Dworowi możesz być, książeczko, miła,
Co wnet zrozumiesz, choć nieokrzesana:
Dwór lubi długie uczty, pijatyki,
Lecz za to szatki i piosenki krótkie.
IV. DO DZIECI BAWIĄCYCH SIĘ OBRĘCZĄ
Jak prędko toczy się ta obręcz, dzieci!
Tak samo pędzi czas i wasze życie.
Upadła obręcz! I znów się podrywa!
A chwile, kiedy miną, już nie wrócą.
VI. NA GROBOWCU TOMASZA ROŻNOWSKIEGO,
KANONIKA KRAKOWSKIEGO
Po co gromadzisz, głupcze, stosy złota?
Myślisz, że złotem przebłagasz śmierć hardą?
Biednym je rozdaj za życia: tak jeno
Złoto przebłagać może gniew Sędziego.
VII. NA WIZERUNEK CHRYSTUSA SIEDZĄCEGO NA KAMIENIU
Co przemyśliwasz, na twardym kamieniu
Siedząc, na łokciu wsparłszy głowę, Chryste?
Pewnie zbawienia dzieło i spętanie
Śmierci, złamanie władzy pana Styksu.
Daj, bym też myślał o tym, póki żyję.
Dłoń twa niech wesprze mą znękaną głowę.
VIII. O WIEŃCU Z RÓŻ PRZYSŁANYM W ZIMIE
Z wiosennych kwiatów upleciony wieniec
Ktoś mi przysyła w samym środku zimy,
Chociaż nasz Kraków na mroźnej północy
Leży, a chłodno tu nawet w lecie.
W jakim ty, kwiatku wzeszedłeś ogrodzie?
A może z Paestum przybyłeś tak rychło?
"Nie dziw się! W swym mi Helżusia ogrodzie
Kwitnąć kazała. Gdzie ona, tam wiosna".
A więc i zima służy twej piękności,
I gwiazdy! Wszystko twym rozkazem zmieniasz.
A gdy słuchają cię głuche żywioły
I bóstwa, jakiż to dziw, że ja słucham?
XIV. NA WIZERUNEK ŁOTRA PO PRAWICY PANA
Życiem mnie jedno, po najgorszym życiu,
Słowo obdarza. Wątpisz w dobroć Boga?
XV. NA WIZERUNEK ZACHEUSZA
Przyjmijcie Pana w gościnę, gdy grzechy
Ciążą wam. Szuka on zbłąkanych owiec.
Jam się w występkach wiele lat nurzała,
Ale je ze mnie zmył ból, płacz i miłość.
XXI. O NIEWINNOŚCI
Kłamliwa przemoc nieraz na niewinnych
Rzuca potwarstwo, aby ich poniżyć,
Lecz kiedy nadmie się występkiem, pada
I ginie, zacnych bowiem Bóg ratuje.
Zaświadczy o tym w jaskini lwów Daniel,
A też Zuzanny pomsta na złych starcach.
Zawierzcie cnocie: w najdzikszej topieli
Nie tonie, choć się jak rozbitek miota.
XXII. PRZEPIÓRKI POSŁANE W DARZE PRZYJACIÓŁCE
Myśmy szczęśliwe - chociaż nasze ciała
Martwe - gdy niosą nas do pięknej pani.
Będzie nam dane, w jaśniejszych od śniegu
Rączkach, doznawać pieszczot od Helżusi.
I spojrzy na nas oczyma swoimi,
Co się na zgubę Janicjusza palą.
Więc łaski, jakich by na próżno pragnął
Tłum chłopców, dane są zabitym ptakom.
Mogłeś, ptaszniku, już dawno mnie zabić,
Jeśli mi taka śmierć jest przeznaczona!