Lamenty
niektórych białych głów jerozolimskich
nad Panem Jezusem krzyż dźwigającym na górę Golgotę
I
Przed kim sie mamy skarżyć, o niebo obrotne,
O gwiazdy, o miesiącu, słońce górolotne,
O ziemio, i ty, morze, o powietrze prózne,
O bestyje drapieżne i zwierzęta rózne,
I wy możni duchowie boskiej wielmożności,
Wszyscy ruszcie sił przeciw takiej niezbożności.
Sędziego wszego świata, patrzcie, co potyka,
Jak go z prawa do prawa złość ludzka pomyka.
A nigdzie z krzywdy srogiej nie miał odpoczynku,
U Annasza policzek odniósł w upominku,
U Kaifasza tychże snadź bez liczby było,
Tam mu w twarz świętą plwali, tam, co żywo, biło.
Herod sie z niego naśmiał, a Piłat przeklety
Oto go skazał na śmierć niewinnie, niestety.
II
Proroku miłosierny nad nędzą każdego,
Takli dziś miłosierdzia przypłacasz twojego?
Takli sam zlitowania nie najdziesz nad sobą?
Nie masz, kto by słowo rzekł namniejsze za tobą?
Wszyscy cię źle częstują a bez żadnej winy,
Boś ty i nałomionej nie dołamał trzciny.
Nikomuś się nie sprzykrzył, nikt nie skarżył na cię,
Czemu, nędzna, nie dźwigam tego krzyża za cię?
Lecz przed żołnierzmi jako przede psy wściekłymi
Snadź cię trudno i dojrzeć miedzy zdrajcy tymi.
O nieszczęsna ojczyzno i bliska zginienia,
W której dawno nikt dobry nie ma odpocznienia,
Tak wieleś już proroków, sług bożych pobiła,
I temuś cudotworcy dziś nie przepuściła.
A czegoż nam z potomstwem czekać ku ostatku
Dla niesprawiedliwości, jesli nie upadku?
III
Zeszłaby sie mej głowie woda z całej rzeki,
Którą by opływały wilgotne powieki
Ustawicznym strumieniem, nigdy nie przestając,
Bo widzę Pana mego pod krzyżem stękając.
Gdzieś dziś sprawiedliwości boska, kędy bywasz?
Gdzieś sie dziś zagościła? Czemu nie przybywasz
Na ratunek tak jawnej wszytkim niewinności?
Czemu sie nie zastawiasz takiej ludzkiej złości?
Grzech ciężki w mieście sie stał, grzech nieopłakany:
Miedzy łotry tak święty prorok poczytany.
Jakoż gorzko nie płakać w taką chwilę smutną?
Źrzódło żywota wiodą na śmierć tak okrutną.
IV
Śliczny kwiatku panieński, jakoś nam zwiądł teraz,
Jako pod tym ciężarem upadłeś już nieraz,
Jako cię nie szanują! A my twej osobie
Zelżonej nie możem dać ratunku w tej dobie.
Okraso wszego świata, na takieś zelżenie
Przyszedł, na taką lekkość i na oszpecenie?
Mężu miedzy ludzkimi syny najwdzięczniejszy,
Kto cię tak zesromocił pod czas teraźniejszy?
Mocarzu, któryś czarty tam, gdzieś chciał, obracał,
Któryś i zmarłym trupom dusze ich przywracał,
Gdzie teraz ona twa moc i potężna siła?
Takli się w słabość taką nagle odmieniła?
Ledwie stąpasz zemdlony i umierający,
Kto chce, z ciebie sie śmieje – ty jak nieczujący.
Kto by był rzekł, żeby twój rozum, mądrość ona
Miała być w takie głupstwo kiedy obrócona?
Wszytkicheś serca wiedział i myśli kryjome,
Jako-ć te przygody twe nie były wiadome,
Żebyś sie ich był schronił a został w swobodzie,
Nie podlegając takiej ostatniej przygodzie.
V
Dobrodzieju potrzebnych, lekarzu schorzałych,
Takli-ć sie to dziś płaci od ludzi zuchwałych,
Niewdzięcznych dobrodziejstwa, Boże niezmierzony,
Tak od ciebie ten prorok wielki opuszczony,
Który twe imię głosił po naszej krainie
I po wszytkich osiadłych miejscach w Palestynie?
O słońce, na to patrzysz? I ty, ziemio? Ani
Otwarzasz na złe ludzie piekielne otchłani?
Pioruny, co bijecie na niewinne skały,
Tuć by was było trzeba! Gdzieście sie podziały?
Zasnęłyście podobno; czy-li nie widzicie
Tych zbrodniów, że im folgę tak długo czynicie?
Tu było ogień spuścić, co był u Sodomy!
Czy-li was nie chce spuścić sam Bóg władogromy?
Ale widzę nasz lament już prózny w tej mierze,
Ostatni raz cię widziem, już cię nam śmierć bierze,
Przedostojny proroku, naszej dusze zdrowie,
Ach, nie byli cię godni niesczesni żydowie!
(wyd. Roman Mazurkiewicz)
Źródło: Stanisław Grochowski, Hierozolimska procesyja w kościele chwalebnego Grobu Pana Jezusowego zwyczajna [...], wzięta z ksiąg Hierozolimskiej peregrynacyjej albo pielgrzymowania Jaśnie Wielmożnego Pana Mikołaja Chrzysztofa, na Ołyce i Nieświeżu książęcia etc., etc., k woli nabożym ludziom, a mianowicie bractwom Kompasyjej Zbawiciela naszego i procesyjom ich, przez X. Stanisława Grochowskiego, kustosza kruszwickiego z łacińskiego tekstu przełożona, w Krakowie, w Drukarniej Łazarzowej, Roku Pańskiego 1607, s. 44–47.