Mikołaj Sęp Szarzyński
Sebastian Grabowiecki
Stanisław Grochowski
Kasper Twardowski
Hieronim Morsztyn
Szymon Zimorowic
Kasper Miaskowski
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Daniel Naborowski
Łukasz Opaliński
Krzysztof Opaliński
Jan Andrzej Morsztyn
Zbigniew Morsztyn
Wacław Potocki
Wespazjan Kochowski
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Józef Baka
Poeci "minorum gentium"
Samuel Twardowski
Jan Chryzostom Pasek
Jędrzej Kitowicz
Benedykt Chmielowski
Jan III Sobieski
Varia
Opracowania
Krzysztof Opaliński
2/3
SATYRY ALBO PRZESTROGI
DO NAPRAWY RZĄDU I OBYCZAJÓW W POLSZCZE NALEŻĄCE,
NA PIĘĆ KSIĄG ROZDZIELONE
SATYRY
Przedmowa
Na ciężary i opresyją chłopską w Polszcze
Na ogołocone ściany w obronę
___________________________________
Na ciężary i opresyją chłopską w Polszcze
Rozumiem, że Bóg Polski za nico nie karze
Więcej, jak za poddanych srogą opresyją
I gorzej niż niewolą. Jakoby chłop nie był
Bliźnim nie tylko twoim, ale i człowiekiem.
Serce się o raz lęka, skóra drży, wspomniawszy
Na tę niewolą, która cięższa niż pogańska.
A dla Boga, Polacy, czyście oszaleli!
Wszystko dobro, dostatek, żywność, wszystkie zbiory
Z waszych macie poddanych. Ich ręce was karmią,
Przecie się tak okrutnie z nimi obchodzicie?
Wielbłąd, tak powiadają, nad siły nie nosi
I kiedy go najuczą, że przeładowanym
Być się poczuje, zaraz tamże się położy
I wstać nie chce. Opak tu; bo nad przyrodzone
I boskie prawa chłopek wytrzymać to musi,
Co mu pan na ramiona włoży, by miał zdyszeć.
Łaja i kaznodzieje, łaja spowiednicy,
Piekłem grożą; nic na tym, sami to biskupi
Przez swoich ekonomów czynią i prałatów -
A bodaj i nie więcej. Ma szlachcic ubogi
Zasłonę, kiedy widzi, że przedniejszy grzeszą.
Naprzód, jakie ciężary w samych robociznach:
Gdzie bywało dwadzieścia kmieci albo więcej,
Tam ich ośm albo dziesięć, a przecie to zrobić
Każą dziesiąci, co ich dwadzieścia robiło.
Gdzie przedtem wychodziło ludzi po jednemu
Z domu, potem i po dwu, po trzech i po czterech,
Gdzie dwa dni albo i trzy robili w tygodniu,
Teraz nie mają czasem wolnego żadnego.
Gdzie wolny szynk piw bywał, zwłaszcza w księżych dobrach,
Teraz i to odjęto, i pić każą piwo,
Którym by same trzeba dyjabły truć w piekle.
Rzeczesz: Ale mam dziatki, mam i różne spezy.
Wszytko to złych duch weźmie - i zbiory, i ciebie,
I dzieci, bo taki zbiór nie zwykł bywać trwały.
Nie wspominam zaś zdzirstwa, które z chłopów czynisz.
Powiedzą słudzy, czeladź: Chłop tu jest bogaty,
Ma bydła, owiec, inszych dobytków niemało,
Znidzie się to na kuchnią. Zrodził mu się jęczmień,
Pszenica - i ta dobra na piwo dla gości.
Zgromadził też nieborak grosz jeden i drugi,
I ten się na wydatki znidzie. - Szyją boty
Chudzinie. O przyczynkę nietrudno. Winują
Stem, drugim grzywien chłopa, ledwie że i dusze
Nie wydrą z niego. Czemu? Że jest nabogatszy.
O drugim zaś powiedzą: Ma roli dostatek,
I dobrej, znidzie się ta na folwark, wziąć mu ją,
Ba, i wszytkich pozrzucać z ról, a folwark tamże
Założyć.- Stanie się to w jednymźe tygodniu.
Płaczą chudziny: ociec, matka, dzieci, wszyscy,
Do nieba tylko krwawe skargi posyłając
I tam żądając zemsty, która nieleniwa
Jeśli nie na tym, tedy onym następuje
Świecie, kędy oddadzą sowicie złym za złe.
A my przecie nie dbamy, bo baczyć nie chcemy,
Co się z nami po śmierci dziać będzie. Ani też
Piekła widzimy, ani o nim pamiętamy.
Ale spyta kto: Jużżeś wszytko wypowiedział?
Stu gąb i stu języków - i to jeszcze mało -
Potrzeba by na słuszne chłopskich opresyi
Wyrażenie. Jeszcze mam kilka ich powiedzieć.
Kiedy wiosna nastąpi, a deszcz ustał w maju,
Czarownice przyczyną. Zdechł wół jeden, drugi
Albo tam co z przychówków, czarownice winą.
Każą tedy niewinną babę wziąć i męczyć,
Aż ich z piętnaście wyda. Ciągnie kat i pali,
Aż powie i powoła wszytkie, co ich we wsi;
A baba dziw, że pana z panią nie powoła,
Których by raczej spalić za to, że niewinnie
Męczyć i tracić każą swoich bez przyczyny.
I tak nie będzie we wsi trzydzieści człowieka,
A piętnaście pogłowia spalą. Co - dla Boga -
Za przyczyna? Pan chory i nie ma wskórania,
Schnie i dzieci mu często umierają w domu -
Jakoby i suchoty, i śmierć przyrodzone
Nie były i zesłane od Boga samego!
Nie wspomnię, jacy w takim sądzie zasiadają:
Chłopstwo głupie, ławnicy albo i ci, którzy
Przyczynkę jaką mają na niewinnych chłopków.
Ale azaż nowina i nie z tej przyczyny
Męczyć ludzie? Urzędnik da chłopa obiesić,
O czym nawet pan nie wie. Ale cóż wżdy zrobił?
Ukrad[ł]że co czy zabił? Jestże świadek jaki?
Żadna o głowę ludzką zwłoka nie jest długa.
Wżdy poczekaj i uczyń wprzód inkwizycyją.
"Na co inkwizycyja? Chłop to i poddany".
To poddany nie człowiek? Ej nie, daj mi pokój,
Wiem, co czynię". Znajdzie się drugi, co piątnuje,
Co bije do umoru, co w tarasie zgnoi,
Co rózgami siec każe, jako dzieci w szkole,
Sędziwych i poczciwych starców - bez przyczyny.
Będzie czasem stąd pretekst, że nie piją w karczmie,
Choć złe, choć kwaśne piwsko, choć się wszem złym godzi.
Powiem, bo też zamilczeć trudno, gdym raz jachał
Przez pewne wsi, kazałem piwa wynieść z karczmy.
Wyniesiono. Spytam się: "Takież u was piwo
Zawsze bywa?" Powiedzą: "I sto razy gorsze,
A przecie je pić musim, bo pan karczmarzowi
Oddaje pewną liczbę beczek do tygodnia,
Za które karczmarz musi oddać mu pieniądze,
Lub wypijem, lubo nie. Kaczmarz zaś dochodzi
Na nas straty, dobrze to wprzód obrachowawszy,
Wiele rozmiarów przydzie na każdego chłopa.
Jeśli w karczmie nie będzie, zaniosą do domu
One piwa rozmiary. Pij, choć złe, a nie chcesz,
Wylej choć świniom, przecie zapłać kaczmarzowi".
Toż i z owsem, i z mąką, i z solą, z śledziami
Czynią, którymi chłopy coraz zarzucają.
O, sroga opresyja, nigdzie nie widziana!
Chłopka takim przyciskać ciężarem, który to
Księdzu, Rzeczpospolitej, panu, żołnierzowi,
Urzędnikom, pisarzom, klechom, sługom pańskim,
Hajdukom i kozakom, dzieciom swym i żenię
Dawać musi ustawnie z ubogiego szpłachcia.
Drą go w mieście i w karczmie, we dworze, w kościele,
Ledwie że nie ze skóry, a przecie pociągaj!
Włodarze sami, o mój Boże, co więc czynią
I jako z chudzinami często wymyślają. Czemu?
Bo tak pan kazał, pana trzeba słuchać.
I te-ć to opresyje onych dawnych wieków
Po wypędzeniu Ryksy drapieżnej i z synem
Kazimirzem sprawiły, że się wszystko było
Poddaństwo zbuntowało na swe własne pany.
Stądże musieli pirzchać i kryć się po lasach
I po różnych pustyniach - tak księża biskupi,
Jako i kasztelani, i wojewodowie,
Gdy ich chłopi szukali, dochodząc krzywd swoich.
Też ciężary Pawluków, Muchów, Nalewajków -
Buntowników - i teraz krwawej nabawiły
Wojny i srogiej hańby ojczyznę, ba, mało
Nie osta[t]niej już zguby, gdy Bóg to
flagellum
Przez chłopy zesłał na nas, karząc oczywiście
Wprzód klęską i więzieniem hetmanów, a potem
Brzydką i desperacką ucieczką, na koniec
Sromotnym i zelżywym pokojem ojczyznę,
Per quae bowiem quis peccat, per eadem
także
Punitur
. Doznaliśmy, ach, doznali tego!
Zamykam, jakom zaczął, że Bóg Polskę karze
Najwięcej za poddanych, ba, i karać będzie,
Jeżeli się, Polaku, nie obaczysz kiedy.
<<
strona
[1]
[2]
[3]
>>