Błogosławiony Władysław urodził się w miasteczku nazwanym Gielniów, w województwie sendomirskim, w gnieźnieńskiej diecezyjej, z rodziców bogatych, roku 1440. Zaraz z młodości był Ducha Świętego pełen, abowiem obyczaje skłonne do zbawienia i wszytkim przykładne w sobie pokazował. W dziecinnym wieku w szkolnych naukach prędko postąpił, nadspodziewanie wszytkich był posłuszny nauczycielom, wszytek prawie młody czas na naukach i nabożeństwie trawił. Wkrótce do Akademijej Krakowskiej posłany będąc, wielki pożytek przyszłej świątobliwości z nauk w niej zawziętych w sobie pokazował.
Nad wszytko sobie stan zakonny obrawszy, w Krakowie do bernardynów wstąpił za czasu błogosławionego Jana Kapistrana. W postach, modlitwach, dyscyplinach i w medytacyjach pobożnych wielom zakonu tego zdał się przodkować tak dalece, że gdy Mękę Pańską rozmyślał, płaczem rzewliwym i obfitym twarz swoję oblewał. Gdy Turcy plądrowali Podole roku 1498, on modlitwą swoją z granic nieprzyjacielskie hufce odpędził, abowiem żarliwemi kazaniami ustawicznemi tak duchowieństwo wszytko, jako i pospolity lud do ubłagania gniewu boskiego dziwnie pobudzał, sam ze wszytkimi ludźmi tę modlitwę mówił: Jezus Nazarański, Krol żydowski, niech zetrze lud pogański, a da zwycięstwo chrześcijanom, aby był chwalony Bóg wszechmogący na wieki wieków. Za tą modlitwą Turcy tył podali a ze wstydem i utratą swą ustąpili dnia ostatniego listopada.
Był dziwnie nabożny do Przenaświętszej Panny Maryjej, który z wielkim nabożeństwem co dzień koronkę odprawował a imiona przenaświętsze JEZUS MARYJA wspominając, nisko na kolana upadał, głowę do ziemie schylając, ktorej też lud inszy nauczał i upominał, aby ją z nabożeństwem odprawowali. Czasu jednego, gdy z bracią w chórze koronkę odprawował, widomie Panna Naświętsza na ręku swych Synaczka mając, śrzodkiem choru przechodząc mile na każdego poglądała i Synaczka im do pocałowania każdemu z osobna podawała. Ten nie tylko usty imię tego sławił i inszych sławić nauczał, ale też pieśni i hymny o nim pisał. Miewał też widzenie Zbawiciela swego, który częstokroć w zachwyceniu bywając, od ziemie podnoszony z nim rozmawiał, skąd, gdy to przenaświętsze imię JEZUS z ust i serca wypuszczał, na nowe i niepojęte pociechy zawżdy się zdobywał, mękę jego niewinną zawsze rozmyślając. W Wielki Piątek (blisko przed śmiercią) mając wielkość ludu różnego, gdy żarliwie na kazaniu swym Mękę Pańską opowiadał, imię to nasłodsze JEZUS powtarzając, od ziemie był długo podniesiony, nic prawie natenczas nie mowiąc, łzy tylko obfite z oczu wypuszczał, czym wszyscy słuchacze wzruszeni, wielkim go być sługą bożym jawnie opowiadali. Tego, gdy dokończył, słabość w ciele swym i chorobę uczuwszy, do infirmaryjej był zaprowadzony od braci, gdzie niemocą złożony leżąc, modlitew zwyczajnych nie zaniechiwał i do Stworce swego wzdychał.
A tak już naświętsze sakramenta przyjąwszy z żalem braci i ludu wszytkiego do wiecznej ojczyzny szczęśliwie jest przeniesiony roku 1505 dnia 4 maja. Pochowany w Warszawie, w kościele Anny świętej u braci swych, przy ktorego ciele dobrodziejstwa wielkie i różne daje ludziom Bóg wszechmogący, do niego się o przyczynę uciekającym. Bzovius in suo opere, Fr. Vincentinus Morawski in vita huius beati.
Źródło: Piotr Hiacynt Pruszcz, Forteca duchowa Królestwa Polskiego z żywotów świętych, tak już kanonizowanych i beatyfikowanych, jako też świątobliwie żyjących patronów polskich, także z obrazów Chrystusa Pana i Matki jego przenaświętszej w ojczyźnie naszej cudami wielkiemi słynących... wystawiona, Kraków, druk. dziedziców Stanisława Lenczewskiego, 1662, s. 161-163.