RÓŻNE HISTORYJE
Z RÓŻNYCH WIARYGODNYCH AUTORÓW WYBRANE
A DLA ZABAWKI PRZYSTOJENEJ I PRZESTROGI ROZSĄDNEJ
KOŻDEGO STANU LUDZKIEGO W TEN MAŁY SNOPEK ZEBRANE
(wybór)
O TROSKLIWYM ROZPAMIĘTYWANIU GODZINY ŚMIERTELNEJ
Kupiec jeden do książęcia jednego w potrzebach swoich przyjawszy, a dworowi, splendorowi, fortunie i personie jego się pilnie przypatrzywszy, tak w konfidencyjej z jednym sługą książęcym rozprawował: "Miły Boże, jako też to książę jegomość wielce szczęśliwym i nad wielu innych błogosławieńszym zostaje; państwo tak obszerne i spokojne pod swoją władzą trzyma, z którego intraty niezmierne odbiera, sam tak nadobny, przystojny i wielce rozumny, żona wtąż1 jego gładkością i roztropnością wiela innych celuje, owo zgoła jakich tylko zapragnie rozkoszy, we wszytkich obfituje; a przecież jakoby malkontent z tego wszytkiego, czegoś tylko posępnie chodzi a smutuje".
Co sługa usłyszawszy, nic mu na to nie odpowiedział, ale panu swemu dyszkurs kupiecki powiedział. Pan zaś posłał go po kupca, aby go na wieczerzą do stołu książęcego prosił.
A gdy na zamek przyszedł i książęcia przywitał, prosił go książę za stół i kazał dać wieczerzą. Dano tedy barzo dostatni bankiet na złotym i srybrnym kredensie2, na który ledwie kupcowi oczy nie wyskakiwali, jak Mazurowi na pyzy. Przyszła potem z córkami i służebnymi swoimi wielką gromadą księżna jako Dyjanna ślicznymi boginiami otoczona, co kupiec widząc, aż się zapomniał z radości, to książęciu księżny, to księżnie zazdroszcząc książęcia, to obojgu różnych szczęśliwości.
A wtem, gdy już wszyscy usiedli, przyniesiono potrawę jedną, wyśmienicie zaprawioną, ale w trupiej głowie ułożoną, którą między kupcem i księżną postawiono. Co kupiec bacząc3, aż zadrżał od strachu, myśląc sobie, jeżeli tu i głowy jego na wety nie przyniosą, kiedy z początku obiadu takie antypasty4 noszą. Lecz księżna, nożykiem rożynki z tej potrawy wybierając i jedząc, kupca też częstowała mówiąc: "Jidzcież5, panie kupiec, dobra to potrawa i smaczna zaprawa". Ale kupiec do śmierci ten dzień pościć obiecywał, jeżeliby się żywo z tego bankietu wywikłał. A kiedy go i książę traktował, on żadnej potrawy nie skosztował, ale tylko, jak na stypie żałobnica, wzdychał.
Po wieczerzy zaś wprowadził go książę na nocleg do pokoju bogato obitego i śliczne w sobie łoże mającego, gdzie go zostawiwszy, odszedł. A w tymże pokoju za zasłoną dwóch ludzi zmarłych, dobrze wysuszonych, za ramiona wisiało, których gdy kupiec, zasłony odchyliwszy, obaczył, tym barziej się strwożył, myśląc: "ci ludzie, jak poważni, na pałacu wiszą, ale mnie, biednego, bezmal podobno na wale nie powieszą; biada mnie nieszczęsnemu!" I przez całą noc nie spał, ale się smętnie na śmierć gotował.
Nazajutrz rano, zawołąwszy go, książę pytał, dobrze by się wczasował. A on odpowiedział: "Z łaski W.Ks.M. było czego zażyć, było się i na czym położyć, ale ja jakem nic u stołu nie jadł dla owej trupiej głowy, takem też i nie spał dla owych dwóch trupów".
A książę mu rzekł: "Posłuchajże mię, cudzych rzeczy sędzio! Mam ci ja z łaski Bożej wszytkiego po dostatku, ale nie do smaku, bo mi także ci trupi przeszkadzają. Owa trupia głowa jest to książęcia jednego, któremum ją uciął, zastawszy go z żoną moją na nierządzie, i zawsze każę jej dawać jeść w niej, aby się karała, a tego więcej nie czyniła. Owi dwaj trupi są to dwaj bracia moi rodzeni, których syn książęcia owego, mszcząc się za ojca swojego, ode mnie zabitego, wzajem pozabijał. Których ja, balsamem napuściwszy i dobrze wysuszywszy, zawsze mam przed oczyma moimi, abym za duszę ich dobrze czynił, a śmierci ich ustawicznie się mścił nad domem zabójcy ich. A tak i ja z ślicznej żony mojej nie mam uciechy, i ona też ze mnie, i oboje ze wszytkich fortun naszych dla przeszkody śmierci. Za czym i ty idź sobie w pokoju, a żadnego fortuny na świecie nie taksuj, bo każdy ma swego molu, co go gryzie, a żaden się na tym świecie szczęśliwym i błogosławionym mianować nie może".
O DOWCIPNEJ PRZEWROTNOŚCI BIAŁOGŁOWSKIEJ
Za panowania króla Gordyjana we Włoszech był rycerz jeden cnotliwy i pobożny, na imię Terentinus, ale żonę wielce miał niezbożną, a przy tym cudzołożną, która, że bardzo była nadobna i wdzięczna, według owego rara est concordia formae atque pudicitiae6, że to niewiasty im bywają śliczniejsze, tym bezecniejsze, przetoż on dla jej śliczności wybaczał jej nierządności. A że to takie damy, co z wielu zabawy swe mają, tedy dla tych zabaw nawet i czasu do porodzenia nie mają, tak też i owej się trafiało, że lat kilka z mężem swoim żyjąc, potomstwa nie miała.
Zaczym dowcipnie około swej świebody7 i wygody radząc, często z płaczem przed mężem swoim na to utyskiwała, że im Pan Bóg wiele dobra daje, a potomstwa nie daje. Zaczym męża rzkomo8 to pobożną poradą swoją przymusiła do tego, aby do Ziemi Świętej jachał, ofiarując się i ją też do grobu Pańskiego, żeby im Pan Bóg dał potomstwo. Co raczej dlatego czyniła, żeby w niebytności męża tym większą wolność do swej rozpusty miała, co się za czasem skutecznie pokazało. Bo gdy mąż za jej uprzykrzoną perswazyją do Ziemi Świętej odjachał, ona wnet wszytkich gamratów9 swoich do siebie pozwabiała i to czyniła, co zwykła jej swywola pozwalała.
Między wszytkimi jednak najpoufalszego konfidenta miała, który się Don Nicolo mianował, jakoby to po naszemu Mikołaj, i z tym najczęściej we dnie i w nocy przestawała. Miała też przy sobie pannę jedną służebną, która to o sobie powiadała, że się rozumiała na szczebietaniach ptactwa, a tą pannę miała za osobliwą konfidentkę swoją i już się jej ni w czym nie wystrzegała. Przy tym też i trzech kapłunów10 wielce rozkosznych miała, których zawsze w pokoju swoim dla swej uciechy chowała.
Więc trafiło się jednej nocy, kiedy z tym Mikołajem zabawę swoją miała, począł kapłun jeden coś szwargotać, a ona panny swej spytała, co by ten kapłun szwargotał. Na co jej panna odpowiedziała, że "to, mościa pani, szwargota: pani czynisz krzywdę panu, że z innym przestajesz w niebytności pańskiej". A pani jej rzekła: "Weź tego kapłuna co prędzej, a urwi mu głowę".
A gdy panna tak uczyniła, jak pani rozkazała, począł drugi kapłun szwargotać, a pani znowu panny pytała, żeby jej wytłumaczyła, a panna odpowiedziała, że "tak ten kapłun szwargota: umarł mój towarzysz dla prawdy i ja też dla niej chcę umrzeć, bo się to nie godzi niewdzięcznością oddawać: pan za panią się modli, a ona się za niego krzyżuje". Co słysząc pani, krzyknęła z gniewem na pannę: "Weź tego nicdobrego, a urwi mu głowę i psom go daj zjeść jutro!"
A wtem też począł i trzeci kapłun po cichu sobie szwargotać, a pani usłyszawszy i tego, rzekła: "Słyszysz, panno, słuchaj jeno, co i ten szwargota, a wytłumacz mi prędzej!" A panna odpowiedziała: "A to szwargota to: Słysz nie słysząc, widź nie widząc, chcesz li żyć, cicho siedząc, cyt, milcz, nie wołaj, że tu bywa Mikołaj!" To słysząc pani, rzekła: "Słyszcie, panno, posypcież temu kurowi pszenicy i zawsze mu trzy przygarśnie11 pszenice dawajcie; dobry to kapłun, zda się na przyjazd dla pana!
Lecz kiedy przyjachał pan, lepiej mu wszystko panna niż kapłun wyszczebietała! A on też wiedząc o takiej sprawie, zażył takiego fortelu, że tych wszytkich kogutów okapłunił, z którymi się pani w niebytności jego zabawiała, a ich pokapłuniwszy, dopieroż kwoczką panią swą uczynił i mieli potomstwo przystojne. Ale panią od tego czasu nie jako kokoszkę, ale jako srokę w ciasnej klatce za trzema kluczami z osobliwą ostrożnością chował.
Objaśnienia
Anonimowy zbiór nowel wzorowany na opowieściach zachodnioeuropejskich powstał w końcu XVII stulecia. Niniejszy wybór podajemy za edycją dołączoną do pracy: T. Kruszewska-Michałowska, "Różne historyje". Studium z dziejów nowelistyki staropolskiej, Wrocław-Warszawa-Kraków 1965.