Stanisława Morsztyna "SMUTNE ŻALE PO UTRACONYCH DZIECIACH"
Stanisław Morsztyn – żołnierz, dygnitarz, pisarz
Stanisław Morsztyn, poeta i dramaturg, reprezentant klasycyzmu w literaturze XVII wieku, jest najmniej znanym pisarzem z literackiej dynastii Morsztynów. Fakty z jego młodości możemy zaledwie rekonstruować. Przyjęta przez Wiktora Weintrauba hipoteza, że Stanisław urodził się w 1623 r. 1, skłaniałaby do ryzykownego wniosku, że poeta dożył wieku 102 lat (zmarł w 1725 r.). Zwykle jednak badacze uchylają się od wyznaczenia daty i miejsca jego narodzin2. Sytuację z przypisywaniem konkretnych wydarzeń i dat przyszłemu tłumaczowi Andromachy Jeana Racine'a komplikuje fakt, że w rodzie Morsztynów żył ówcześnie inny Stanisław, wojski sandomierski, rodzony brat barokowego arcymistrza Jana Andrzeja.
Autor Smutnych żalów po utraconych dzieciach urodził się, podobnie jak wszyscy Morsztynowie, w rodzinie ariańskiej. Zapewne uczęszczał do szkoły tego wyznania w Raciborsku, gdzie jego ojciec Jan pełnił funkcję ministra zboru. Stanisław wybrał karierę wojskową w formacji piechoty – brakowało w niej bowiem wykwalifikowanych oficerów, ponadto w pułkach piechoty nie przykładano zbyt dużej wagi do wyznania3. Edukację odebrał, jak podaje Kasper Niesiecki4, za granicą, prawdopodobnie we Francji, skąd przywiózł dobrą znajomość języka i zamiłowanie do literatury francuskiego klasycyzmu. Pierwsze udokumentowane wydarzenia z życia poety wiążą się z jego udziałem w potopie szwedzkim i kampanii moskiewskiej, podczas której brał udział w zwycięskiej bitwie pod Cudnowem (1660). Niewątpliwie pod koniec lat pięćdziesiątych lub na początku następnej dekady Morsztyn, zgodnie z antyariańską uchwałą sejmową, przeszedł na katolicyzm. Został majorem królewskiego regimentu pieszego, a od roku 1668 podstolim chełmińskim; pod koniec tego roku powierzono mu również komendę nad twierdzą krakowską.
Lata siedemdziesiąte przyniosły spektakularne wydarzenia w jego życiu: dwukrotnie był posłem na sejm (1670, 1672), komendantem twierdzy Bracław (1671–1672), sekretarzem w niesławnych rokowaniach buczackich (1672), bohaterem bitwy chocimskiej (1673) opiewanym przez Samuela Leszczyńskiego w jego Classicum nieśmiertelnej sławy (1674), a także przez Wacława Potockiego i Wespazjana Kochowskiego, stryjecznego brata Zbigniewa Morsztyna. Komiliton Jana Sobieskiego z czasów kampanii ukraińskiej przełożył Andromachę Racine'a, wystawioną w Jaworowie z okazji imienin króla 25 czerwca 1675 r. 5 Związek z dworem Jana III Sobieskiego i jego polityką kulturalną potwierdził Baletem na koronacyję, wystawionym 2 kwietnia 1676 r. na Wawelu przed nowo obranym królem. Trzy tygodnie później Morsztyn ożenił się z kasztelanką warszawską Konstancją Oborską, a uroczystość tę uświetnił epitalamium własnego pióra jego przyjaciel Wacław Potocki.
Dalsze lata służby Morsztyna pod panowaniem Sobieskiego są niemal całkowicie pasmem sukcesów zawodowych i osobistych. Jako chorąży zatorski wziął udział w kampanii żurawińskiej (1676), już jako generał piechoty uczestniczył w odsieczy wiedeńskiej (1683), był przy królu w czasie nieudanej wyprawy do Mołdawii (1691).
W tym czasie rodzina Morsztynów powiększyła się o Jana Józefa6 (1677), Antoniego Andrzeja (1679) i Teresę Izabellę (1680), zaś ojciec uzyskał godność kasztelana czerskiego (1687). Lata względnego pokoju i urzędowania wykorzystał Morsztyn na działania polityczne (w 1688 r. zaangażował się wraz ze Stanisławem Herakliuszem Lubomirskim w poczynania antykrólewskie) i twórczość literacką: między 1687 a 1693 powstała jego parafraza tragedii Seneki Fedra, którą zatytułował Hipolit7. Pierwszą poważną klęskę w życiu publicznym poniósł Morsztyn w konflikcie z kasztelanem sandomierskim Stefanem Bidzińskim, który w 1695 r. oskarżył go o spowodowanie śmierci swego synowca w czasie wyprawy mołdawskiej, zarzucił mu też uzurpowanie szlachectwa i kryptoarianizm. Ostatecznie Trybunał Koronny w Lublinie oczyścił poetę z dwóch pierwszych zarzutów, uznał jednak słuszność trzeciego i skazał Morsztyna na dwanaście tygodni wieży. Wyrok nie został jednak wykonany.
Kolejnym ciosem dla kasztelana czerskiego była śmierć dwojga dzieci w 1698 r. – ten wątek omówiony będzie niżej. Wstrząs w życiu rodzinnym nie zahamował działalności Morsztyna na arenie publicznej. Już w następnym roku uzyskał od Augusta II Mocnego stanowisko wojewody mazowieckiego, a w 1704 – sandomierskiego. Był aktywny politycznie jeszcze do 1717 r., lawirując między Sasem a Stanisławem Leszczyńskim i popierającymi go Szwedami. Po "sejmie niemym" zrzekł się stanowiska wojewody sandomierskiego na rzecz krewnego, Jakuba Władysława Morsztyna.
Działalność literacką zamknął, publikując Hipolita i Andromachę wraz z utworami stryja Jana Andrzeja: Psyche oraz Cydem. Data wydania tego cennego tomu, będącego świadectwem przeszczepiania siedemnastowiecznego klasycyzmu francuskiego na grunt polski, jest nieustalona: brano pod uwagę przełom stuleci, lata po złożeniu przez Morsztyna urzędów lub nawet czas po śmierci magnata8. Rozproszona twórczość poetycka wojewody sandomierskiego czeka wciąż na zebranie i uporządkowanie. Wśród jego wierszy znajdujemy m.in. Odkrytą szczerość kawalerską – utwór, w którym poeta deklaruje się jako klasycysta (tekst ten spowodował nawet polemikę literacką) – oraz Na "ogród fraszek" Paraenesis, wiersz zalecający zbiór Wacława Potockiego9.
Katastrofa rodzinna Morsztynów
W roku 1698 zmarło nagle, w niespełna trzytygodniowym odstępie czasu, dwoje z trojga dzieci Stanisława i Konstancji Morsztynów. Pierwsza ze zmarłych, Teresa Izabella (19 października 1680 – 15 sierpnia 1698) odebrała staranne wykształcenie. Uczęszczała do prowadzonej przez warszawskie sakramentki przyklasztornej szkoły, gdzie nauczyła się języka francuskiego i umiejętności praktycznych. Pobyt kasztelanki w Warszawie objął również służbę we fraucymerze królowej Marii Kazimiery Sobieskiej. Wzmiankę o młodej dwórce znajdujemy w relacji Kazimierza Sarneckiego, rezydenta Karola Stanisława Radziwiłła przy dworze królewskim. 23 marca 1695 r. donosi on o wypadku, jaki miał miejsce dzień wcześniej:
Tegoż prawie dnia pod wieczór na pokojach królowej jm. jmp. kasztelanka czerska Morsztynówna, stojąc na miejscu przy zwierciadle, tylko co się z onego ruszyła, wznak jak długa padła; podobno od strachu i upadnienia wielką chorobą była naruszona, że się jej ledwo przez pół godziny dotarło z wielkim obojga rodziców na to nieszczęście patrzących żalem i dla domu, i kawalerów też widzących. Dziś dopiero convaluit [ozdrowiała] 10.
Diagnoza Sarneckiego nie pozostawia złudzeń: "wielka choroba" to w języku staropolskim epilepsja, rozpowszechniona wśród wyższych warstw społecznych11. Piętnastoletnia dziewczyna została przewieziona do rodzinnego majątku, Chorzelowa koło Mielca, gdzie oddawała się praktykom religijnym, gościła też często w sandomierskim klasztorze ojców reformatów, który ufundował jej ojciec. Tam, w kościele pod wezwaniem św. Józefa, spoczęło jej ciało po śmierci. Zmarła liczyła osiemnaście lat.
Uroczystości pogrzebowe miały okazały charakter. Uświetnił je druk firmowany przez audytora poetyki Stanisława Schedla, zapewne krewnego drukarza krakowskiego, u którego osierocony ojciec ogłosił pierwszą redakcję Smutnych żalów: Plankty żałobne po zmarłej światu a niebu żyjącej Teresyjej Morsztynównie... ogłoszone... przez życzliwego typografa przy deponowaniu ciała jej w kościele Franciszka świętego w Sędomierzu [Kraków 1698] 12. W kronice klasztoru reformatów odnotowano, że Stanisław Morsztyn ofiarował zakonnikom "3 korce pszenicy, 22 korce jęczmienia, 30 korcy owsa, 1 wołu tłustego, beczkę wina, 30 florenów i 2 konie do roboty przy kościele"13. W latach 1699–1704 ojciec wystawił w sandomierskim kościele ozdobne polskojęzyczne epitafium (obecnie niemal nieczytelne, gdyż litery uległy zatarciu na skutek pożaru kościoła w 1809 r.). Za votum, upamiętniające zmarłą w Chorzelowie Teresę, należy uznać ufundowany w tamtejszej parafii, w 1704 r., przytułek dla osiemnastu ubogich i kalek14.
2 września 1698 r. śmierć dotknęła pierworodnego syna Morsztynów, Jana Józefa (ur. 15 marca 1677). Podobnie jak ojciec, wybrał on karierę wojskową. Wykształcenie, jakie odebrał w sandomierskim kolegium jezuitów15, uzupełniła podróż edukacyjna do któregoś z krajów niemieckich, skąd Jan przywiózł znajomość języka niemieckiego i technik walk piechoty. Dzięki własnym zdolnościom, ale zapewne i protekcji ojca, został dworzaninem pokojowym króla Augusta II i, prawdopodobnie w roku 1698, pułkownikiem gwardii królowej Krystyny Eberhardyny. Przed młodym oficerem rysowały się dalsze awanse, o czym wspomina ojciec (zob. Żal pierwszy, w. 135–138).
Pogrzeb dwudziestodwuletniego Jana odbył się w Krakowie, w kościele reformatów pod wezwaniem św. Kazimierza, gdzie ojciec ufundował (podobnie jak w Sandomierzu) marmurowe epitafium. Zachowało się ono do dziś w dobrym stanie. Krakowską uroczystość uświetnił druk tego samego pióra, co przywołane wyżej Plankty żałobne: Żal nad żal i Plankty na plankty... po jedynej corze w drugą kwadrę tegoż miesiąca i roku snem śmiertelności uśpionego syna... Jana Morstina... wyrażony... przy solennych pogrzebu egzekwijach w kościele Kazimierzowi świętemu konsekrowanym... w Krakowie16. Utwór, łącznie z Planktami żałobnymi, reprezentuje przeciętną literatury okolicznościowej tamtych czasów. Oparty jest na koncepcie heraldycznym: oto gwiazda i księżyc z herbu Morsztynów Leliwa podlegają katastrofalnej odmianie. Inspirowany lekturą Biblii zbiór składa się z dwóch części: pierwszej, poświęconej "księżycowi" – Janowi; w drugiej zaś mowa o "gwieździe" – Teresie. W natłoku panegirycznej egzageracji i ogólnikowości dzisiejszy czytelnik może dostrzec poetycki blask zaledwie dwóch wersów:
Na samym zgonie puścił siostrę przodem,
Kędy wieczności zielona poręba17.
Literacki pomnik dla Teresy i Jana
Smutne żale po utraconych dzieciach (1698) są cyklem funeralnym obejmującym dziesięć trenów (to spolszczenie nazwy greckiej threnos), poprzedzonych wierszowanym wstępem i zakończonym polskimi i łacińskimi epitafiami (te ostatnie zostały potem wyryte w kościołach). W wydaniu drugim (1704) poeta poszerzył zbiór o kolejne trzy wiersze, dodane na końcu cyklu. Napisał je cierpiący ojciec, by zostawić pamiątkę po zmarłych, ale też tworzenie poezji miało być dla niego formą terapii (dedykacja Konstancji Morsztynowej, w. 13–16):
Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni
Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni.
Sobie nucę, niech mój żal nie wychodzi z domu,
Żeby mi pomagał, nie życzę nikomu.
Tak osobisty stosunek do śmierci i twórczości wyrosłej z jej przeżycia był niewątpliwie owocem lektury Trenów Jana Kochanowskiego, które "niefortunny ociec [...] z łzami napisał"18. Swoje treny Morsztyn określa analogicznie: to "łez żałosnych kropki" (Żal szósty, w. 83).
Wydany w roku 1580 i wznowiony trzy lata później żałobny zbiór Kochanowskiego wywołał falę naśladownictw, które określa się mianem barokowej trenomanii19. Kierunek recepcji nie do końca chyba korespondował z intencjami twórcy, który swój cykl pomyślał jako poezję osobistą, odbiegającą od obowiązujących wzorów poezji żałobnej. Powszechna znajomość Trenów spowodowała, że cykle poetyckie inspirowane zbiorem czarnoleskim tworzyli w baroku zarówno poeci wybitni, jak Daniel Naborowski, Samuel Twardowski, Jan Gawiński czy Wacław Potocki, jak i przypadkowi wyrobnicy pióra, poczuwający się do więzi klientalnej z patronem lub członkiem jego rodziny. Wszyscy oni – włącznie ze Stanisławem Morsztynem – dopuścili się na dziele Kochanowskiego twórczej zdrady, ale kierunek recepcji Trenów w Smutnych żalach jest zdecydowanie inny niż w zbiorach barokowych naśladowców, on też warunkuje nowe, swoiste jakości estetyczne cyklu z 1698 r.
W przeciwieństwie do poetów barokowych, którzy pisali "o śmierci osób najbliższych bez zahamowań i poczucia intymności", przekazując "szczegółowe informacje o okolicznościach zgonu i przebiegu agonii"20, Morsztyn zachował daleko idącą dyskrecję. Obraz zgonu dzieci ukrył (podobnie jak Kochanowski) za parawanem mitologicznych odniesień. Kultura osobista pisarza uwidacznia się zwłaszcza na tle poezji funeralnej innego wybitnego twórcy baroku, Samuela Twardowskiego, który w trenach poświęconych córce Mariannie nie zawahał się przedstawić fizjologii śmierci. Morsztyn znał cykl funeralny Twardowskiego, parafrazował dwa wersy z jego Trenu III (zob. Żal dziewiąty, w. 13–14 i objaśn.); istotne, że wersy te sąsiadują z drastycznym fragmentem, w którym mowa o agonii Marianny. Wybór z tradycji, który uczynił Morsztyn, pozwala sądzić, że obca mu była postawa barokowego estety, kontemplującego antytezę piękna i brzydoty, życia i śmierci21. Autor Smutnych żalów zrezygnował jednocześnie z przyjęcia perspektywy poety okolicznościowego, dokumentującego przebieg choroby i moment śmierci.
Koncesją na rzecz poetyki utworu żałobnego są rozbudowane literackie portrety zmarłych dzieci. Poetyckie konterfekty mają charakter pochwalny, budowane są wedle topiki panegiryku. Zgodnie z konwencją Teresa kreowana jest na córkę idealną: pobożną, posłuszną, cnotliwą, a Jan na dzielnego rycerza, młodzieńca wykształconego, będącego nadzieją rodu. Przez powłokę konwencji przezierają jednak raz po raz akcenty realizmu i uczuciowości. Ojciec z dumą wspomina znajomość przez córkę języka francuskiego, umiejętność dworskiej konwersacji (Żal pierwszy, w. 35–40), opisuje jej wdzięk i delikatność. Liryczny motyw wianowania z czarnoleskiego Trenu VII został tu subtelnie przetworzony (w. 69–74), służąc jako zamknięcie laudacji córki. Natomiast w opisie syna poeta wymienia konkretne umiejętności wojskowe Jana, podkreśla jego predyspozycję fizyczną do rzemiosła rycerskiego, dworne obyczaje, a nawet zamiłowanie do ksiąg i urodę (Żal pierwszy, w. 97–132; Żal dziesiąty, w. 65–94). Ów literacki konterfekt można by uznać za stereotypowy obraz humanistycznie wykształconego młodzieńca, gdyby nie obecność szczegółów i konkretów. Żale o tematyce biograficzno-pochwalnej spełniają ponadto ważną funkcję kompozycyjną, stanowiąc klamrę cyklu. Wypełnia go zaś materia refleksyjna i filozoficzna, rzadko występująca w sarmackiej poezji funeralnej.
Zapleczem ideowym i punktem odniesienia rozważań filozoficznych zawartych w Smutnych żalach są czarnoleskie Treny. Na mapie literatury baroku można znaleźć zaledwie trzy cykle żałobne, które pod tym względem korespondują ze zbiorem Morsztyna. To Smutne zabawy żałosnego po utraconych dziatkach rodzica, Periody oraz Abrys (zachowany we fragmentach) Wacława Potockiego. Zbieżność tytułu zbioru Morsztyna i pierwszego z wymienionych cykli Potockiego jest nieprzypadkowa: obaj poeci byli zaprzyjaźnieni, można więc przypuszczać, że znali, w formie rękopisów, swoje utwory, obaj też mieli ambicje, by w poezji żałobnej zawrzeć rozrachunek z własnym światopoglądem. W przeciwieństwie do innych poetów siedemnastowiecznych, którzy śmierć dziecka kwitowali (czy nie zbyt powierzchownie?) jedynie formułą Hioba: "Pan dał, Pan odjął, jako się Panu upodobało, tak się stało, niech będzie imię Pańskie błogosławione" (Hi 1, 20; przekład Jakuba Wujka), skupiając się tylko na lirycznym, emocjonalnym wymiarze tego wydarzenia, Potocki i Morsztyn pragnęli w swoich cyklach postawić fundamentalne pytania o sens życia i śmierci.
Dla Morsztyna problematyka filozofii stoickiej – tak ważna dla Kochanowskiego i obecna w cyklach funeralnych Potockiego22 – stanowi punkt wyjścia do własnych rozważań. Refleksję egzystencjalną rozpoczyna niejako od miejsca, które w Trenach jest punktem kulminacyjnym. Za stoickim mędrcem, który doszedł niemal do szczytu Cnoty, a teraz dostrzega, że jest "z stopniów ostatnich zrzucony" (Tren IX, w. 19), powtarza (Żal pierwszy, w. 158–159):
Przyszedłem, ach, niestetyż, na ostatnie szczeble,
Na jednym będąc tylko zawieszonym ździeble!
– by centralnym problemem swych rozważań uczynić ideę vanitas i kwestię grzeszności człowieka.
Morsztyn wirtuozersko gra z formułami filozoficznymi Trenów. W Żalu szóstym zdaje się aprobować pochwałę stoickiej cnoty z Trenu IX i nie dostrzegać ironii tam zawartej (w. 59–64):
Jest dobro, jest klejnot tak drogi,
Który ani Fortunie, ani Śmierci srogiéj
Nie podlega, żadnej się bynajmniej nie boi,
Jak tamte złudzi, tak z nich komedyjkę stroi.
Cnota jest tym klejnotem, u której toż waży
Mieć albo nie mieć.
Natychmiast jednak ujawnia, że ową pożądaną cnotą jest chrześcijańska nadzieja w zmartwychwstanie i życie wieczne. "Człowiek cnotliwy" jest "pełen prawdziwej nadzieje", dzięki której może się oprzeć Śmierci i Fortunie. Kochanowski, którego spotykamy w Smutnych żalach, to zatem pisarz przemyślany i przeżyty przez chrześcijańskiego humanistę.
Intensywność refleksji wanitatywnej w cyklu Morsztyna nie przytłacza i nie powoduje efektu monotonii. Dzieje się tak za sprawą wysokiej kultury literackiej tłumacza Andromachy, który przywołuje wiele toposów, będących inkarnacją idei vanitas. Dla pogrążonego w cierpieniu człowieka świat jest gospodą, teatrem, bańką mydlaną, życie – pielgrzymowaniem albo snem, a człowiek – semper peccator – podobny jest do zatwardziałego w pysze faraona z biblijnej Księgi Wyjścia lub do ziarna, które musi obumrzeć. Morsztyn "próbuje" wszystkich tych formuł, by zracjonalizować lub przynajmniej "oswoić" cierpienie. Mimo to dochodzi do krańca refleksji wanitatynej – do rozpaczy, która podsuwa myśl o samobójstwie lub szaleństwie (Żal drugi, Żal czwarty). Odwaga intelektualna poety idzie w parze z ekspresją obrazowania i z erudycją. Punktem dojścia w refleksji o sensie śmierci dzieci staje się – obok chrześcijańskiej nadziei – ufność w sens działań Chrystusa – "niebieskiego lekarza". Ostatecznie refleksję egzystencjalną kończy poeta gestem pokory i otwarciem na Tajemnicę. Tak jak Kochanowski. Smutne żale Stanisława Morsztyna to dzieło niezwykłe. Intymne, ale pozbawione ekshibicjonizmu, wyrażające ból, ale broniące się przed jego parkosyzmami, barokowe i jednocześnie klasycystyczne (jeśli klasycyzm rozumieć jako formułę okiełznania uczucia przez paradygmaty cywilizacji), okolicznościowe – a jednak mówiące o tym, co ponadjednostkowe. Osiemnastowieczny hagiograf Florian Jaroszerwicz, pisząc o pobożnym życiu Teresy Izabelli Morsztynówny, nadmienił na temat trenodii i jej autora:
Ojciec jej, pan nie tylko w życiu pobożny, w radach wielce mądry, ale w różnych naukach wyborny, na pociechę matki jej, a swojej małżonki nieutulonej w żalu, wydał do druku książkę dziwnie pięknym wierszem23.
Przypisy
1 Zob. W. Weintraub, Wstęp, [do:] J.A. Morsztyn, Wybór poezji, Wrocław 1988, s. XVII (tablica genealogiczna Morsztynów). 2 Zob.: J. Dürr-Durski, Stanisław Morsztyn, "Pamiętnik Literacki" 1951, z. 3–4, s. 766–784; A. Link-Lenczowski, Stanisław Morsztyn, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. 21, Wrocław 1976. 3 Zob. J. Dürr-Durski, op. cit., s. 768. 4 Zob. K. Niesiecki, Herbarz polski, wydał J. N. Bobrowicz, t. 6, Lipsk 1841, s. 486. 5 Zob. W. Weintraub, Racine w barokowej Polsce, [w:] tegoż, Od Reja do Boya, Warszawa 1977, s. 144–153; J. Chołuj, "Andromacha" Stanisława Morsztyna i "Anfromaque" Jean Racine'a. Problemy stylu i słownictwa, "Barok" 1999, z. 2, s. 93–108. 6 Brzmienie drugiego imienia podano tu za akrostychem z >Żalu dziewiątego. W opracowaniach historycznych spotkać można imię Kazimierz, które jako pierwszy podaje Niesiecki, a za nim nowsze opracowania (zob. K. Niesiecki, op. cit., s. 486 oraz np. A. Link-Lenczowski, op. cit., s. 826). Trudno jednak sądzić, że ojciec mógł się pomylić. 7 Zob. S. Seliga, O "Hipolicie" Seneki w tłumaczeniu Stanisława Morsztyna, "Eos" 1937, s. 85–105. Ostatnio sporo uwagi poświęcił przekładowi R. Rudnak, Historia Fedry i Hippolita w polskich tłumaczeniach tragedii Seneki, [w:] Barok polski wobec Europy. Sztuka przekładu, red. A. Nowicka-Jeżowa, M. Prejs, Warszawa 2005. 8 Zob. A. Karpiński, Komentarz edytorski, [w:] P. Corneille, J.A. Morsztyn, Cyd albo Roderyk, wyd. A. Karpiński, A. Stepnowski, Warszawa 1999, s. 107. 9 Pierwszy wiersz dostępny w antologii Helikon sarmacki. Wątki i tematy polskiej poezji barokowej, oprac. A. Vincenz, M. Malicki, wybór ilustracji J.A. Chrościcki, Wrocław 1989, s. 181–187. Wierszowaną przedmowę do Ogrodu fraszek wydał J. Dürr-Durski, Arianie polscy w świetle własnej poezji, Warszawa 1948, s. 115. Oba utwory zamieszczono też w antologii Poeci polskiego baroku, t. 2, oprac. J. Sokołowska, K. Żukowska, Warszawa 1965. 10 K. Sarnecki, Pamiętniki z czasów Jana Sobieskiego, t. 2, oprac. J. Woliński, Wrocław 2004, s. 455. Sława wdzięku i talentów Morsztynówny musiała być znaczna, skoro jej biografista podaje, że i następny władca żywo się nią interesował: "Przez cudnie piękną urodę, wdzięczną wymowę, biegłość różnych języków, roztropność w akcyjach, skromność w gestach, uczciwość w obyczajach tak wszystkim była przyjemna, że nie tylko równych sobie kawalerów oczy i serca pociągała, ale pewny monarcha, słysząc o jej wybornych przymiotach, pragnął cieszyć się jej widzeniem i mocno się o to starał, ale wstydliwa panienka Teresa, bojąc się przynajmniej złego poruszenia stąd, żadną miarą nie chciała mu się dać widzieć" (F. Jaroszewicz, Matka świętych, Polska... do druku podana R. P. 1767, cz. 4, Piekary 1850, s. 234-235). Mowa oczywiście o osławionym niezbyt przykładnym sposobem życia Auguście II Mocnym. 11 Zob. Z. Kuchowicz, Człowiek polskiego baroku, Łódź 1992, s. 98. 12 Na temat utworu zob. niżej. 13 Cyt. za: A.S. Myjak, J. Myjak, Przeciw naturze rzeczy. Fenomen Teresy Morsztynówny, Sandomierz 1998, s. 8. Publikacja sandomierskich regionalistów zawiera cenne dane pozwalające zrekonstruować losy Morsztynówny i dzieje jej pośmiertnej sławy. Zmumifikowane ciało Teresy stanowi osobliwość Sandomierza, przyciągało uwagę turystów i pisarzy, m.in. Jarosława Marka Rymkiewicza, autora Lamentu osiemnastoletniej na śmierć wojewodzianki Morsztynówny. 14 Zob. J. Dürr-Durski, Stanisław Morsztyn..., s. 793–795. 15 Zob. W. Białousz, Collegium Gostomianum. Dzieje szkoły jezuickiej w latach 1602–1773, t. 2, Sandomierz 2002, s. 220. 16 Wydanie fototypiczne zob. A.S. Myjak, J. Myjak, op. cit., s. 31–39. 17 Ibidem, s. 34. Dodać może warto, że śmierć Teresy Izabelli w równie konceptystycznym utworze, jak wiersze Schedla, upamiętnił Piotr Franciszek Alojzy Łoski w jednym z epigramatów włączonych do jego Lutni rozstrojonej (1724). Zob. Helikon sarmacki..., s. 165. 18 J. Kochanowski, Treny, oprac. J. Pelc, Wrocław 1999, s. 4. Za tym wydaniem dalsze przytoczenia. 19 Zob. na ten temat J. Pelc, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej (od XVI do połowy XVIII w.) , Warszawa 1965, s. 174-188; idem, "Treny" Jana Kochanowskiego, Warszawa 1972, s. 127–147. 20 A. Nowicka-Jeżowa, Sarmaci i śmierć. O staropolskiej poezji żałobnej, Warszawa 1992, s. 136. 21 Zob. M. Włodarski, Barokowa poezja epicedialna. Analizy, Kraków 1993, s. 60–63. 22 Zob. M. Hanusiewicz, Cykl poetycki w twórczości Wacława Potockiego, [w:] Od Kochanowskiego do Mickiewicza. Szkice o polskim cyklu poetyckim, red. B. Kuczera-Chachulska, Warszawa 2004, s. 40–41. 23 F. Jaroszewicz, Matka świętych, Polska..., s. 237.