W XVI i XVII stuleciu, z których pochodzą omawiane niżej teksty, pchły skutecznie utrudniały ludziom życie. Pchły ludzkie utożsamiane wówczas z wszą łonową były wespół z nimi na tyle dokuczliwe, że wypowiadano im walkę na różne sposoby. Dzieje tej wojny warte byłyby osobnego szkicu z zakresu historii higieny i obyczajowości. Nasi przodkowie dopracowywali się bowiem niezwykle wyrafinowanych sposobów tępienia pcheł czy mendoweszek. Zaliczyć do nich można szczypczyki do rozgniatania insektów oraz maleńkie młoteczki służące do zabijania pcheł na maleńkich kowadełkach. Znane były również narzędzia bardziej skomplikowane. Museum für Kunst und Kulturgeschichte w Lubece przechowuje nieduży obły przedmiot porcelanowy z całą masą kanalików prowadzących do jego środka. Okazuje się, że jest to... pułapka na wszy łonowe, którą przyszywało się na odpowiedniej wysokości pod suknią. Do wnętrza wkładano środek wabiący, zaś lejkowaty przekrój kanalików pozwalał na wejście mendoweszki do środka, uniemożliwiając zarazem jej wyjście1.
Do najpopularniejszych środków należały jednak różnego rodzaju proszki, mające tępić pasożyty. Ich małą skuteczność potwierdzają fraszki, które wyśmiewają się z tych specyfików. Do najstarszych tego typu polskich tekstów należy szesnastowieczny epigram tzw. Anonima Protestanta pt. Na pchły trucizna:
Jeden Włoch proszek na wagę przedawał,
Który swem jadem każdą pchłę zamarzał;
A żeby temu każdy lepiej wierzył,
On proch przed niemi barzo skąpo mierzył.
Ludzie na on targ ochotnie bieżeli,
Zwłaszcza, iż blisko taką kupią mieli;
Każdy tam kosztu nie chciał nic litować,
Umyślił ten proch co nalepiej chować,
Bowiem się wszytkiem nazbyt przykro zdało,
Że ich to zwierzę w nocy obracało.
Gdy tak jął łatwie swą kupią przewodzić,
Nie kazał sie im do domów rozchodzić,
Lecz, tę nad nimi wyprawiwszy sztukę,
Dał jem na koniec takową naukę:
"Wiedzcież, jako się z tem prochem obchodzić,
Bowiem zaś trudno na takiego ugodzić.
W domu swem swojej czeladki zwołacie,
Pchły wszytki z nimi zewsząd połapacie,
Każdej z osobna gębę rozdziewiwszy,
Uncyją tego prochu namierzywszy,
Sypać jem w gębę, a być tej nadzieje,
Że każda zdechnie, a nie otrzeźwieje".
Tem swem kuglarstwem gdy wszytki oszukał,
Drogi sobie sam co przestrzeńszej szukał;
By w skórę nie wziął, swoich nóg się radził,
A od ich oczu prędko sie odsadził.
Jedni, tak będąc omamieni, stali,
Drudzy w pogonią wskok się gotowali2.
Żart nie był pomysłem Anonima, który sięgnął jedynie po wędrowny wątek. Nierównie lepiej opracował go Adam Władysławiusz we fraszce Lekarstwo na pchły wydanej w tomie Przygody i sprawy trefne ludzi stanu wszelakiego z 1613 r.:
Szlachcic szukał lekarstwa, aby pchły zagubił –
Szalbierz piasku nazbierał i za to mu ślubił,
Że to jest pewna sztuka. Szlachcic też zaniechał
Pytać, co więcej z tym czynić. A w drogę wyjechał.
I że zabaczył spytać, wspomniał sobie w drodze
W kilka mil, kazał nazad dowiedzieć się słudze.
Ten przyjedzie do chłopa. Powie: "Trzeba wpychać
W gardło piasek wierciochem, tak pchły będą zdychać".
Wrócił się, powie panu. Pan: "Toć mię oszalił!
Będę go, nazad jadąc, kijem dobrze walił!"3
Również Wacław Potocki, chętnie korzystający z tego typu fabuł, nie byłby sobą, gdyby i on nie opowiedział znanej anegdoty pt. Proszek na pchły, jędrnością wypowiedzi bijąc swych poprzedników na głowę:
Idę imo kram, aż w nowej ampule
Przeczytam: "Proszek na płech" na tytule,
A wiedząc, że mi dokuczają z gruntu,
Każę go sobie naważyć pół funtu.
Więc ledwie siędę w gospodzie na łożku,
Pchła mi przypomni, jako tego proszku
Zażywać trzeba: "Biegaj, chłopcze, lotem
I pytaj, co z tym robić antidotem".
Pyta go chłopiec, a Włoch się uśmiechnie:
"Której nasypiesz w pyszczek, zaraz zdechnie".
Chociem ort stracił dla onego prochu,
Większy wstyd niż żal: dajże pokój, Włochu4.
Przy takiej skuteczności medykamentów nie dziwi, że środkiem najpopularniejszym i najskuteczniejszym – acz na krótką metę – było poranne iskanie. I właśnie scena ta pobudzała erotyczną wyobraźnię dawnych twórców: zaczyna się od pragnienia podejrzenia dziewczyny przy porannym tępieniu wszy łonowych. Po podglądaniu w kąpieli Diany przez Akteona, tudzież Zuzanny przez starców jest to bodaj trzeci najbardziej płodny artystycznie voyeurystyczny temat dawnej sztuki. Często sięgało po niego malarstwo XVI i XVII stulecia. Pigler zestawił około trzydziestu dzieł przedstawiających poranne iskanie pochodzących z tego okresu5. Większość z nich to zwykłe sceny rodzajowe przedstawiające kobiecą toaletę, jak słynne dzieło Georgesa de La Toura z około 1635 r. z Musée des Beaux-Arts w Nancy, czy późniejszy obraz Giuseppe Marii Crespi z około 1707 r., znajdujący się obecnie w Galeria Uffizi we Florencji. W przypadku tych obrazów widz postawiony został w roli podglądacza. Niektóre jednak ukradkiem wprowadzają męską widownię, nadając całej scenie zgoła odmienny charakter. Do najbardziej znanych dzieł tego typu należy jedna z wersji obrazu znanego pt. Wesołe łapanie pchły Gerarda Honthorsta z 1628 r., przechowywana obecnie w The Dayton Art Institute w Ohio, w USA. Przedstawia on półobnażoną, uśmiechniętą dziewczynę, która przy lampie trzymanej przez staruszkę łapie pchłę na swoim ciele, scenie zaś przyglądają się schowani za kotarą dwaj młodzieńcy. Jeden ucisza drugiego, kładąc palec na ustach, by spłoszona dziewczyna nie zakryła nagich piersi. Z kolei scena łapania pchły przez dziewczynę u Dircka Halsa (1591–1656) ma, przy zachowaniu wszystkich konotacji erotycznych, sens alegoryczny, symbolizując zmysł dotyku. Pchła stała się zresztą na tyle popularna, że prócz stałej obecności w literaturze i malarstwie epoki nowożytnej, zawędrowała również do muzyki – w 1550 r. wenecki kapelmistrz z Bazyliki św. Marka, Baldisserra Donato, skomponował Pieśń pchły, gdzie tytułowy insekt miał stanowić ekwiwalent kochanka6.
Motyw podglądania dziewczyny przy tępieniu pcheł lub wszy znany jest również poezji staropolskiej. Niekiedy wzmianka stanowi jedynie element obyczajowego obrazka, godnego pędzla niderlandzkiego artysty, jak w pieśni zaczynającej się od słów:
Patrzałem i widziałem, gdy się rozbierały
Panienecki z koszulecki, płeszki wybierały,
Jedna im świeciła,
Druga wianek wiła
Namilszemu7.
Częściej jednak podglądanie owe ma walor znacznie bardziej perwersyjny. Kiedy bohaterka poematu Adama Korczyńskiego, młoda Włoszka, próbuje zwrócić na siebie uwagę przystojnego Polaka, sięga po wypróbowany sposób:
Bywało i to z rana, gdy pchły obierała
I w przezroczystem rąbku przeciw okna stała,
Alabastrowe ciało jako w perspektywie
Z najskrytszemi członkami mógł widzieć prawdziwie,
Które się wydzierały przez słabą zasłonę
Do kawalera lub go w swą chcąc zwabić stronę8.
Że metoda była skuteczna, zaświadcza choćby Wespazjan Kochowski, wyznając: "Przez okno ją widziałem, jak ona płeszki biła"9. Czasami opisywana akcja umieszczana była również poza terenem zabudowanym, w pejzażu idyllicznym. Scena taka stanowi centralny punkt utworu Hieronima Morsztyna zatytułowanego Wilaneska wszeteczniejsza:
Wczora, kiedyś do wody bydło rano gnała,
Cosić o bękarcięciu pieszczonym śpiewała,
A jam barć w gaju ciosał. Głos twój przeraźliwy
Jak mi się rozległ w uszu, wypadnę teskliwy,
Spojźrzę, a ty w jezierze białe nóżki swoje
Pleskoczesz, których oczy gdy dopadły moje,
Stanąłem zadumiały, a gorące siły
Nagle na mię z cielesnej żądze uderzyły.
Ty, mniemając, żeś sama, nie myśląc o zdradzie,
W jakiej się Wenus kocha i w skarb ją swój kładzie,
Uchyliwszy giezłeczka, ponoś pchły szukała
Na brzuszku, która mi cię na szczęście kąsała.
Tam dopiero trój przez mię szedł pot, kiedym chciwy
Pasł w twoich ślicznych członkach swój wzrok pożądliwy.
Bielsze mi się twe ciało niż kiedy śnieg zdało,
Właśnie jakby się mleko ze krwią pomieszało,
A tam, kędy się moja myśl wszytka bawiła,
W ciemnej chmurze szarłatna gwiazda się świeciła...
Lecz mi szczęście przeciwne tych pociech zajźrzało,
Zaczym niedługo moje to wesele trwało,
Boś mię, w tym obaczywszy, nagość swą zakryła
I zaraz się z bydlęty w pole pokwapiła.
A jam płakał, chudzina, łzy płomień gorzkiemi
Serdeczny zalewając, upadszy na ziemi.
Cóż było czynić? Jedno w te-ż za tobą tropy
Iść, po strząśnionej rosie szukając twej stopy.
Zbieżałem cię, a tyś snem pod gruszką zmorzona
Usnąwszy, rozłożyła zapocone łona.
Przypadnę na kolana, a Wenus kazała,
Aby koniec w tej sprawie tam chęć moja miała
I tak mi się łaskawie fortuna stawiła,
Żeś się ledwie za trzecim razem obudziła.
Ledwiem się co i tykał z wielkiej chęci ciebie,
A bywało jak kura zarznął po potrzebie.
Jeśliś smaku w miłości mej we śnie nie miała,
Spróbuj na jawi, kiedy żywnie będziesz chciała.
Jam gotów, bo ukradkiem wszytko mi się działo,
Czego by się po woli wżdy powetowało10.
Mimo iż podglądanie przy iskaniu ma miejsce jedynie na początku utworu, tekst zacytowany został w całości, bowiem stało się ono motorem dalszych działań – jakże płonnych w skutki. Pchełka jest tu posłanniczką Wenery i ona stała się przyczyną sprawczą erotycznej przygody. To za jej sprawą dziewczyna odchyliła koszulkę, odsłaniając swe wdzięki, których kontemplacja wywarła na bohaterze tak piorunujące wrażenie.
Nawet jeśli insekty łapane były z dala od miejsca żerowania wszy łonowych, poeci starali się je w erotyczny kontekst wtłoczyć. Wespazjan Kochowski we fraszce zatytułowanej Ledwo nie prawda rozstrzyga ważki dla tematu niniejszych rozważań problem:
Czemu to białegłowy pchły bardziej kąsają
Niż otroków? Że ony smaczne mięso mają.
Jakoż bodaj nie prawda, gdyż co żywo ząbki
Na nie ostrzy, bardziej niż na młode gołąbki11.
Bardziej swawolnie opracował odmienny temat Wacław Potocki we fraszce pt. Pchła:
Zdejmując pannie młodzieniec pchłę z szyje:
"Bez wszelkiej – rzecze – dyskrecyjej pije;
Musi być samiec". – "Nie mają różnice –
Odpowie panna – samce i samice".
"I owszem, różnią przezwiskiem się całem,
Bo pchłą samicę, samca zową pchałem.
Że nie inaczej, moja zacna damo,
Wrychle nauczy doświadczenie samo"12.
W wyjątkowych przypadkach osobny utwór poświęcony został konkretnej pchle. W poezji staropolskiej znane mi są tylko dwa takie przypadki (ewentualnie trzy, gdyż jednej pchle poświęcone zostały dwa utwory). Klemens Janicjusz napisał utwór na pchłę królewny Izabelli, córki Zygmunta Starego i Bony (wiersz powstać musiał przed lutym 1539, kiedy wyszła ona za mąż) pt. Pulex Isabellae regiae filiae:
Quid me tam stricta religas, Isabella, catena?
Ne fugiam, si me solveris, anne times?
Non fugiam; teneor formae florentis amore.
Quis velit a manibus stultus abire tuis?13
Pchła skarży się tu na uwięzienie na krótkim łańcuszku, twierdzi bowiem, że uroda księżniczki jest dużo lepszym gwarantem, iż nie ucieknie: tylko głupiec chciałby zbiec z więzienia takich dłoni. Żeby zrozumieć ów zagadkowy tekst niezbędna jest lektura marginaliów, które towarzyszą mu w dwóch odpisach. Informują one, że książę bawarski przysłał Izabelli małe pudełeczko misternej roboty, w którym schowana była żywa pchła uwiązana włosem do cienkiego złotego łańcuszka. Żeby więzień mógł przeżyć, musiał być przez królewnę dokarmiany jej krwią. Janicki nie wyciąga stąd wniosków, jego wyobraźni nie porusza żadne nieprzystojne skojarzenie. Wiersz w pełni przystaje do poetyki wytwornego komplementu. Nieco inaczej obszedł się z tym samym tematem naśladowca Janieckiego, Ślązak Adam Schroeter w wierszu pod takim samym tytułem:
Regia, solve precor strictas, Isabella, catenas
Nec mea tam duro carcere membra premas,
Solve precor, tantis nec me cruciatibus urgas,
Sit procul a vultu cura timorque tuo:
Non fugiam vigilans, sed tempus in omne studebo
Officiis animum demeruisse tuum14.
Tym razem pchełka zapewnia, iż można zwolnić uścisk ciasnych kajdan, gdyż nie zamierza uciec. Wręcz przeciwnie, swymi służbami postara się zdobyć wzajemność dziewczyny. Zagadkowe to wyznanie i cokolwiek intrygujące, zwłaszcza jeśli się przypomni, iż owe służby określone zostały słowem "officium", które oznaczać może też 'powinności kochanka'15.
Druga pchła vel mendoweszka stała się bohaterką stemmatyczno-obscenicznego konceptu Piotra Kostki, zapisanego wśród jego wierszy w 1622 r. pt. Na pchłę swawolną kąsającą panią herbu Nowina:
Swawolna płeszko, już więcej nie koli,
Bo miękkie ciało po twym kłociu boli.
Śmiała-ś to barzo, iż porzesz Nowinę
Żądełkiem swoim, aż po tobie sine
Zostawa ciało. Nowina zaprawdę
Tym się tobie pastwić! Dobrze by pić wodę!
Nie sróż się, bo tego przypłacisz i zdrowiem,
Kłoć aż do bólu, niesłuszna to bowiem.
A chociażbyś też i naprętsza była,
Rzecz niepodobna, abyś się jej skryła16.
Jako wyrazisty, bo dokuczliwy, element życia pchła stała się tematem literackim. Ale dawna poezja w znacznie większym stopniu niż życiem wolała się żywić... literaturą klasyczną. Nie inaczej było i w tym przypadku. Rzeczy małych ówczesna poezja nie ceniła co prawda zbyt wysoko. Nadrzędnym gatunkiem pozostawał epos, przedmiot westchnień każdego młodego poety, który nawet jeśli próbował lżejszej muzy, często odczuwał potrzebę tłumaczenia się ze swej decyzji. Jednak również twórcy epigramatów czy poematów heroikomicznych pamiętali swoich antycznych patronów. Z reguły przywoływany był ten sam panteon. Jan Achacy Kmita, wydając w 1595 r. poetycki opis walki Pigmejów z żurawiami, tłumaczy się w dedykacji (w. 5–8):
Lecz by kto nie rozumiał, iż jeżdżę na trzcinie,
Niechaj każdy da miejsce tej istej przyczynie.
Co jest mysz Homerowa, co świerczek sławnego
Plutarcha albo komor Marona wielkiego17.
Na ten sam zestaw tekstów powołuje się bohater fraszki O fraszkach Wacława Potockiego, dowartościowując ów gatunek (w. 23–24, 26–28):
Sławnym wierszem z żabami Homer wojny mysze,
Nikczemnego komora Wirgilijusz pisze.
[...] Plutarch tak dalece
Świerczka chwali; Heinsius, niżeli ci zdrowszy
W rozumie chrześcijanin, księgę pisał o wszy18.
Mamy więc przypisywany Homerowi opis wojny żab i myszy (Batrachomiomachia), świerszcza Plutarcha – który, jak przekonuje Brückner, jest wynikiem nieporozumienia (tytułowym bohaterem Plutarchowego dialogu Gryllos jest świnia, nie świerszcz – gryllus) oraz przypisywany Wergiliuszowi znany poemat o komarze (Culex). Ten ostatni wspomina również Jan Kochanowski w epigramacie In culicem (Do komara, w. 9–10) ze zbioru Foricoenia (60), za przykładem Wergiliusza łudząc swego owadziego bohatera upamiętnieniem w swoich księgach19.
Przypisy
1 Informację o tym eksponacie zawdzięczam uprzejmości dr Ewy Szymańskiej. 2 Anonima Protestanta XVI wieku Erotyki, fraszki, obrazki, epigramaty, wyd. I. Chrzanowski, Kraków 1903, s. 53–54, "Biblioteka Pisarzów Polskich", nr 43 (jeśli zachodziła taka konieczność, cytaty z rękopisów, starodruków i różnego rodzaju edycji były modernizowane). 3Polska fraszka mieszczańska. Minucje sowiźrzalskie, oprac. K. Badecki, Kraków 1948, s. 99, "Biblioteka Pisarzów Polskich", nr 88. 4 W. Potocki, Ogród fraszek, wyd. A. Brückner, t. 2, Lwów 1907, s. 293 (IV 259). 5 A. Pigler, Barockthemen. Eine Auswahl von Verzeichnissen zur Ikonographie des 17. und 18. Jahrhunderts, Budapest 1956, t. 2, s. 515–517 ("Flöhesuchen"). 6 A. Einstein, The Italian Madrigal, Priceton 1949, t. 1, s. 449–450. 7Polska liryka mieszczańska. Pieśni – tańce – padwany, wyd. K. Badecki, Lwów 1936, s. 297 (XI 26, w. 1–5), "Zabytki Piśmiennictwa Polskiego", nr 7. 8 A. Korczyński, Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady, wyd. R. Grześkowiak, Warszawa 2000, s. 40 (II, w. 51–56), "Biblioteka Pisarzy Staropolskich", t. 19. 9 Cyt. za: Słownik języka polskiego, red. A. Kryński, W. Niedźwiecki, t. 6, Warszawa 1908, sv. "płeszka". Nie udało się ustalić dokładnego źródła, a tym samym kontekstu cytatu. 10 Tekst utworu restytuowany na podstawie siedmiu kopii w rękopisach: Biblioteki Czartoryskich w Krakowie, sygn. IV/1888, k. 94r–v (brak w. 1–6, reszta zapisana jako ciąg dalszy innego utworu tego autora pt. Willaneska); Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu, sygn. 606, s. 119–121; Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich PAN we Wrocławiu, sygn. 3563/II, k. 174r–175r; Biblioteki PAN–PAU w Krakowie, sygn. 1273, cz. 2, s. 50–51 (brak w. 23–38, w. 22 inny: "A we mnieś wielki płomień na potym wznieciła"); tejże książnicy, sygn. 2257, k. 288r–v (brak w. 5–6, 16–17); Biblioteki Ukraińskiej Akademii Nauk, zbiory Ossolineum, sygn. 5888 (korzystałem z przedruku: J. T. Trembecki, Wirydarz poetycki, wyd. A. Brückner, t. 1, Lwów 1910, s. 173–174, nr 367, "Zabytki Piśmiennictwa Polskiego", t. IV – tu jako tekst J. Szlichtynga); w manuskrypcie ze zbiorów Preussische Staatsbibliothek w Berlinie, obecnie w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, sygn. Ms. Slav. Fol. 9, k. 28v–29r. 11 W. Kochowski, Epigramata polskie, [w:] tegoż, Niepróżnujące próżnowanie ojczystym rymem na liryka i epigramata rozdzielone, Kraków 1674, s. 11 (drugiej paginacji; I 47). 12 W. Potocki, op. cit., s. 338 (IV 367). 13 K. Janicki, Carmina. Dzieła wszystkie, wyd. i wstęp (I) J. Krókowski, przeł. E. Jędrkiewicz, wstęp (II) i oprac. J. Masdorf, Wrocław 1966, s. 136, "Biblioteka Pisarzów Polskich", S. B, nr 15. 14 Cyt. za: K. Janicki, op. cit., s. XL. 15 Jak np. w elegii Propercjusza 2,22,24, gdzie bohater zapewniał, że dziewczyna często doświadczała, iż przez całą noc dobrze wypełniał swoją powinność: "saepe est experta puella / officium tota nocte valere meum". 16 J. Lewański, Polskie przekłady Jana Baptysty Marina, Wrocław 1974, s. 44 (nr 21), "Studia Staropolskie", t. 39. 17 J. A. Kmita, Spitamegeranomachia, [w:] J. Stoka, M. Pudłowskiego, J. Kmity Powieści wierszowane, Kraków 1897, wyd. S. Adalberg, dedykacja w. 5–8, "Biblioteka Pisarzów Polskich", nr 33. 18 W. Potocki, Dzieła, oprac. L. Kukulski, t. 2: Ogród nie plewiony i inne utwory z lat 1677–1695, Warszawa 1987, s. 72. 19 Por. D. Kaczyńska, Miłość i komary w literaturze antycznej, [w:] Miłość w literaturze i kulturze starożytnej Grecji i Rzymu. Materiały z międzyuczelnianej sesji studenckiej, Gdańsk, listopad 1998, red. A. Witczak, A. Ługiewicz, Gdańsk 2001, s. 209–216.