KSIĘGI PIRWSZE
ŻYWOTA CZŁOWIEKA POCZCIWEGO
Jakie ma być stanowienie i zachowanie spraw i żywota jego,
począwszy od urodzenia jego aż do śrzednich lat jego
KAPITULUM I
Jako i przecz Pan Bóg raczył świat stworzyć i człowieka
Bóg wszechmogący, którego sprawy, sądy a na wszem dziwne postępki są ani rozmierzone, ani żadnym rozumem ogarnione być mogą, gdy raczył świat stworzyć, to jest ziemię, niebo, morza i ine przypadłości na niebie i na ziemi, której dziwnej sprawie żadne sie oko przypatrzyć ani żadny rozum przydziwować sie nie może, a wszytko to, cokolwiek oczyma swemi widzieć i rozumem rozeznać możemy, to stworzyć raczył ku czci a ku chwale swojej. A przypatrując sie tej dziwnej sprawie, co dalej, to więcej sie o tym zamyślawać musimy. A iż na niebie wielką a rozliczną a dziwną rozność duchów świętych, to jest aniołów i archaniołów ku czci a ku służbie swej stworzyć raczył, nie chciał też tego zaniechać, aby też i z tej marnej ziemie tak, jako Bogu wszechmogącemu, powinna cześć a chwała zawżdy iść nie miała.
Jako a przecz Pan stworzyć raczył człowieka
A tak też potym stworzyć raczył i człowieka, a tak go stworzył i w niewinności, i w dostojeństwie i w świątobliwości i w nieśmiertelności mało nie jako i anioła, tak jako i Dawid święty tego nadobnie w pisaniu swym dołożył, jedno iż rozno: tego w widomem ciele, a anioła zasię w niewidomym duchu. To, jako tego nędznego człowieka był na tej ziemi postanowić raczył i jako mu był poddał wszytko pod moc i pod posłuszeństwo jego, to już tam pisma i historyje, kto czytał, szyroko o tym poświadczają i wyznawają. Jako też zasię, chcąc, aby wiedział on nędznik, iż jest kreatura, a iż ma pana nad sobą, wszytko mu poruczywszy a podrzuciwszy pod posłuszeństwo jego, w raju go, dziwnemi rozkoszami sprawionym, postanowić raczył; aby jedno tak był sobie nad nim rozkoszował w onej niewinności jego, tedy mu jednegoż drzewka zakazać raczył, aby go nie ruszał, ani owocu jego, które drzewko przezwał drzewem żywota, powiedając mu, iż "skoro go skosztujesz, iż wnet będziesz śmiertelny, a śmiercią będziesz umorzon".
Przecz żonę Pan stworzył Adamowi
A nie chcąc go tak zaniechać jako pustelnika, powiedzieć raczył, iż źle mu być tak samemu, trzeba mu jakiego podpomożenia. I uśpiwszy go twardym snem, wyjął kość z boku jego, a stworzył mu niewiastę, też urodą podobną k niemu. Ten, gdy sie obudził, poznał ją wnet i powiedział, iż "to jest jedna kość z kości moich". A tu wnet obaczyć każdy może, jako jest dusza rozumna, skoro będzie do ciała wpuszczona, także i w małym dziecięciu, jedno iż nie ma instrumentów jeszcze zrosłych, przez któreby on rozum jej i ona nieśmiertelność okazać sie miała. Także mu potym onę niewiastę dał za żonę, aby sie rozmnażał z nich on naród ludzki ku czci a ku chwale jego.
Przecz czart zwiódł człowieka
Dyjabeł potem, on anioł sprośny, który dla pychy a dla nieposłuszeństwa był strącon z nieba, gdyż był pirwej aniołem światłości a w wielkiej łasce u Pana tego, gdyż ten Pan pychy a nieposłuszeństwa żadnemu stworzeniu przepuszczać nie raczy, wiedząc onego człowieka w onej łasce Pańskiej i bojąc się, aby mu w niebie nie posiadł onego miejsca jego, nadziewaiąc sie jeszcze kiedy przyść ku łasce Pańskiej, wnet oną srogą zazdrością wzruszony starał sie pilnie o to, aby był onego nędznika mógł jako zwieść z onego posłuszeństwa jego a iżby go omierził Panu swemu. Widząc onę niewiastę już mdlejszego przyrodzenia niżli onego człowieka, wnet sie o nię pokusił i powiedział jej: "I wiecież wy, czemu wam Pan tego drzewa zakazał albo owoców jego? Wiedzcie, iż to drzewo jest takiej mocy, iż skoro byście go skosztowali, wnet byście sie stali wieszczemi, a wnet byście wiedzieli, co jest złe, a co dobre". Onej niebożątku zachciało sie być praktykarką a wiedzieć przyszłe rzeczy; wnet urwała jabłko i skosztowała a namówiła onego nędznika, iż go też skosztował, tak, iż potym dowiedział się, co jest złe (ku któremu przyszedł), a co jest dobre (które był utracił). Także wnet niebożątko poznał śmiertelność swoję, poznał wstyd nagości swojej, a już chodził, jako błędny w rozpaczy swojej. To już potym jako sie nad nim zmiłować, zgromiwszy go, Pan raczył, a jako mu zasię nalazł drogę do miłosierdzia swego i jako onego sprośnego zwodnika w osobie wężowej przekląć raczył, i jako onemu nędznikowi dał otuchę o miłosierdziu swoim, i jako miało nastać potomstwo z narodu jego, które sie miało pomścić onej nieznośnej krzywdy jego, to już tam o tym szyroko historyje świadczą, tak, jako są o tym samy w sobie napisane.
O rozności stanów niebieskich, a stąd i ludzkich
Gdy tak mocne postanowienie widzisz w roznościach stworzenia świata tego, cóż rozumiesz o onych mocach niebieskich, w jakich je dziwnych roznościach, sprawach i możnościach ten Pan wedle wolej swej świętej postanowić raczył? O czym nam dziwno i myślić i mówić, bo tego rozum człowieczy żaden właśnie nigdy zrozumieć nie może. Acz tego potym Pan z łaski a z miłosierdzia swego ludziom uczonym a łaską jego ozdobionym dopuścił był po trosze rozumem dosiąc i wyrozumieć. A jako już wiesz i widzisz, iż rozne są przyrodzenia w każdym stworzeniu na ziemi, także też tam są, wierz mi, dziwnie rozniejsze i dziwnemi sprawami i obdarzone i rozsadzone, tak, iż też jedny są płanety dobrotliwe, a drugie sroższe także aż do inszych postępków, czego sie już wżdy ludzie po części z łaski Pańskiej i dopatrzyli, i po trosze wyrozumieli. A iż pospolicie pan na górze, a podlejszy stan na dole pozostawać musi, a przedsię onej góry zwirzchnością rządzony sprawowan być musi, także też i w tym porządku ten wszechmogący Pan sprawić i postanowić raczył, iż sprawiwszy ty dziwne biegi a ty rozne płanety niebieskie, które sie ustawicznie z tym niebem toczą, którego tu po części kęs widzimy około tej małej a okrągłej ziemie, na której jestechmy rozsiani wszędy a gmerzemy około niej nie inaczej, jedno jako mrówki rozsypane około jakiej góry, tedy z jakiem przyrodzeniem płaneta na którą część onej ziemie nastąpi, takież sie też sprawy i wszytki postępki wedle przyrodzenia onej płanety mieszać i broić muszą.
Człowiek wedle biegów niebieskich rodzić sie musi
A także i człowiek, gdy sie tam natenczas urodzić mu sie przytrefi, już wedle spraw i przyrodzenia onej płanety z takiemiż sie obyczajmi i postępki urodzić musi. A to jest praedestinatio, co zowiemy przejrzenie Pańskie, onym mocnym dekretem Pańskiem raz uczynione, iż sie człowiek nędzny z onej, raz nadanej onym roznym płanetam mocy rodzi abo zły abo dobry, tak, jako mało nie w każdym rozne przyrodzenia widamy. Także to stąd przypadnie, iż sie stanie potym abo godnym, abo niegodnym łaski Pańskiej, jeśliże temu wczas rozumem a bojaźnią Bożą zabieżeć nie będzie umiał, obaczywszy z przypadków nie dobrze postanowione przyrodzenie swoje tak, jako o tym i niżej usłyszymy. Boć by to niepotrzebna praca była tego tak wielmożnego Bóstwa, aby po piąci abo po sześci tysięcy lat o namniejszym człowieczku od początku świata wiedzieć a postanowić miał, jako sie kto urodzić miał i z jakiemi obyczajmi; ale jako raz rzekł, a jako raz postanowił i mocnym swym dekretem utwirdził i zapieczętował, także sie to już tak aż do skończenia świata zawżdy toczyć i sprawować musi.
Co sprawuje cztery wilgotności w człowieku
Patrzajże zasię już ku tej sprawie dziwnej niebieskiej, co zasię znowu do takiego nędznego a zamieszanego przyrodzenia naszego przypada. Abowiem to jest rzecz nieomylna, iż ciało człowiecze z tych sie czterzech wilgotności rodzić musi, to jest, ze krwie, z kolery, flegmy a z melankolijej. To już wiemy snadnie, co jest krew a co jest flegma; ale melankolia jest jakaś lipkość a klijowatość po ciele a po członkoch człowieczych rozlana, która też ma niemało mocy swojej. A kolera to jest zgoła żółć, którą częstokroć i w każdem źwirzęciu widamy.
A ty czterzy wilgotności są sobie barzo rozne i sprzeciwne. Bo krew czyni człowieka wesołego, hojnego, wspaniłego, kolera pysznego a zuchwałego, flegma zasię leniwego, ospałego, bladego, a melankolija frasownego a rzadko wesołego. Otóż którabykolwiek tylko sama człowiecze ciało opanowała, pewnie by je snadnie umorzyła albo barzo zepsowała. Ale to Pan nadobnie tamże przy stworzeniu człowieka postanowić raczył, iż zawżdy jedna ku drugiej przymieszana być musi, tak, iż chłodna gorącą chłodzi, a gorąca też zasię chłodnej zagrzewać musi, tak, że się wżdy jedna z drugiej snadnie w swym przyrodzeniu umiarkować może, tak, iż on człowiek i w sprawach swych i w przyrodzeniu swym i w zdrowiu swym, na co go ony natury ciągną, wżdy niejako umiarkowańszy i pomierniejszy stać się może.
A snadnie to każdy obaczyć może, którego przyrodzenia w nim więcej zostawa i na co go ciągnie i jakie się w nim obyczaje i przypadki według natury onych wilgotności okazować i stanowić będą, a pospolicie w pijanym narychlej to poznać bywa. Bo koleryk wnet z myślą swą wzgórę wyleci, wnet chce być hetmanem, a choć nic niemasz, przedsię się sobie panem zda. Krewnik zasię wesół, skacze, miłuje, obłapia, dałby barzo rad każdemu, by jedno co miał. Melankolik zasię lamentuje, wszytko mu nie wczas, wszytko sie mu krzywdą widzi. A flegmatyk zasię chrapie, sapi, śpi a na brzuch pluje, a przedsię i omacmie kofla podle siebie maca.
KAPITULUM III
Jako mają rodzicy starać sie o wychowanie młodych dziatek swoich i jako mają rozeznawać przyrodzenie ich
A tak rodzicy poczciwi, gdy sie im rodzą dziatki, mają pilnie obaczać, jeśli nie z płanet, tedy wżdy z przyrodzenia ich, ku czemu by sie na potym sprawy ich i postępki ich ociągać miały. Bo snadnie koleryka poznasz i po sierści, bo sie urodzi czarno, melankolik – lisowato, flegmatyk – blado, krewnik – z biała rumiano. A także wnet i z przypadków i z młodych jeszcze obyczajów dziecinnych snadnie sie obaczyć może, ku czemu sie którego przyrodzenie ściąga. Bo sie będzie krewnik wnet wszytko śmiał a igrał, flegmatyk – spał a drzemał, koleryk – sie gniewał, melankolik – sie frasował, a wszytko mu sie nie wczas będzie zdało. A jeśli mu k temu dodasz pokarmu takiegoż, tedy jedno z drugim pomieszawszy się, jeszcze będzie więtszą moc w onym przyrodzeniu miało. A tak panie matki, a zwłaszcza, które są przyrodzenia dobrego, barzo by dobrze, aby samy dziatki swe i karmiły, i wychowywały.
A jeśliże by tak być nie mogło, tedy iście pilnie trzeba szukać mamki nie kordyjacznej, nie melankolicznej, nie frasownej, ale co by była przyrodzenia dobrego, obyczajów uczciwych, która aby wnet obaczała, ku czemu by sie przyrodzenie dzieciątka onego ściągało; jeśli ku gniewu, jeśli ku ospalstwu, jeśli ku zbytniemu płaczowi albo lamentowi, tedy go po trosze nie gniewem, nie fukiem, ale jako by igraniem a nadobnym a łagodnym upominaniem pohamować, a po trosze go od onego przyrodzenia jego odwodzić będzie potrzeba, aby sie wżdy w nim po trosze skromiły ony przyrodzone przypadki jego. Bo widzisz: i wosk, póki miękki, tedy w sie rychlej pieczęć przyjmie, niżli kiedy stwardnieje.
Jedła jakie mają być dzieciom dawane
Też gdy sie już imie dziecię jeść, trzeba mu i pokarmy rozeznawać według przyrodzenia jego. Bo jeśli koleryk, nie dajże mu pokarmów gorących, także i melankolikowi, bo byś jeszcze barziej podpalił onego gorącego przyrodzenia jego. Jeśliże też flegmatyk, nie dajże mu też rzeczy z przyrodzenia zaziębłych, bo byś także jeszcze więcej poprawił tępości i gnuśności jego; a nie pieść też nazbyt przyrodzenia jego, nie żufeczkami, nie tymi wymyślonymi pieścidłki, nie winki też, a jeśli, tedy barzo rzadko i mało, bo i mdlejsze będzie, i żołądek czemu z młodu przywyknie, tego mu sie zawżdy będzie chciało. A potym, gdy przydzie na grubsze potrawy, tedy i z trudnością je będzie przechowywać mogło, i onemu żołądkowi rozpieszczonemu zawżdy każda rzecz zaszkodzić więcej będzie mogła niżli owemu sękowatemu, co przywyknie z młodu i złemu, i dobremu. A możemy sie w tym i widomemi rzeczami sprawić. Patrz na te kraje, gdzie cebrem piwo piją, a pani matka i w sześci niedzielach donicę z grzankami czasem nachyli, jacy sie chłopi, by zubrowie, rodzą, bo jeszcze w brzuchu utyje jako prosię, urodzi sie jako cielę, a uroście jako wół. Patrzże zasię na owy winarze, jako chodzą, jako kokoszki z zadrobionemi twarzyczkami, a ledwe go połowica na świecie, a i miedzy chłopy już dziś urodziwszego najdzie niżli miedzy tą rozpieszczoną ślachtą, co sie winki a papinki zadrobili.
Ubiory jakie mają być dziecinne i ćwiczenie obyczajów młodych
Nie więżyż mu nazbyt z młodu knefliczków, bryżyczków, pstrych sukienek, jako prosięciu, bo jako sie tego z młodu nauczy, tak mu sie to w pamięć wbije, i tak mu sie tego na potym zawżdy będzie chciało, a stąd mu i swawola na potym, i wszeteczeństwo snadnie róść będzie mogło, a wszak mu to i na potym nie zginie, gdy już ku lepszemu obaczeniu przychodzić będzie.
Potym, gdy już będzie podrastać, nie trzeba go też nazbyt w grozie chować, bo ona młodość jego, gdyż jeszcze smysły słabe we mdłem ciele być muszą, tedy zbytnią grozą a frasunkiem snadnie może być zgwałcona, iż potym zawżdy straszliwa, tępa a głupia być musi. Ale bez zbytniej grozy a bez frasunku nadobnym napominaniem przedsię mu po trosze trzeba ujmować obroków, aby nie rosło, jako wirzba, którą jako nachyli, także też róść będzie. Także go też już będzie trzeba strzec od głupich a od plugawych chłopiąt, od zbytniej czeladzi; bo co z młodu widzi, słyszy, to mu sie snadnie wbije w onę młodą pamięć jego i także z nim będzie rosło. Bo i od starszych to słychamy, iż lepiej to więc pamiętają, co sie z młodu około nich działo, niżli co przed małym czasem czynili. Boć może dzieciątko czyście się, igrając, i paciorka, i łacińskich słów wiele nauczyć i a b c d barzo mu sie to snadnie, igrając, w pamięć wbić może. Nie dajże mu też wiele leda czego szczebiotać, jako to ini barzo radzi widzą a zową to szpaczkiem; bo jako mu to w obyczaj wnidzie, tedy mu potym z tego wszeteczeństwo uroście, którego go potym trudno oduczyć będzie.
Także też i panie matki około dzieweczek swych po winny takież pilność mieć, gdyż to jest naród mdły a na wszytko snadnie nałomny. Abowiem wierz mi iż młode wychowanie roztropne siła potym obyczajów dobrych na starość każdemu umnożyć może. A widamy to i miedzy rodzoną bracią, iż jeden, doma źle a swowolnie wychowany, jaki jest brzydki w obyczajoch swoich, jako jest niedbały w sprawach swoich, iż wszytko snadniej i utracić, i sam sie w niwecz obrócić może. A drugi, który będzie dobrego a poczciwego wychowania, wszytko ono, za nim chodząc, pozbiera. A przy tym rozna wdzięczność i rozne uważenie obyczajów u ludzi poczciwych będzie jednego niż drugiego.
Jakiego preceptora młodym dzieciom szukać
Potym, gdy już dzieciątko podroście, iż mu sie już smysły i przyrodzenie lepiej stanowić będzie, starajże mu sie pilno o jakiego cnotliwego, statecznego, trzeźwego a pomiernego preceptora, aby nauki słuszne i obyczajnie poczciwe mógł z niego brać i obaczać. A nalepiej go doma do czasu pochować, bo wżdy i rodziców, i preceptora po trosze sie przestrzegać będzie, i lepszy wczas w swem młodym wychowaniu mieć może, i wżdy z onymi sprośnymi chłopięty szkolnymi pospołu róść nie będzie, i ich obyczajów sobie do młodej głowy nie nabije.
Bo to być inaczej nie może: jakie towarzystwo, takie też i obyczaje pospolicie bywają, a wszak to i miedzy starszymi widamy. Abowiem to jest rzecz pewna: w jakie obyczaje młodość dziecinna będzie podana, takie długo i pamiętać, i używać ich będzie. A możem baczyć i po młodym drzewie, które im nalepiej uszczepiono a oprawiono będzie, tym narychlej i uroście, i wdzięczne owoce snadniej może podać z siebie. Także i po młodym koniu, i po inych źwirzętach. Nie dajże sie z nim z młodu łamać twardemi a wichrowatemi naukami, boć mu snadnie w młodej głowie wszytko pomieszają; ale co napilniej uczyć go czyść, a pisać, a po trosze słowa na polski język wykładać, co by mu ku cnotam, a ku poczciwym obyczajom one młode przyrodzenie przywodziło. Boć, wierę, gramatyka z logiką, nie wiem, i staremu by sie czasem nie uprzykrzyła.
KAPITULUM V
Jaka jest rozność w przyrodzeniu ludzkim
Abowiem, kto sie chce przypatrzyć, jakiemi dziwnemi przypadki natura nasza zawikłana a zamotana jest, ma sie czemu podziwować. Bo patrz, iż sie jednemu chce gospodarstwa, drugiemu konia a szarszuna, drugiemu prawa, drugiemu pokoju a czytania, drugiemu tańcu, maszkary, drugiemu opilstwa a ceklacyjej, więc szyrmirstwa, więc rozmaitych poskoków, owo, jako mędrzec napisał, iż każdego to do siebie ciągnie, kto sie w czym kocha. A czymże ty chuci nasze rozne, a zwłaszcza któreby były szkodliwe, okrócić mamy, jedno rozumem a roztropnym uważeniem? Co nam niskąd inąd snadniej przypaść nie może, jedno z nauk poczciwych a z ustawicznego ćwiczenia. Bo sie już stąd snadnie nauczyć możemy, jako swój stan poczciwie zachować, jako sie rzeczy szkodliwych a niepoczciwych przestrzegać mamy, jako przyrodzenie swoje nałomne, gdy nas do czego niesłusznego wiedzie, zgwałcić a zwyciężyć mamy, jako szczęście i nieszczęście uważać mamy, jako sie przyszłych przypadków lękać nie mamy, gdyż widzimy, iż wszytko są rzeczy nieobacznie przeminąłe ; tylko, co sobie w głowie uścielemy, to z nami zawżdy i wstać i ukłaść sie musi. A jako Dyjogenes on wielki mędrzec powiedał, iż "ja wiele mam naprzód, gdy rady słusznej dostać nie mogę, iż sie sam z sobą rozmówię i sam sie siebie poradzę. A też ja fortuny nie patrzę, kiedy przychodzi, ale kiedy odchodzić ma, bo sie tam dopiro jej wszytki skutki okazać muszą".
Aleksander Wielki, powiedają, iż sie nigdy nie układł, aż pirwej miecz pod poduszkę włożył, a z drugiej strony księgi, bo barzo rad wiele czytał. A stądże mu ona jego wielka dzielność i ćwiczenie przychodziło, czytając sprawy onych wielkich królów i mocarzów, co też przed nim bywali. Filip, ociec jego, wielki król macedoński, gdy mu przyniesiono nowinę, iż mu sie był ten syn Aleksander urodził, tedy powiedział, iżem "rad synowi, alem temu radszy, iż Arystoteles żyw a iż sie za czasów jego urodził. Bo acz mi dał Bóg syna, ale jeszcze nie wiem, jakiego; ale ten może mi go takim synem uczynić naukami i wychowaniem swym, iż pewnie mogę wierzyć, iż będę miał z niego syna godnego".
Abowiem tenże to Arystoteles tak to więc w swych rozmowach rozważał, iż ja wolę mieć rozum a naukę, niż bogactwo, bo mię to snadnie opuścić może, ale to oboje aż mię do grobu doprowadzić musi, a z niewolnika wolnym zawżdy uczynić może. Bo ten, co z strachu a poniewoli musi dobrym być, już jest niewolnikiem u żywota swego. Ale to jest prawie wolny, który z cnoty a z statecznego rozmysłu swego dobrowolnie umie dobrym być. Abowiem stara to ona przypowieść jest, iż przestali dobrzy źle czynić, rozmiłowawszy sie cnoty. Przestali też i źli źle czynić, ale z przestrachu jakiej pomsty. O, świętyż to stan, kto sie tak umiarkuje, iż sie sam rozsądzi a postanowi sprawy swe, iż nikomu nic winien nie bywa; ten sie już strachu żadnego nie boi. A kto sie strachu ani żadnej przygody nie boi, już złej myśli nigdy być nie może. A kto już złej myśli być nie może, już nie może być inaczej, jedno, iż zawżdy wesołych a bezpiecznych czasów używać musi. A to jest żywot prawie błogosławiony, który sie nigdy ni ocz nie zafrasuje, bo sie już taki nie boi ani sądu ani żadnego urzędu, ani mu zabiegając, dudkuje. Nie boi sie ani miecza ani żadnego nieprzyjaciela, bo go już mieć nie będzie, tylko sobie siedząc z bezpiecznym sumnieniem a z wesołą myślą, czasów swych wdzięcznych a spokojnych używać będzie, a żadny mu na stronę darmo nie upłynie.
Jakichże nauk do wolnego żywota potrzeba
A jakichże sie nauk do tak świętych obyczajów albo tak wdzięcznego żywota pytać, albo sie ich uczyć masz? Pewnieć nie gramatyki, która tylko szczebiotać a słówek obleśnych wykręcać uczy, i to z niemałym zatrudnieniem główek młodych, której sie potym i po woli nauczyć może, gdy weźmie pochop z onych dziwnych wymowiec a z onych pięknych słów łacińskich, którym i końca niemasz. Niemasz ci gramatyki we włoskiem, w niemieckim albo także w tureckim i w tatarskim języku, a wżdy sie go Polak tak właśnie nauczyć snadnie może, jako by sie tam i urodzić miał. Też i logika, nie wiem, co by nam do polskiego ćwiczenia wiele pomóc mogła, która też nie uczy, jedno wykrętnych słówek, jako by z prawdy nieprawdę uczynić, a prawdę z nieprawdy; a też dobremu przyrodzeniu z łaski Bożej mało sie tego uczyć potrzeba. Najdzie dziś drugiego, chociaj sie prostaczkiem widzi, iż to tak dobrze będzie umiał wykręcić, jako, wierę, najuczeńszy mistrz w kolegium.
Bo acz to zową wyzwolonemi naukami gramatykę, logikę, retorykę, muzykę, arytmetykę, geometryją i astronomiją, a są to nauki poważne a trudne. Są też drugie, jako by już od świata wymyślone, jako malarstwa, snycarstwa, złotnictwa, szyrmirstwa i inych wiele. A każdy, kto sie nacz ćwiczy, a co mu sie podoba, to sie już w tem kocha i ćwiczy. Ale ku poczciwemu żywotowi żadne nie są nauki potrzebniejsze, jedno które są rozumem roztropnym a poważnemi cnotami ozdobione, jako jest sprawiedliwość, stałość, roztropność, pomierność, przy tym też miłosierdzie, stateczność a rozmyślne uważenie w każdej poczciwej sprawie swojej, a iżby sie sam w sobie słusznie rozsądzić, a jako ono powiadają, swą sie własną piędzią rozmierzyć umiał; tedy takie nauki człowieka każdego wdzięcznego, poczciwego, sławnego i na wszem pięknie postanowionego światu ukazać będą mogły.
Bez skutku słówka farbowane nic nie są
Abowiem co pomogą wystawne a ony zafarbowane z gramatyki słówka, jeśli prawda a skutek daleko sie z nimi mija? Są prawie, jako gdy na sie kto cudną szatę oblecze, a błotem ją upluska albo pierzem ? nastrzępi. Albo co pomoże jeometryja, iż kto sie nauczy świata abo cudzych gruntów rozmierzać, gdy sie sam rozmierzyć poczciwie nie umie, albo i tego grunciku, co mu Pan Bóg dał, pomiernie a spokojnie używać wedle krześcijańskiej powinności swojej? Albo co też pomoże komu umieć astronomiją, to jest, z biegów niebieskich przyszłe a przypadłe rzeczy, a on i tych, co przed oczyma ma, nie umie użyć ani rozeznać ? Drży, gdzie sie niemasz czego bać, a raduje się, gdzie sie czasem niemasz czemu nazbyt radować. Bo sie wnet boi leda nędznego przestrachu dla jakiego błahego uszczyrbienia nędznej majętności swojej, a nie boi sie uszczyrbić sławy, cnoty, bogobojności albo inszych zacnych przypadków poczciwego żywota swego. Albo iż sie nauczy z muzyki śpiewać, a drugi przed nim barzo szpetnie wrzeszczy. Albo sie nauczy z arytmetyki jako cudze tysiące rozmierzać, a swojej trochy rozmierzyć nie umie, jakoby jej pobożnie, pomiernie użył wedle stanu swego.
Uczy sie zasię drugi szyrmierstwa; anoby sie lepiej uczyć tych sztuk wyprawić, któreby były nadobnemi obyczajmi ozdobione i przychędożone, którymby sie ludzie i dziwowali i z nich przykłady brali. Uczy sie drugi, jako konia munsztukiem załomić, jako mu ji przyprawić i jako im zataczać i jako go zrazu wybóść; anoby sie pirwej nauczyć, jakoby swą wolą a wszeteczność w sobie załomić a krygu na nie przypatrować, albo jako sie wybóść ze złych a z swowolnych obyczajów swoich, które mu wiele szkodzą i wiele do dobrej sławy przekażają. Uczy sie drugi rozmaitych potraw a przysmaków wymyślać, a tego sie nie uczy, co mu z tych wymysłów snadnie przypaść może, bo naprzód sprośna utrata a potym smętne ubóstwo, potym prędkie a marne skażenie ciała. Bo chociaj już nie francuzy, nie guzy, nie wrzody, nie pleury, nie koliki, tedy przedsię tępość, gnuśność, nikczemność a wszytkim omierżenie to nas pewnie nie minie i inych wiele nadobnych przypadków, jako drapanie, chrapanie, sapanie, snadnie przypaść może.
I fabułyć by mało wadziły wiedzieć o świecie, o morzu, jakie niebezpieczeństwa sie tam ukazują, jakie tam są skały i zawroty, co sie o nie okręty rozbijają albo też zatapiają, jakie sie tam dziwy albo śpiewające Syreny ukazują, kiedybychmy też to sobie rozmyślali, w jakiem też tu niebezpieczeństwie morza tego a świata tego obłudnego pływamy, na którym nic pewnego ani bezpiecznego niemasz, jakie skały i zawroty około siebie mamy, iż ani zwiemy, gdzie sie zanurzyć mamy, jakie też tu Syreny około nas harcują, a jeszcze chytrzejsze niż morskie, jakoby nas uśpić a w czym podejć mogły; bo stądby wżdy i ćwiczenie rosło i rozumby sie polerował, bochmy też jedno tym rożni od inych źwirząt. A jeśli pływamy po srogim morzu, grzebiemy sie pod grubą a ciężką ziemię, szukając nędznego jakiego wspomożenia swego, dalekoby sie nam tam owszem przystało grześć, gdzie nam to darmo przychodzi, gdyż Pan nieomylnie bogactwem a poczciwościami ozdobić obiecał dom każdego człowieka poćciwego a sobie wiernie dufającego. A tu już masz barzo snadną drogę i barzo łacny handel do wspomożenia swego.
Bo takżeć to wszytko za jedno pójdzie, choćbyś też czytał i namędrsze filozofy i nazacniejsze sprawy onych dziwnych ludzi, którzy dzielnościami swemi a sprawami swemi świat i rozmaite królestwa posiadali, albo też także o tym i młode ludzi będziesz uczył i ćwiczył, jeśli sobie i im też nie rozważysz trzeźwości, czujności, dziwnych spraw, cnót, pomiary i inych przypadków onych ludzi zacnych, tymi cnotami ozdobionych; wszytko to jedno, jakobyś groch miotał na ścianę, jeśliże tego nie będziesz uważał a nie rozmyślał sobie.
Jakiego ćwiczenia mają życzyć poczciwi rodzicy dziatkom swoim
A tak poczciwi rodzicowie mają to sobie iście pilnie uważać, w jakie ćwiczenie a w jakie sprawy dziatki swe wprawować mają, gdyż sie przyrodzenie nasze rodzi jako goła tabliczka, a co na niej napiszą, to już tak zawżdy na sobie nieść musi. Boć mądrość na świecie jest jakoby jaki ozdobny ratusz w jakim zacnym mieście, rozlicznemi cnotami, jako on ratusz wieżyczkami, osadzona. A nauki poczciwe, a ćwiczenia roztropne są jakoby gościńce do onego miasta z rozlicznych stron, które łacwie, kto ma baczność roztropną przewodnikiem, doprowadzą do ratusza onego. A tam już miedzy onemi wieżycami rozkosznemi, to jest miedzy cnotami onymi, pewnie sobie znajdziesz spokojną gospodę do każdego poczciwego postanowienia żywota swego.
Potym, gdy już też ona młodość podrastać będzie, nie wadzi mu też, poczedszy sobie, czego potrzeba, nauczyć sie i konika osięść, i jako sobie na nim poigrać a jako by ji też czasu potrzeby obrócić. A jeśli by mógł i drzeweczko znieść, tedy i to nie wadzi z nim sobie poigrać, ręką uważać do pierścionka albo do czapeczki pomierzyć a poduczać sie z młodu, co by sie i na potym przygodziło. Też mu nie wadzi czasem z poczciwym, a nie z opiłym towarzystwem posiedzieć, pomówić, pożartować, bo stąd i ćwiczenie, i zachowanie na potym, i znajomość roście. Nie wadzi mu też czasem pouczyć sie i poszyrmować, i poskakać, i na luteńce pograć – wszytko to są poczciwe zabawki. Azaż by lepiej leżał jako wieprz w barłogu, a marnie czas tracił, co jest drogi klenot, a który już upłynie, już sie nigdy nazad wrócić nie może? A nic nie może być szkodliwszego młodemu człowiekowi, jako nikczemne próżnowanie. Bo to widamy i w konioch, i w inych źwirzętoch, iż im je naczęściej ćwiczą a wyprawują, tym też naosobniejsze bywają. A kiedy będzie stał jako wół, tedy też z niego jako wół będzie. Owo i ogień, im mu naczęściej suchych drew przykładają, tym zawżdy najaśniejszy bywa. Abowiem a czym sie inym młody człowiek naprędzej ozdobić ma? Jedno nadobną sprawą około siebie, która ni skądinąd przypaść nie może, jako z porządnego ćwiczenia. A do tego już i ine cnoty snadnie przypaść będą mogły, które każdy stan na wszem nadobnie ozdobić i oślachcić mogą.
A wszakoż i w czytaniu, i w każdej sprawie szkoda przyrodzeniu gwałtu czynić, a w każdej rzeczy dobrze jest roztropnego pomiaru używać. Bo i haftowanie, i każda subtylna robota zawżdy piękniejsza bywa, która po woli a z rozmysłem bywa robiona. I deszcz pomierny tedy zawżdy piękniej zioła ożywia i zazieleniewa niżli ów gwałtowny; bo gwałtowny albo potłucze, albo z błotem pomiesza. A cokolwiek gwałtownie do przyrodzenia przypadnie, i wzrok do oczu, i słuch do uszu, nie może tak słusznego rozsądku dać, jako, gdy to po woli i obaczono, i rozważono będzie. Bo i mędrcy tak o tym piszą, iż każda rzecz gwałtowna nie może być, jedno szkodliwa.
Jako rozmowy poczciwe młodemu bywają pożyteczne
A wszakoż nie tylko czytania, ale i rozmowy poczciwe mogą niemało ćwiczenia do rozumu podawać, gdyż ćwiczenie przy rozumie jest jakoby nadobne kwiecie na dobrym szczepie. Abowiem tak dawno powiadają, iż lepszy jest zawżdy żywy głos niż zdechła skóra, co ją na pargamin wyprawują. A wszakoż tego trzeba strzec, aby ony rozmowy nie były wszeteczne a opiłe, a nie leda o czym, jedno co by sie ku poczciwemu polorowaniu a ćwiczeniu do rozumu przygodziły, jakie przedtym miewali oni zacni ludzie, oni mądrzy filozofowie, którym sie i dziś ludzie dziwują, a prawie sie dusza cieszy, ony ich zacne rozmowy czytając. A cóż, kto sie im na on czas oczywiście przysłuchawał, podobno sie jeszcze więcej ucieszyć mógł. Bo to i tam bez tego być nie mogło, aby w takich mądrych a poważnych rozmowach czasem i pożartków pomiernych nie było, aby sie też czym czasem dusza ucieszyła. Abowiem to jest wielki przysmak i w czytaniu, i w rozmowach, gdy co dworskiego, albo cztąc, albo słuchając, z strony przypadnie. Bo tak mądrzy powiedają, iż to jest staranie nalepsze, które też wżdy czasem jaką krotofilą bywa przesadzone. Bo by też wszytko głowa miała robić o wielkich, o trudnych a o poważnych rzeczach, a nigdy by sie czym wżdy nie ucieszyła, pewnie by trudno wytrwać mogła. I żelazo, by namięższe, gdy sie ustawicznie a ciężko obraca, pewnie by sie rychło zrobiło, by mu też nie odpoczywał albo go łojem nie podmazował.
KAPITULUM VI
Jako młody człowiek ma sie do cudzych krajów przejeździć
A gdy już sobie pan młody podroście, a jakim takim ćwiczeniem domowym wżdy też sobie główkę naszychtuje, aby sie wżdy nie wyrwał leda jako, jako wilk z sieci, nie wadzi mu sie też czasem i do cudzych krajów przejechać, a zwłaszcza tam, gdzie są ludzie pomierni, trzeźwi, obyczajni, a iż sie rozumem a poczciwymi naukami parają. Bo to i doma często widamy, iż mało nie w każdym kraju są roznych obyczajów ludzie. Bo jako sie gdzie w którym kraju zamnoży opilstwo a niepotrzebna włóczęga, to już tego mają za nikczemnego, kto w onym spółku nie bywa, a tego też towarzystwa nie pomaga. Najdziesz też w drugim kraju, iż leda krzywda tak będzie poważna, co by ją mógł kilkiem słów odprawić, wnet już pancerze szorują, arkabuzy szrobują, harnasze skrzypią, aby jedno zwyczajowi dosyć uczynić. A, by sie o tym pisać miało, jako to jest rzecz szkodliwa i co w sobie przynosi, i ku jakiemu końcowi przychodzi, wiele by czasu wziąć to musiało. Ale i bez pisma snadnie sie w tym każdy obaczyć może, co to jest, a zwłaszcza, jeśli kto tego kosztował, jako to są rzeczy i wstydliwe, i brzydliwe, i ludziom nie mogą być, jedno iż barzo przemierzłe, a zwłaszcza poczciwym. Najdziesz też w drugim kraju, gdzie sie kozera zamnoży, ano szkapy u zedlów powiązane stoją, ano sie łańcuchy taczają, szable sie walają, talery sie kołacą, a równie, jakoby miedzy kotlarzmi na Grodzkiej ulicy stał, kto już tam w onej zgrai będzie. To już też, co sie z tego zamnaża, ja o tym mówić nie chcę, bo czasem musi być po trosze i nieprawdy, i marnej utraty, i z onego niewyspania bladej a zapuchłej twarzy, i niecudnej sławy. A przedsię i pożytku jakiego trudno z tego kto ma użyć. Bo tego wnet jedni rozpożyczają, a rzadko wrócą, drugie sie też na wczorajsze długi rozleci, drugie za karty, drugie za wino, drugie też sługam, kucharkom, dudom, że więc tego ledwe trzecia część do mieszka wlezie, i to jeszcze niepewnie, bo będą za nim z daleka drudzy zachodzić, jako by onego ostatka na nim wyłudzić albo zasię wygrać, albo wypożyczać, a czasem też i okraść. Bo źleś nabył, źle też zginąć musi. Najdziesz też drugi kraj tak zapyśniały, że w nim wszytko miłościwi panowie, by jedno kęs bobru do zawojku przyszył a knafel u szyje powiesił. A bez kolebek, bez niedźwiedzi aż do kolan na szkapach a bez dziwnych pstrocin, a zwłaszcza miłościwa pani iście sie nie leda jako ukaże.
A tak i w tym, gdzie sie młody człowiek obrócić ma, gdyż i w cudzych krajoch także rozne obyczaje, ma to pilnie sobie uważać, a tych sie radzić, którzy wżdy świat widali. Bo acz człowiekowi poczciwemu a bacznemu mało mogą ludzkie obyczaje, a zwłaszcza przemierzłe, zaszkodzić, i owszem, zadziwowawszy sie im, może jeszcze w sobie i swych słusznym uważeniem poprawić, co to iście nie leda co, kto sie cudzymi karze przygodami. Abowiem zawżdy tego za chędoższego mają, co siedzi miedzy okopciałymi ścianami, a nie ubruka się, niżli tego, co siedzi za kobiercy albo za oponami w brudnej koszuli. A wszakoż, iż jest nałomne przyrodzenie nasze, zawżdy jednak każdemu lepiej być miedzy takimi ludźmi, z których by wżdy i przykładów dobrych nauczyć a rozmów sie nadobnych a pożytecznych nasłuchać mógł, a zbierać sobie co potrzebniejszego z nadobnych i przykładów, i rozmów, i obyczajów, jako pczółka zbiera sobie z nadobnych ziółek przysmaki swoje, boć pewnie z łopianu ani z pokrzyw, ani z piołunu nic nie przyniesie. Także też i baczny człowiek w każdych przypadkoch swoich iście ma uważać, co łopian, a co pokrzywa.
Abowiemci nam nigdy z dobrymi a z poczciwymi rzeczami żadnej burdy nie potrzeba, jedno z niepoczciwymi a z nieprzystojnymi; z tymi nigdy poważna cnota ani stania, ani przymierza, ani zakładu mieć nie może, a zawżdy, chce-li sie na placu zostać w swej sławie, musi z nimi ustawiczną burdę mieć. A jako piszą o Platonie, o onym sławnym mędrcu, iż barzo rad patrzał na ty swowolne a wszeteczne krotofile a sprawy ludzkie, to sie im uśmiawszy a nadziwowawszy zasię, to po woli dyscypułum przyszedszy, rozważał jako to są rzeczy zelżywe, a sprośne, a poczciwemu nieprzystojne, aby sie z tego karali a na potym sie tego przestrzegali.
Jakich obyczajów używać miedzy postronnymi narody
A gdy już tam w tych zacnych a obyczajnych krajoch będziesz, nie rośćże jako krzywa sosna w boru, która nic więcej nie umie, jedno, iż sie zieleni, a przedsię kole a szyszki śmierdzące rodzi, które sie ni nacz inszego nie przygodzą, jedno najeżywszy się, na ziemi darmo leżą; ale rość jako drzewko oliwne, którego i listki nadobnie pachną, i cień z siebie wdzięczny podawają, i jagódki sie wżdy ku ludzkiemu pożytku przygadzają. A pomni, czymeś stworzon i na coś stworzon. Boś stworzon człowiekiem, a mało nie jako aniołem, ozdobioneś rozumem, czymeś rozny daleko od inych źwirząt. Nie chowajże też tego rozumu, jeślić ji Pan Bóg dał, jako czyża w klatce, ale sie staraj, abyć zakwitnął pięknymi sprawami a obyczajmi twoimi, aby naprzód Pan twój, który cię tak stworzył, cześć a chwałę z ciebie miał, przyjaciele – radość a pociechę, a ty też zasię – poczciwość a sławę, co cię oboje snadnie wdzięcznym u wszech ludzi uczynić będzie mogło. Nie dajże sie ani młodości, ani złemu przyrodzeniu, ani złemu towarzystwu uwodzić, bo wierz mi, iż to wszytko barzo twardouści źrzebcy, a trzeba na nie nie leda munsztuków. Abowiem na co by cię przywieść mogli, barzo to trwa krótko, a barzo długo szkodzi, czego byś potym barzo musiał żałować i barzo sie wstydać. A nie trzeba na to ani pisma, ani przykładów przywodzić; kto jedno chce, łacniuchno sie temu i doma przypatrzyć może, z jakim ci wstydem tego na starość używają, którzy młodość swą marnie a nierozmyślnie utracają.
KAPITULUM VIII
Jako cnota z rozumem i fortuna roznymi gościńcy chodzą
Abowiem patrzaj, jako cnota, rozum a fortuna daleko roznymi gościńcy od siebie ciągną, także im też roznego starania i roznych gospód potrzeba. Bo fortuny trzeba żeglarzowi, oraczowi, formanowi, także i każdemu rzemięśnikowi, kto sie ją para albo kto jej szuka. Ale człowiek umysłu wielkiego, który sobie przypadki ty fortuny lekce waży, bo ty za cnotą a za rozumem skakać muszą, jedno iż sie puści na rzeczy rozważne, na rzeczy sobie na potym i ojczyźnie swej potrzebne, a z czasem przypadłe, a z daleka, jako orzeł, z góry wszytko, co sie k czemu ściąga, przepatruje, już on mało sobie tych drobnych przypadków od świata i od fortuny waży, a mało sie na to rozmyśla. Już sie jedno o to stara, jako by nie jedno sobie, ale wszytkim, wedle stanu każdego, godnym a potrzebnym mógł być. Abowiem zawżdy to zacniejszy pasterz bywa, który stado owiec pasie, niżli ten, co jedno jednę kozę; także też ten, co i inym pożyteczny może być, nie tylko jedno sobie. Abowiem co ciało jednemu ozdobić może a zafarbować świata tego przypadki, toć już od fortuny a od przypadku czasów przyść może. Ale co myśl wspaniłą farbuje, tam już nie leda cynobru potrzeba, bo tam trzeba rozlicznych farb, jakoby ona myśl stateczna a na żadną stronę nie uniesiona a rozumem na ocel zahartowana tak, jako by sie i w szczęściu i w nieszczęściu na żadną stronę nie pośliznęła, pięknie na wszem ozdobiona a zafarbowana była.
Bo już takiemu, kto już tak statecznie umysł swój zafarbuje, wszytko mu za jedno: szczęście i nieszczęście, tak mu sie miedzy różami ukłaść i usnąć, jako i miedzy pokrzywami albo piołunem. Obudzi sie ano myśl ona wspaniła, jako orzeł ku górze wszytko bujać chce, a żadnej inej rzeczy więcej na pieczy nie ma, jedno to napilniej, co by cnotę a rozum ucieszyło. A wierz mi, iż i tam nie leda muzyki potrzeba, bo ci dwa panowie nie każdemu k woli skaczą.
Abowiem patrzaj, że i malarz pirwej farb nie rozetrze, aż sobie pirwej płótno albo tablicę nagotuje i to, co ma malować, już sobie w rozmyśle swym postanowi. I strzelec łuku swego nie pociągnie, aż sobie pirwej cel upatrzy, do którego strzelić ma. I pisarz papiru nie podniesie, aż sobie pirwej rozmyśli, co na nim pisać ma. Także i mądry a roztropny człowiek, gdy co rozważnego a statecznego zacząć ma, pirwej ma uważyć sobie cel, do którego celu on sie jego zaczęty umysł pociągać ma, aby darmo a na wiatr nie strzelił, albo iżby leda czego w swym poważnym umyśle darmo nie malował. Aczci jest celów dosyć rozlicznych świata tego, ale nie wszytko potrzebnych. Ale to jest cel napotrzebniejszy człowiekowi poważnemu a poczciwemu, upatrzywszy sobie on krzaczek, gdzie sobie cnota, nie inaczej jako piękna papuga gniazdo uwiła, tamże już onymi nadobnymi strzałeczkami, rozumem zasadzonymi, ma pilnie ugadzać, aby sie nigdy daleko nie odstrzelił od niego.
Cnota – wielka królowa
Abowiem ta cnota jest tak można królowa, że jej władzej ani śmierć, ani żadny strach nigdy przekazić nie może. Bo chociaj działa trzaskają, hufy sie mieszają, proporce sie błyskają, już jeden leży, drugi na to miejsce nastąpi, wszytko to ta można królowa rządzi a sprawuje. Abowiem szyrokie jej królestwo jest, które ona głośna sława, jako trąba brzmiąca, po światu roznosi. Drudzy sie z wielką radością na harce, na straży upraszają; drugi prosi, aby przed inymi ludźmi naprzód chodził; drugi, aby sie pirwej potkał, wiedząc, iż czci a sławy stąd dostać ma: już mu nic nie straszno, już mu wszytko wesoło. Patrzajże na pieszczoszki paniej fortuny, a oni sie ubiegają, kto ma pirwej w tanku poskoczyć, losy miecą, kto ma jutro wieczerzą sprawić, kto sie ma w maszkarę ubrać. A tak tu obacz, tak, jakoś słyszał, iż cnota z rozumem, a ta omylna pani fortuna daleko roznymi gościńcy od siebie chodzą. Bo ten już, co tej paniej przysługuje, jest jako on kamień, co przy drodze darmo leży; włożysz-li ji do ognia, będzie gorący; włożysz-li ji do wody, tedy będzie zimny, a trudno ma być myśl jego statecznie na jednę stronę postanowiona.
Abowiem do tego tak zacnego celu a od tej świętej cnoty i od takiego każdego, kto sie około niej bawi, daleko na wschód, na zachód, na północy i na południe, a także i na wsze strony cień zalatuje i tu jeszcze za żywota i po śmierci, a snadź jeszcze mało nie więcej po śmierci, każdemu swemu czyniąc nieśmiertelną pamięć. A snadź jeszcze ty nawięcej zdobi, którzy w pracach, w trudnościach, w ranach a w poczciwych potrzebach przy niej zawżdy sławnie stali. Bo nigdy by byli dziś ludzie nie wiedzieli, co był Hektor, co był Achilles, co był Aleksander, co był Herkules albo on zacny Pryjamus, albo oni dzielni a sławni hetmani rzymscy, by ich była ta święta królowa oną zacną sławą, nie inaczej jedno jako złotą koroną, nie ukoronowała. O, święteż to były rany ich albo ony trudności, dla których ona zacna sława, a snadź aż do skończenia świata, prawie je żywo zostawiła. Aczci też mają sławę i oni pieszczoszkowie paniej fortuny, on Heliogabalus, on Sardanapalus, co nic inszego nie czynili, jedno z niewiastami a z pochlebniki pili, po sadkoch chodzili, a czasem i kądziołki z nimi prządali albo wzorki szyli. Ale ta ich sława barzo śmierdząca jest a prawie jedno poczciwym ludziom na przykład zostawiona, aby sie onymi marnymi sprawami ich brzydzili, a za nie sie wstydali, a pilnie sie takich marnych spraw ich przestrzegali, które ony wszemu światu ohydziły, oszkaradziły i w złej sławie zostawiły.
Bo patrzaj, chociaj nie mieli żadnej burdy ani ran, ani guzów oni zacni filozofowie wieku przeszłego, ani sie na działa, ani na żadne postrachy nie wysadzali, jako był on zacny Plato, Sokrates, Eurypides, Ksenofon, Kato, ale zawżdy walczyli a wielką burdę ustawicznie mieli z niecnotami a z rozmaitymi sprawami świata tego a z sprośnymi a z obrzydłymi występki ludzkimi, radami swymi, sprawami swymi i pismy swymi rozważnymi marny świat przestrzegając; a widzisz przedsię, jaką im ona szyroko po światu latająca sława wieczną pamięć uczyniła. Także i poczciwy człowiek, jeśli mu sie nie przytrafi burdy mieć o ojczyznę swą, albo o rzeczpospolitą swą z nieprzyjacielem jakim do tego należącym, niechże sie łamie a ma ustawiczną burdę z niecnotami marnymi świata tego, a niech je tępi, niszczy a zaciera, kędy może, a z siebie niech inym piękny przykład dawa, albo takież uczciwymi namowami swymi, albo i pismem, jeśli może być, aby sie ini także tego przestrzegali.
Pan młody z czym ma do domu przyjechać
A tak i ty, mój miły panie młody, któregożkolwiek stanu będziesz, jeśliże cie Pan Bóg kiedy w jakie postronne kraje albo w rozne narody obróci, miejże też to na pieczy, co przedtym też wielcy a zacni stanowie miewali. A nie dosyć na tym, abyś sie tam jechał dziwować wystawionym pałacom, albo przedtym niewidomym kstałtom, ale sie przypatruj ludziom i ich i kstałtom a obyczajom, a zwłaszcza takim, tak, jakoś i pirwej słyszał, z którychbyś miał słuszne przykłady brać, a haftuj je sobie mocno jako wzory na pamięci i na umyśle swoim, abyś je długo pamiętać i roztropnie rozważać umiał i drugim potym o nich powiadać; a też zasię, jakoż to inaczej nie może być, bo wszędy są ludzie, gdzie ujrzysz sprośne a brzydkie sprawy i obyczaje ludzkie, abyś sie i m i umiał karać, sobie je brzydzić i drugie potym z nich przestrzegać.
A nie daj czasowi nigdy darmo upłynąć; widzisz, żeć to szkodliwa utrata, kto czas marnie traci, bo sie już ten wrócić nigdy nie może, a co godzinka na zegarze uderzy, to już czas minął, a co dalej, to do kresu bieżemy. A tak albo czytaj, albo sie wżdy czego ucz, albo sie czemu przypatruj, a rozeznawaj sobie, upatrując nadobnie, co lepsze, a co gorsze. A staraj sie jeszcze, tam będąc, abyś w skromności a w statecznym każdej rzeczy uważeniu a w nadobnych obyczajoch tam wszytkim wdzięcznym był. Boć już tam nic będzie po pysze, po zuchwalstwie, po wszeteczeństwie, gdyżeś sie tego napatrzył, że taki nie tylko w cudzych krajoch, ale i doma zawżdy przemierzły a obrzydły bywa. A staraj sie o to, abyś nie tylko z poskoczki, z perfumowanemi rękawiczkami, ze pstremi kabatki do domu przyjechał, ale abyś upstrzył nadobnie umysł stateczny twój cnotą, nauką pomiaru, a nadobnym na wszem postanowieniem twoim, a iżby z ciebie persofumy zalatywały pięknych a uważonych obyczajów twoich, a nie tylko z rękawiczek twoich, aby z ciebie obcy nadobne przykłady brali, a powinowaci twoi, zapatrzywszy sie na cię, aby sie tobą cieszyli, gdy obaczą, że wżdy umiesz o tym i mówić, coś widział, piękne sprawy w sobie okazać i to nadobnie ozdobić, że sie wżdy będą z tego cieszyli, żeś wżdy nie darmobit do domu przyjechał, a iżeś sie nie darmo włóczył po światu. A tu cię już sobie będą wydzierać, a tu cię już miedzy sobą będą w powadze mieć, z tobą wdzięczne biesiady i rozmowy miewać. A ty sie dopirko będziesz przypatrował z nowu onym sprośnym obyczajom, którycheś tu był odjechał, patrząc z daleka na drugiego, a on siedząc w kącie, łeb sobie skubie a paznokcie łupi a krostami, odzierając sobie z palców, aż do drzwi strzela a kofel śmierdzący, jakoż wczora usiadł podle niego, także też jeszcze podle niego leży.
Abowiem jeślibyś też tak w sobie nic w obyczajoch ozdobnego do domu nie przyniósł, tylko to, coś widał, tedy równie, jakobyś we zwierciadło patrzył a umuskawszy sie a poprawiwszy sobie szuprynki, a otarszy, gdzie brudno, wnet, mało odszedszy, wszytkiegobyś zapomniał. Bo tak to pospolicie bywa, iż nie tylko zabrukania, ale i twarzy swej własnej każdy, mało odszedszy, zapomni. Bo ujrzysz tam siła kuglarzów, siła mataczów, siła wyłudaczów, a trzeba tam pilnie z tabulatury stępać a pilnie sobie uważać, jako co wyrozumieć. Bo możeć sie i tym podziwować, a wyrozumiawszy, co złe, poganie, a co dobre, to pochwalić ss i przy sobie mocno zachować. Bo bierzeć też pczoła i na śmiecioch i na gnoju i na błocie, ale cóż bierze? Pierzgę, która sie ni nacz przygodzić nie może, a z potrzebnych ziółek tedy zbiera wdzięczny a potrzebny miód. Także też ty tam, przypatrując sie rozlicznym sprawam ludzkim, snadnie będziesz mógł rozeznać, co pierzga, a co wdzięczny miód.
Transkrypcja za wydaniem: Mikołaj Rej, Źwierciadło, oprac. Jan Czubek i Jan Łoś, wstęp Ignacy Chrzanowski, Kraków 1914.