ŁÓDŹ MŁODZI Z NAWAŁNOŚCI DO BRZEGU PŁYNĄCA
(fragmenty)
Ich Mościom, moim wielce Miłościwym Panom, Panom Prefektowi i Braciej wszytkiej
Kongregacyjej Wniebowzięcia Przenachwalebniejszej Bogarodzice Maryjej Panny,
przy kościele Societatis Iesu w Krakowie postanowionej,
Kasper Twardowski, życzliwe i uniżone posługi.
Rok temu niezupełny, moi Miłościwi Panowie, jakom, trochy dowcipu mego źle używając, pióro me był na rytmy drugich gorszące rozpuścił. I nie dosyć mając na tym, że pisane czytano, usiłowałem, aby one w druk ode mnie podane wielom krotochwili, mówiąc według świata, a zguby duszy, według sumnienia i Boga, okazyją zstać się były mogły, za chwałę to sobie mając u ludzi, czegom się przed Bogiem i bacznym kożdym wstydać miał słusznie, drugim niektórym chcąc się w tym równać, cum puderet non esse impudentem – jako Augustyn święty mówi. Ale Pan Bóg (który wilki od owiec swych odpędza, a złych, jak owce parszywe, aby drugich nie zarażali, przez czujne pasterze od trzody wyłącza) zdarzyć to raczył, że się usiłowanie moje i złych zamysłów do skutku prowadzenie uszu przenawielebniejszego w Chrystusie ojca i pana, Jego Mości księdza Marcina Szyszkowskiego, biskupa krakowskiego, siewierskiego książęcia, doniosło. Który właśnie wtenczas wielką swą, ku wykorzenieniu wszelkiego pogorszenia między ludem sobie od Boga powierzonym, żarliwością pisma wszelkie takie, czujny pasterz, ostrymi barzo dekretami swymi wykorzeniał i potępiał. Dostało się mnie też, jakom był zarobił: płacą roboty godną odniosłem, pić-em musiał, acz z przykrością, czegom był sam sobie nawarzył. Jednak zła wola pobudzała rozumu, jakoby zamysły one sztuką jaką wyroków czujnego biskupa ujść były mogły i swego dokazać. Lecz Biskup on najwyższy i Pasterz dusz naszych, chcąc mię nawieść na zbawienną drogę, dekreta wikariego w tej diecezyjej swego nowym prawie wyrokiem swym, ostrzejszym niżli pierwsze, potwierdził: mnie ciężką chorobą złożył. Otworzyły mi się natychmiast oczy i doznałem, że ostre wyroki biskupie ojcowskim mi napominaniem były. Rękama-m dotknął, co napisał Augustyn święty, że: "Non omnis, qui parcit, amicus est, nec omnis, qui verberat, inimicus; et melius esse cum severitate diligere, quam cum lenitate decipere". I wspomniawszy sobie na tegoż świętego naukę, że: "Ad agendam poenitentiam non sufficit mores in melius mutare et a male factis recedere, nisi et de his, quae facta sunt, satisfacias Deo", myślić-em począł, jak by za głupie płochości młodego dowcipu pokutować i słuszne owoce pokuty Panu przynosić. Nie zdało mi się lepiej jako tymże sposobem, którym się osobliwie Boga obrażało, pokutę czynić i dobrymi rytmami złe wetować. W których zamysłach mych będącemu niemało mi materyjej do tego dodała kaplica abo oratorium Waszmościów i z ozdobami swymi, które tak są dobrze sposobione, że trudno rozsądzić, jeśli więcej i barziej ochędóstwu miejsca świętego służą, czy-li patrzącym do wszelkiego nabożeństwa, postępku w cnotach, ohydy grzechów, zakochania się w bojaźni Bożej są okazyją i pobudką. Czegom sam na sobie doznał, gdym to oratorium nieraz z różnymi spośrzodku Waszmościów, moich wielce Miłościwych Panów do dobrego mnie wiodących, nawiedzał i pilno ozdoby jego uważał. Przeto chcąc te liche pisma me, złe dobrymi wetując, do czytania ludzkiego podać i mając je według zwyczaju komużkolwiek ofiarować, do Waszmościów, mych Miłościwych Panów, umysł i oczy obróciłem, którzy mając w Kongregacyjej swej (którą przed lat kilkanastą, osobliwą żarżliwością rozmnożenia czci Przeczystej Panny i postępków w cnotach ludzi, zwłaszcza młodych, wielkich dwu biskupów krakowskich, świętej pamięci Jego Mości księdza kardynała Maciejowskiego i Jego Mości księdza Marcina Szyszkowskiego, natenczas kanonika krakowskiego, tudzież i Jaśnie Wielmożnego Jego Mości Pana Mikołaja Zebrzydowskiego, wojewody i generała krakowskiego, w poczęciu swym przeciw wielu daremnych i niepotrzebnych kontradykcyjej wspartą i szczęśliwie postanowioną widzimy) wiele rozmaitych i wielkich, tak duchownych, jako i świeckich, senatorów, prałatów, kapłanów, ludzi uczonych i godnych, dworzan bogobojnych, nie tylko sami z siebie przykład dobry co naprzedniejszej młodzi, a osobliwie stanu szlacheckiego (która się w mieście tym stołecznym abo grodem, abo wyzwolonymi naukami przy starożytnej i zacnej tej Akademijej bawi), dajecie i one w bojaźni Bożej i cnotach wszelakich postępki waszymi i nabożeństwem ku Przeczystej Matce Pańskiej mocno i nieodmiennie trzymacie, ale też i inną, która wolność w swąwolą sobie odmieniwszy i latom swym młodym uwieść się dawszy – sumnienia zaniedbywając, kwiat lat i nakład marnotrawiąc – szeroką drogą do zguby bieży, rozmaitymi śrzodkami od złego odwodzicie i do zamiłowania się cnót świętych zaciągacie. A krótko, bez żadnej amplifikacyjej i pochlebstwa mówiąc: Kościołowi Bożemu Bractwem tym Waszym operarios utiles a Rzeczypospolitej – cives bonos do wszelkiego zgoła stanu z młodu w pobożność sposabiać ex professo i umyślnie usiłujecie, nie pragnąc, abyście mnóstwo braciej swej mieli, ale wybór, wiedząc, że więcej jeden pobożny zacnie urodzony abo dowcipny w Kościele Bożym i Rzeczypospolitej rozmnożeniu chwały Pańskiej i dobremu pospolitemu pomóc (i przeciwnym zaś sposobem – swymi nie według Boga postępkami więcej temu obojgu zaszkodzić) może aniżeli wiele inszych, nie tak zacnie urodzonych abo dowcipu nie tak wielkiego mających, i pomniąc, że więcej kilka uczniów godnych mistrzowi swemu honoru czynią, niż pełne auditorium i wielka gromada mniej uczonych. Także Kongregacyjej Waszmościów, moich Miłościwych Panów, barzo dobrze służyć może, co święty Bonawentura mówi: "Qui potentem (natalibus vel ingenio) in bono promovet, multos iuvat. Et e converso, ipsius subversio multorum est detrimentum"; bo innego, który taki nie jest, "salus sibimet prodest", a z owych zaś każdego "multis, tam propter – jako tenże przydaje – exemplum aliorum, qui inde aedificantur et provocantur ad bonum, quam propter alia bona, quae per eum promoventur in aliis et mala impediuntur". Do którego skutku intencyjej Waszmościów mniemając, że też cośkolwiek mała i licha ta ma robótka pomóc może, onę Waszmościom, moim Miłościwym Panom, ofiaruję. Przyjmicież tedy, proszę, Waszmość, moi Miłościwi Panowie, dar mały z łaską, a w liczbę tych, którzy z nawałności swych złych postępków do Kongregacyjej Waszmościów jako do bezpiecznego portu przypływają, acz niegodnego, policzcie i w album Wasze, sług Przeczystej Matki Bożej a Paniej Waszej, wpisać rozkażcie. Datum w Krakowie w dzień świętego Marcina, Roku Pańskiego 1618.
[.....]
Pieśń pierwsza
Ucieszna młodzi, nie ufaj młodości
i w marnej nie kładź nadzieje gładkości:
kwiat, który kwitnął za porannej rosy,
upadł wieczorem od hartownej kosy.
Tak twoję młodość, co to rzkomo kwitnie,
prędzej, niż mniemasz, ostra kosa przytnie.
Żyj skromnie – radzę, radzę – żyj cnotliwie,
weźmiesz nagrodę, a weźmiesz prawdziwie.
Pieśń wtóra
Ucieszna młodzi, póki czas swobodny,
póki Zefirus powiewa łagodny,
uważ co prędzej, jakie twoje sprawy,
jeśli lat twoich godne są zabawy:
na czym czas trawisz? masz-li z sobą Boga
czy-li ustawna na sumnieniu trwoga?
jest-li Bóg z tobą? jest-li w cale cnota?
Tak trwać do końca, twa tak bądź robota!
Jeśli inaczej – pomyśl wskok o sobie,
by to, co drugim, nie stało się tobie.
Póki czas kwitnie, moja piękna młodzi,
uwodź twoję Łódź z nieszczęsnej powodzi,
bo twoje lata, lata niewściągnione,
lecą złej żądzy kosą powątlone.
Uwodź ją, proszę, a uwodź koniecznie,
boć jej zapewne przyjdzie zginąć wiecznie.
Pieśń trzecia
Ucieszna młodzi, złam w czas złe nałogi,
a z złamaniem ich nie wdaj się w odłogi.
Kto dziś ma trudność przełamać swąwolą,
ten co dzień w większą wdaje się niewolą.
Dźwiga czartowski tłomok po próżnicy,
czart go prowadzi na żelaznej smyczy:
podczas mu rzkomo wodzy kęs popuści,
lecz się do Boga wrócić nie dopuści.
Przez zakamiałe serce, złym stwardziałe,
brzydkie aniołom, grzechem zaśmierdziałe
w piekło go pędzi, oczy mu związawszy,
bindą złej żądze mocno skrępowawszy.
Biczem go z tyłu płomienistym siecze:
"Postępuj – prawi – przeklęty człowiecze!"
I co ma głosu, z piersi go dobywa,
a urągając tę mu piosnkę śpiéwa:
"Gdyś mógł żyć skromno, nie chciałeś, nędzniku,
brzydki mnie, Złego Pana robotniku.
Gdy chcesz, nie możesz, bo gdyś mógł, nie dbałeś;
przez złą swąwolą dobrej postradałeś".
Ucieszna młodzi, łam w czas złe nałogi,
a z złamaniem ich nie wdaj się w odłogi.
Pieśń czwarta
Ucieszna młodzi, chroń się próżnowania,
chcesz-li ujść serca twego uwikłania.
Wrzącego miodu niedźwiedź nie kosztuje,
lecz gdy ostydnie, ozór nań gotuje -
do zabawnego przystęp trudny złemu,
próżnujący zaś łatwy łup onemu.
Gniazdo, w którym się lęże złość wszelaka,
jest próżnowanie. Stąd pociecha jaka?
Kwiat twych lat więdnie, a czas darmo płynie,
hańba, nie honor, pewnie cię nie minie:
nakład daremny, nadzieja do tego
twych płonna, zguba i ciebie samego.
Za laty będziesz sam siebie żałować,
na rozum głupi próżno już styskować.
Ucieszna młodzi, strzeż się próżnowania,
chcesz-li ujść serca twego uwikłania.
Pieśń piąta
Ucieszna młodzi, sumnienia całości
strzeż jak najlepiej, nie dufaj krewkości.
Łódź twa niech mija, jak nadalej może,
Syrtes z Charybdy. Bóg ci dopomoże!
Biesiadę kożdą miej za Syrtes sobie,
nieostrożnego pożyrając w sobie.
Płeć biała – Cyrces, która częstowała
a trunkiem ludzie w bydło obracała.
Rozmowy z tą płcią – tobie z Syrenami
będą, co flisy topiły piosnkami.
Strzeż się ich, przebóg, nie czekaj pogoni
tych chytrych liszek po tej świata toni!
Ujeżdżaj z Łodzią, gardź ich rozmowami,
by nie zgubiły Łodzi twej piosnkami!
Bądź jako jeden z kompanijej cnego
Ulissa: oni wosku jarzęcego
szpuntem przed nimi uszy zatykali,
kiedy po morzu z strachem uciekali,
ty miasto wosku czystych pszczół roboty
zamuruj uszy wstydliwością cnoty.
Wespół Ulissa naśladuj samego:
przywiąż się mocno do masztu świętego,
na którym Pan twój krwią drogą skropiony,
tobie chcąc pomóc, wisi rozciągniony.
Tego wzywając, Łódź sumnienia twego
z niebezpieczeństwa wywiedziesz każdego.
Ucieszna młodzi, sumnienia całości
strzeż jak nalepiej, nie dufaj krewkości.
Pieśń szósta
Ucieszna młodzi, nie patrz, gdzie ich wiele,
tropami wielu nie postępuj śmiele.
Szeroka droga i brama przestrona
do złego stoi zawsze otworzona,
lecz ścieżka wąska i fortka jest mała,
za którą siedzi płaca wiecznotrwała.
Przez cnoty kościół do honoru idą,
ci tam do niego zapewne nie wnidą,
którzy mijają cnoty stanowisko,
gdyż honor z cnotą chodzą siebie blisko.
Wiele jest takich, co dla cnoty wzoru
snadnie dostali wielkiego honoru,
więcej jest zasię tych, co pod namioty
walecznej nigdy nie stanęli cnoty;
miasto honoru, którego szukali,
w ciężko smrodliwy wąwóz powpadali.
Ty z Herkulesem młodym uważ śmiele,
gdzie lepsza droga, nie patrz, gdzie ich wiele,
złośliwym głosom abyś postępował,
w ich kompaniją abyś się gotował.
Nie daj się zwodzić, uchodź jako możesz,
wzgardą ich śmiałą sobie dopomożesz.
Nie tak perfumy mocno przerażają
rzeczy, których się nimi dotykają,
nie tak powietrzem moru zarażony
drugich zaraża prędko z każdej strony,
jak zły towarzysz tchem duchu swojego
w złego przemienia młodzieńca dobrego.
Ucieszna młodzi, nie patrz, gdzie ich wiele,
tropami wielu nie postępuj śmiele.