Bawić się nie będę z wami, panienki, bo mi tego zakazuje zakon i reguła, ale wam dam za kolędę kokoszkę dla zabawy. Wiecież jaką? Owę, co w kojcu siada. Pięknie tam kokoszce, nie obawia się ani zdebia, ani lisa, ani tchórza, ani raroga, ma wczas swój, pewnej godziny pastwę, nie stara się, co by jadła – wszystka jej zabawa siedzieć w pokoju. Boże mój, czy mało ma świat zdebiów, czy mało lisów na dostojność panieńską? Dla jednego lisa święta panienka Łucyja oczy sobie wyłupiła, dla drugiego Agata święta piersi pozbyła. Apolonija święta wolała sobie zęby dać wybić, niż pociechę dać zdebiowi. Eufemija święta z Małgorzatą nosy sobie pourzynały dla panieństwa. Pelagija święta w wodę (uchodząc niebezpieczeństwa) wskoczyła. Apolonija druga w ogień wpadła. A jeśli święte panienki nie miały pokoju, któraż z was, panienki świata, wolną zostanie od owych rarogów, co bujają po kamienicach, po ulicach, po ogrodach, poglądając jakoby złość wyrządzić?
Wiecież, co na to za remedium? Najlepsza z panienką do kojca, niechaj siedzi w domu na oku i na strażej. "Omnis enim publicatio virginis castae, stupri passio est"1. Wszelka prezentacyja panienki, zwłaszcza publiczna, czym pachnie? Niech wam kto inszy wykłada, co to stuprum2. Ach, Boże, a cóż rozumieć o owych panienkach, co w domu jak na szydłach, co je pięty świerzbią, kiedy nie obieżą ulic, kościołów i rynku, co na matkę lamentują, że ich i tam, i sam nie wiedzie, co owo ustawnie szyje wyciągają z okna jak zięba z klatki, kiedy to sola publicatio stupri passio est3.
Ja tak dyskuruję o panienkach, jako ludzie o marach kościelnych: kiedy je na ulicy obaczą, zaraz konkludują, że ktoś umarł. Toż trzymać o owych biegunkach – rozumiem, że nie grzech: kiedy ją to widzisz to w tym, to w owym kącie, już znać, virginitas jeśli nie umarła, tedy kona. Nie mój to wymysł, ale Cypryjana świętego: "Dum libere evagari virgines volunt, esse virgines desinunt, furtivo dedecore corruptae, viduae antequam nuptae"4. W kojcu, panienki moje, w kojcu wam najlepiej, na oku, na strażej, gdzie was wsadziwszy.
Kończę kazanie moje przysłowiem włoskim: "La vivanda vera e l'affetto e la cera"5. Nie to (mówi Włoch) bankiet, co mi na nim kilka półmisków dadzą, ale to bankiet, kiedy mi by namniej dadzą z dobrym afektem i twarzą. Bo cóż mi stąd za smak, że mi kto postawi bażanta na półmisku, kiedy widzę kozła na czele? Co za k rzeczy, kiedy mi jeść dawszy, dmucha, choć już ostygło, marszczy się, choć nie kwaśno? Przy prawdziwym bankiecie nie ma człowiek upatrować, co dają, ale z jaką twarzą i ochotą, i sercem. Toż i ja pro ultimo6 mówię: małą-m rzecz darował, jednę kokoszkę, ale dobrym afektem, uprzejmym sercem; przyjmicież za wdzięczne, a za mię, jako i ja za was, Pana Boga proście. Amen.
1Omnis enim publicatio... – "Wszelkie publiczne pokazywanie się niewinnej panny jest przyzwalaniem na nierząd". Por.: "Omnis publicatio virginis bonae stupri passio est" (Tertulian, De virginibus velandis 3). 2stuprum – nierząd. 3sola publicatio stupri passio est – już samo (publiczne) pokazywanie się jest przyzwalaniem na nierząd. 4Dum libere evagari virgines volunt... – "Gdy dziewice chcą się stroić wystawniej, swobodniej się wałęsają, przestają być dziewicami, kradzioną hańbą zepsute, wdowy przed zamążpójściem" (Św. Cyprian, O stroju dziewic, [w:] Pisma. I. Traktaty, tłum. J. Czuj, Poznań 1937, s. 152). 5La vivanda vera e l'affetto e la cera – prawdziwa potrawa to dobry afekt i oblicze (przysłowie włoskie, znane również w postaci: "La vivanda vera e l'animo e la cera" lub "Animo e cera vivanda vera"). 6pro ultimo – na koniec.