powiedział mu ono upominanie filozofa swego, a prosząc, aby mu to był szyrzej rozwiodł. Przypominając mu, iż bez bogactwa trudna rozkosz. A to jest podobieństwo, iż każdy z nas miałby być tym a pytać sie, co źle a co dobrze. Tam on filozof rozwodził mu trudności około nabywania bogactw i około używania ich. Potym trudności i niebezpieczności gospodarstwa każdego i inych wiele rzeczy mu rozwodząc a chwaląc mu wolny a pomierny, a poczciwy żywot. A to będzie rozdział wtory, ktory zową Dyjogenes.
Epikurus
Rozdział trzeci. Tenże młodzieniec strapiony, chodząc około morza, potkał filozofa onego Epikurusa starego, ktory nic nie dzierżał o żadnej powinności, jedno w rozkoszach świata tego pokładał wszytko dobre człowiecze, i dziwne to onemu młodzieńcowi, iż tak jest, rozwodził. I przywiodł go w jeden dziwnych rozkoszy sad, gdzie bogini Rozkosz mieszkała. To co tam za rozkoszy były, cztąc obaczysz. Młodzieniec, jako jest rzecz łakoma młodemu rozkosz, dał sie uwieść i przystał do niej za służebnika. Gdy szli z ogrodu, tedy sie z nimi Minerwa, bogini rozumu, potkała, i co z nimimowiła, i jako im rzeczy szkodliwe w rozkoszy
wywiodła, bo tam szyrzej napisano stoi. I obiecała onemu młodzieńcowi na szyrsze rozmowy posłać chłopiątko małe, syna swego, co ji zową Racyjo, po polsku Roztropność. A zową ten rozdział Epikurus.
Anaksagoras
Czwarty rozdział. To dziecię Racyjo, zleciawszy z obłokow, jako tego młodzieńca
stanowi w roztropnym baczeniu, jako mu rozwodzi krotokość świata, omylność żywota, i ine mu rzeczy przywodząc, poczciwe i niepoczciwe, i miłość, i każdą iną sprawę, urzędy we-
nusowe, i ine błazeństwa świata tego. A k temu sie przytrafił filozof Anaksagoras, co tego onemu młodzieńcowi jeszcze szyrzej poprawił. Tamże będzie o postanowieniu żywota
młodego i sposobu poczciwego każdego. A ten rozdział zową Anaksagoras.
Sokrates
Piąty rozdział. On młodzieniec, gdy go tak odeszli, szedł myśląc i nalazł domek, gdzie mieszkał Sokrates. Tam gdy do niego zstąpił, ten mu dziwnie rozwodził powinność poczciwego człowieka, stan małżeński, wychowanie dziatek i bojaźń Bożą, a iż w tym wszytko, i złe i dobre, zależy czlowieku świata tego, i jako snadnie, kto chce, może poczciwy stan swoj wychować. A ten rozdział zową Sokrates.
Teofrastus
Szosty rozdział. Idąc precz młodzieniec, uźrzał zamek piękny, uźrzał też zacne książę i dwor jego, czemu się barzo dziwował. Co mu potym, potkawszy go, Libertas szyroko rozwodzi: co są ludzie tym światem zbawieni, i o stanie ich, i o stanie przełożonych; aż sie k nim Teofrastus filozof przytrefił. To tam szyrzej o wolnym i niewolnym żywocie rozmawiali, i o rożnych staniech ludzkich, ktore sie na czworo dzielą. A ten rozdział zową Teofrastus.
Solinus
Siodmy rozdział. Uźrzał młodzieniec z gory, a śmierć okrutna rozmaite stany morduje, djabli jedny łapają, drugie mijają, z zlęknieniem dziwował sie temu. Aż potym przyszedszy Pallas, bogini mądrości, szyroko mu to rozwodziła, iż człowiekowi poczciwemu nie ma być śmierć straszna, i jako to miał rozumieć. Co potym filozof Solinus szyrzej mu rozwodził, a przy tym wszytek postępek żywota naszego, co sie z nami w naszych czasiech
dzieje, i co jest prawe ślachectwo, i jako sie w nim zachować mamy. A zową ten rozdział
Solinus.
Plato
Osmy rozdział. Widząc młodzieniec, iż bez Boga każda trudna sprawa, szukał gdzie by sie tego nauczyć, co jest Bog, a co jest istność jego, i ukazano mu do Platona. Ten filozof, acz był poganin, a wszakoż wiele pisał o istności Pańskiej, także o istności duchow, także i o przyrodzeniu człowieczym, przy tym o prawie i o sprawiedliwości; a tak o tym z tym młodzieńcem szyroko mowi. A zową ten rozdział Plato.
Zoroastes
Dziewiąty rozdział. Dowiedziawszy sie o Bogu młodzieniec ten to, zdała mu sie rzecz dziwna ludzkie przygody, co zową fata, to jest przeźrzenie Pańskie, wolny rozmysł, przypadki świeckie, co oczyma widział. O czym mu Zoroastes filozof i czarnoksiężnik szyroko rozwodził, a przy nim też był Tales drugi filozof. A zową ten rozdział Zoroastes.
Ksenokrates
Dziesiąty rozdział. Chciał on młodzieniec wiedzieć, skąd przygody i szczęśliwości na ludzi przypadają, gdyż ich wiele widział. O czym mu Merkuryjusz, jeden z płanetow niebieskich, słuszny wywod czynił. Aż sie k nim potym Ksenokrates filozof nagodził, co mu szyroko rozwodząc, powiedał mu dziwną moc i sprawę nieba i ziemie, moc płanet i sprawę
a opatrzność Pańską nade wszytkim, a iż sie bez mocy Pana tego nic zstać nie może. A zową
ten rozdział Ksenokrates.
Solon
Jedennasty rozdział. Gdy sie już dowiedział o niebie, rad by też był wiedział o piekle. Co mu szyroko rozwodził Solon filozof o naturze i o mocy czartowskiej od Boga nadanej, i o figloch ich, i jako sie z nimi obchodzić mamy, a nic sie ich nie bać. Też jako djabli i ludzie na rozne stany są rozdzieleni. I zową ten rozdział Solonem.
Arystoteles
Dwunasty a ostateczny. Idąc już do domu on młodzieniec, przybłąknął sie pod gorę, gdzie raj był, tamże znalazł Helijasza. Ten go wwiodł do raju i mowił z nim wiele o rzeczach przyszłych, o radościach dusznych, o oczekawaniu wiecznej odpłaty. A potym gdy już szedł z raju, tedy go potkał Arystoteles filozof wielki. Ten mu też tego jeszcze dostateczniej poprawował o nieśmiertelności dusze i jako sie starać mamy, abychmy tych radości dochodzić mogli. Zową tedy ten rozdział Arystoteles.
A tak pod figurą tego to młodzieńca każdy sie z nas tak tułać a tak sie pytać powinien o powinności swojej cnotliwej, aby nie żył jako ine nieme źwirzę, i nie tracił sobie marnie wezwania i błogosławieństwa swego. A tu będziesz miał tylko kstałt a wizerunk do tego, a potym sie prawego gruntu z tych początkow po woli dopytywaj. A z tej przyczyny słusznie sie nie będziesz miał ocz gniewać, jeślibyć sie co nie podobało. Gdyż ci to nie idzie za grunt, jedno miasto rejestru, abyś stąd snadniejszy pochop miał, jako ten młodzieniec, do słuszniejszego wywiadowania swoich powinności cnotliwych. A Pan Bog wszechmogący za takową chucią twoją snadnie cie do tego celu przywieść będzie raczył jakoż tego nikomu nigdy nie omieszkał. Co tam cztąc, szyrzej a snadniej obaczysz. Gdyż ja też iście tego
wiernie życzę tobie, nie inaczej jako bratu swemu miłemu.
Data z zamku z Niedbalca, dnia siodmego miesiąca maja, roku od wcielenia Pana Krystusowego.
Życzliwy towarzysz, ktorego dobrze znasz.
Czytelnikowi dobry przyjaciel
Ten Polak, co to pisał, nie chciał sie mianować,
Ale jednak z przypadkow barzo snadnie poznać.
Bowiem każdy rzemieśnik jednym kastałtem kuje:
Kowal młotki kołace, a ślosarz piłuje.
Także w tym ślachetnym rzemieśle pisania
Nie trzeba długiej pracej w tym rozeznania,
Czyja kuźnia. Weźrzawszy pirwej w ine sztuki,
Obaczy każdy snadnie bez trudnej nauki,
Ktore kusy tym kstałtem w jednej formie lano,
Co je światu po ten czas na jaśnią wydano.
A komu sie co nie zda, możesz celować,
Aleć trzeba ten munsztuk twardo zahartować.
Do tego, co będzie czetł ty książki
Kiedy weźrzysz w ty książki jako we zwierciadło,
Gdy widzisz, gdzie czyrwono, a gdzie też nabladło,
Wiem, że w twarzy i w kstałciech, zawżdy poprawujesz;
Także na świat pilnie patrz, kiedy co sprawujesz.
Gdyż tu są wypisane dziwne sprawy jego,
Acz nie dla nauczonych, ale dla prostego,
By obierał gdzie czarno, a gdzie biało bywa,
A jako chytrze tę sieć na nas świat rozbiwa,
Jakoby rad żadnego nie puścił na skrzydło,
A tak wszytki pomotał jako ine bydło.
A tu rozum nie podły, gdy sie kto w tym czuje,
Iż sie więc przygodami cudzemi sprawuje.
Bo tu cztąc sobie, znajdziesz rozliczne przygody,
A użyć też w tym możesz, jakiej chcesz, swobody.
Przy czym ci sie snadnie zda, przy tym możesz zostać,
Gdy snać nie może wszytkim żadny rozum sprostać.
Coć sie też nie podoba, to poprawić możesz,
I napisać co lepiej, wszak teraz nie orzesz.
Oprac. na podstawie edycji: Mikołaj Rej, Wizerunk własny żywota człowieka poczciwego, oprac. Władysław Kuraszkiewicz, red. naukowy Julian Krzyżanowski (Mikołaj Rej, Dzieła wszystkie, t. VII, Biblioteka Pisarzów Polskich, Seria B, nr 19), Wrocław 1971.