Trzeba się starać wszelkim sposobem o niedopuszczanie do wojny. A jeśliby nie można do niej nie dopuście, co wtedy czynić należy, o co starać się w czasie pokoju? O zamkach, które trzeba budować na granicach.
Aby nigdy nie musiało się prowadzić wojen, trzeba jak najbardziej dbać o zachowanie pokoju z postronnymi narodami i nigdy do tego nie dopuszczać, by miały one jakąś przyczynę do knucia przeciw nam czegoś wrogiego. Jeśli przypadkiem wydarzą się jakieś krzywdy z tej lub tamtej strony granicy, trzeba się starać usunąć je czy to wedle prawa, czy wedle rozsądzenia uczciwych ludzi.
Dla załatwienia takich spraw sąsiednie narody i książęta zawierają z sobą zazwyczaj umowy. Ponieważ zaś nie masz nikogo, kto by był nad nimi wspólnym sędzią, wybierają sami z dobrej woli z obu stron sędziów dla swojego sporu, i to albo z obcych ludzi, albo ze swych własnych poddanych, zwalnianych na czas sądu od przysięgi (którą tamci mogą być może zobowiązani), aby tym swobodniej, wedle tego, co słuszne i dobre, mogli wszystko rozsądzać. Że zaś dozwolone są tego rodzaju umowy nie tylko z narodami takiej samej wiary, ale i odmiennej, można to wykazać na przykładach Ojców świętych: jak to naprzód Abraham, a potem Izaak uczynili przymierze z Abimelechem i utwierdzili je przysięgą.
Powszechnie trzeba starać się o pokój z wszystkimi ludźmi, o pokój, powtarzam, który by był stateczny i trwały, i wolny od wszelkiej zdrady. Jeśli bowiem ktoś pod pozorem pokoju wojnę przygotowuje przeciw nam, z tym pokój nie jest prawdziwym pokojem, bo im takiego dłużej zostawi się w spokoju i bez wojny, tym się bardziej wzmocni i przygotuje do walki. Pilnie tedy należy baczyć w czasie pokoju, co robią ci, z którymi mamy jakieś sprawy, czym się zajmują, z kim się porozumiewają. Jeśli się wyda, że ich zamiary i czynności zwracają się ku wojnie, trzeba im w tym przeszkodzić jakimikolwiek sposobami, byle uczciwymi. Zakazać się tedy winno wywozu z naszych ziem do nich wszelkiego materiału, z którego sporządza się sprzęt wojenny, co łatwo da się uczynić, jeśli powiemy, że dla nas samych jest konieczny. Granice zaś nasze trzeba uzbroić zarówno żołnierzem jak i innymi obwarowaniami; jak takie rzeczy odstraszają od wojny sąsiadów, zwłaszcza tych, co wychodzą na rabunek, tego dowodem są Tatarzy. Ci, kiedy słyszą, że nasi żołnierze są na granicach, siedzą w domu i ziem naszych nie napastują.
Jest stare przysłowie, że sposobność robi złodzieja. Można to słusznie odnieść i do innych rzeczy. Sposobność bowiem popycha łatwo złych nie tylko do złodziejstwa, ale i do wszystkiego, co najgorsze. Trzeba tedy odjąć, ile to tylko możliwe, wszelkie sposobności tym, których przyjaźń i wierność jest nam podejrzana. Przede wszystkim postarać się o to, aby na wszystkich granicach były dobrze pobudowane zamki i aby je zaopatrzyć we wszystko, co konieczne i do życia, i do odparcia nieprzyjaciela. Ale jeśli wszystkie granice godzi się obwarować, to te najbardziej, które nas dzielą od ludów przeciwnych wierze Chrystusowej, zwłaszcza gdy widzimy, iż jest to obyczajem Turków, że na granicach ziem, nad którymi panują, przygotowują zamki i warownie dla celów wojennych. Nie masz żadnej racji, dla której nie mielibyśmy ich w tej mierze naśladować.
Są u nas liczne rody szlacheckie tak bardzo rozrodzone, że się zaledwie zdołają utrzymać przy swym szlacheckim stanie, a z powodu ubóstwa nie mogą się stawić na potrzebę wojenną tak, jakby przystało ich godności szlacheckiej. Pośród członków tych rodów jest wielu, którzy - pamiętni dzielności swych przodków - radzi by się wsławić w rzemiośle wojennym, gdyby przygodziła się jakaś dłuższa wojna. Czemużby z tych nie utworzyć osad na miejscach pogranicznych? Czemu by nie przyznać im oznaczonych kawałów ziemi, gdzieby im zbudowano zameczki, które byłyby schronem dla naszych żołnierzy w czasie wojny? Z nich niby ze strażnic mogliby śledzić zbliżanie się nieprzyjaciela i powstrzymać czy odeprzeć pierwsze jego uderzenie, zanim by im nie przyszły na pomoc nasze wojska. Doprawdy, gdyby wybudowano wiele tego rodzaju zameczków, jeden w odległości kilku mil od drugiego, aby prędko można się porozumieć między jednym a drugim, co trzeba czynić, i aby dowódcy ich łatwo mogli zjeżdżać się razem, uważałbym, że zasłoniono by i zagrodzono nieprzyjacielowi drogę obroną skuteczną i bardzo silną. Nie wiem też, czemu by nie miało pociągnąć ludzi żołnierskiego ducha takie miejsce, gdzieby się otwierało ogromne pole dla okazania męstwa, a wszystkiego, co do życia potrzebne, byłoby pod dostatkiem. Na ziemiach tych bowiem w bród jest aż do podziwu i miodu, i bydła, i dziczyzny, i zboża wszelakiego...
Gdyby zaś przypadkiem nieprzyjaciel tak postępował, iż zdawałoby się, jakoby wojnę chciał zacząć, byłoby powinnością traktować z nim przez posłów, by tego zaniechał. Przedkładać mu trzeba nieskończone szkody, jakie niesie wojna, i to, że ludziom godzi się wadzić z sobą raczej przy pomocy prawa i sprawiedliwości niż z bronią w ręku; należy mu też zaproponować rozjemców czy sędziów do rozsądzenia sporów. Bo prawdziwie powiada komediopisarz: "Wszystkiego pierwej niż broni próbować mądremu się godzi".
Jeśli tak uczynimy, okażemy wszystkim, że najbardziej pokoju pragniemy, a wzdragamy się przed rozlewem krwi; zdobędziemy tym zasługę u Boga i zjednamy sobie miłość u naszych i życzliwość u postronnych. A jeśli ci, z którymi się układamy, woleliby być naszymi wrogami niż przyjaciółmi i pominąwszy wszelki godny człowieka sposób spierania się woleliby siłą i bronią z nami walczyć, wtedy dopiero trzeba nam dobywać broni. Należy zawczasu starać się o to, żeby być jak najlepiej przygotowanym pod każdym względem. Albowiem i od nieprzyjaciela łatwiej uzyskamy, co zechcemy, jeśli będzie wiedział, żeśmy we wszystko potrzebne zaopatrzeni, i dla Rzeczypospolitej szczególnie to korzystne, by wszystko miała do wojny gotowe i dobrze przysposobione, abyśmy mogli ją zabezpieczyć i bronić, gdyby się przydarzyło coś niespodziewanego. Jeżeli tedy już postanowiono, że trzeba uciec się do wojny, należy się starać o całkowite jej przeniesienie na ziemie nieprzyjaciela. Postanowienie o tym trzeba powziąć, skoro tylko zajdzie podejrzenie o możliwości wojny; nie wykonywać go jednak, zanim nie stanie się całkowicie jasne, że rzeczy inaczej niż wojną załatwić się nie da. Jeśli bowiem na nas to spadnie, że musimy, mszcząc się krzywd naszej Rzeczypospolitej i jej poddanych, wojnę wypowiadać (skorośmy na próżno innych środków próbowali), wtedy władca Rzeczypospolitej, któremu na to z woli boskiej miecz do ręki dany, nie może się wahać przed zbrojnym ściganiem rozboju nieprzyjaciela.